Radosław Majewski żali się na łamach „Faktu”, że nie został wypróbowany przez Franciszka Smudę i że pewnie łatwiej by mu było, gdyby zmienił nazwisko (w domyśle – na Mayevsky). Oczywiście, pisaliśmy kiedyś o tym, że „Franz” wykpił się przed wyjazdem na mecz Nottingham Forest opadami śniegu i że było to co najmniej niepoważne. Obiecał, że poleci w ciągu kolejnych kilku miesięcy, ale oczywiście kłamał i tyłka nie ruszył. Akurat do Hiszpanii na wczasy loty miał bezpośrednie, bez przesiadki w Anglii…
Jednak dziś musimy wziąć Smudę w obronę, albo raczej – musimy wziąć na celownik Majewskiego.
Wszystko pięknie, każdy chce grać w kadrze, ale Radku – bądź poważny. Z każdym kolejnym sezonem grasz coraz gorzej. Najlepsze w twoim wykonaniu były rozgrywki 2009/2010, kiedy wystąpiłeś w 35 meczach, strzeliłeś trzy gole i zanotowałeś osiem bezpośrednich asyst. Potem było już gorzej – 26 meczów, 2 gole, 1 asysta. Teraz balansujesz między ławką rezerwowych i pierwszym składem. Za nami dziewięć kolejek, a ty raz w ogóle nie wszedłeś na boisko, cztery razy wchodziłeś z ławki i raz byłeś ściągany przed końcem. Średnio spędzasz na murawie 48 minut. Hańby nie ma, ale powodów do dumy też nie… Do tego dodać trzeba, że Nottingham Forest aktualnie zajmuje dopiero DWUDZIESTE miejsce w drugiej lidze angielskiej.
Dlatego, Radku, nazwiska na razie nie zmieniaj. Wywalcz sobie murowaną pozycję w zespole, spraw, żeby trener zaczynał od ciebie ustalanie składu. Graj przynajmniej tak, jak grałeś w swoim pierwszym sezonie na Wyspach. Dzisiaj nie dajesz sportowych argumentów, by w ogóle obserwować cię pod kątem gry
w reprezentacji. Grałeś już w Anglii lepiej niż grasz teraz, więc zostało udowodnione, że stać cię na więcej. Pomyśl o kadrze, gdy znajdziesz się w optymalnej formie.
Popatrz w lustro, potem dopiero na Smudę.