Piękny Robert, największy kiciarz w polskiej ekstraklasie, znów odfrunął w rejony dostępne chyba jedynie Holendrom. Nigdy nic do Holendrów nie mieliśmy, ale jeszcze kilku i chyba będziemy ściskać kciuki, by poziom oceanów znacząco się podniósł. Tym razem wiślacki narcyz stwierdził „w drugiej części gry do 70 minuty graliśmy lepiej”, co w dobie internetu należałoby skomentować trzema ledwie literami WTF?!
Tłumacząc niekumatym – what the fuck? Czyli: co on, kurwa, gada?
Czy przez 25 minut drugiej połowy Wisła była lepsza? Przez te 25 minut bramkarz Kuciak mógł przeczytać ze dwa rozdziały książki lub rozwiązać krzyżówkę, żeby jakoś zabić nudę. „Biała Gwiazda” w tym spotkaniu nie była lepsza ani przez moment, natomiast krótkimi fragmentami nie była zdecydowanie gorsza. I tylko tyle.
Jednak Maaskant poszedł dalej. – Uważam, że z taką grą jak dzisiaj jesteśmy w stanie wygrać cztery kolejne mecze w październiku – stwierdził.
Cóż, akurat następne cztery mecze w październiku zapowiadają się na spacerki:
– Jagiellonia (dom)
– ŁKS (wyjazd)
– Podbeskidzie (dom)
No i Fulham – dom.
Na pytanie, czy Wisły wygra cztery najbliższe mecze być może odpowiedzielibyśmy twierdząco, gdyby nie Fulham. Ale czy z taką grą jak dzisiaj wygra chociaż trzy? Nie, z taką grą jak dzisiaj to będzie non-stop w ryj. Bo co to znaczy „z taką grą?” Bez celnych strzałów na bramkę? Z jakimiś marnymi dwoma czy trzema uderzeniami? Co się kryje za sformułowaniem „taka gra”? Jeden strzał w pierwszej połowie? Faktem jest, że Wisła miała dziś jedną szansę na zdobycie gola – jak się akurat obsrał Kuciak. A poza tym była BEZRADNA. Bezradna w ofensywie i nieporadna w defensywie. Niech się cieszy, że nie przegrała 0:4.
Maaskant jednak jest ciągle z siebie bardzo zadowolony (jak kiedyś Tomasz Zahorski – pamiętacie?). Nie wiemy, czy potrzebuje dodatkowych bodźców – czyli czy ma dobre holenderskie zioło, czy też wszystkie brednie wypowiada na sucho. Na wszelki wypadek na miejscu służby celnej prześwietlalibyśmy mu bagaż bardzo dokładnie.