Niedawno żartowaliśmy, że Tottenham ma swojego Bunozę, czyli Giovaniego dos Santosa, który trzaskał sobie w łazience fotki w stylu stopera Wisły. Teraz możemy stwierdzić, że Manchester City ma swojego Małeckiego. Carlosa Teveza nie interesowało co prawda, kim jest Franck Ribery lub którykolwiek zawodnik Bayernu, ani nie odwalił sobie różańca na klacie, ale podobnie jak „Mały”, odmówił wyjścia na mecz. Tyle że nie w sparingu przed sezonem, ale w Lidze Mistrzów z Bayernem. Kiedy jego drużyna przegrywała 0:2.
– To koniec jego kariery w Manchesterze. U mnie już nie zagra – gotował się na pomeczowej konferencji Roberto Mancini. – Jego oczy płonęły wściekłością. Zbudował sobie autorytet, będąc twardym i niezależnym. Tutaj wyglądał na bardziej poruszonego niż w jakimkolwiek momencie w ciągu dwóch lat spędzonych w klubie – pisze Daniel Taylor w „Guardianie”
Tevez od razu wystosował oficjalne oświadczenie, w którym przeprosił fanów City, „z którymi zawsze łączyła go silna więź”. Przyznał, że był gotowy do gry, ale na ławce doszło do pewnego nieporozumienia. Bullshit. Nikt mu już nie wierzy.
Argentyńczyk strzelił sobie w stopę w najgorszy możliwy sposób, a my zadajemy sobie to samo pytanie, co przy Małeckim. Dokuczała mu jakaś wstydliwa dolegliwość, czy rzeczywiście jest tak bezmyślny i ma problemy z głową? Nie wiedział, że Manchester może go teraz tylko wypierdolić dyscyplinarnie wyrzucić?
Carlitos zapewne dalej się będzie kajał i tłumaczył. â€œŁ»e to nie do końca było tak” itp… Prawda jest jednak taka, że ze statku, na którym płynął z Mancinim, właśnie wypadł. Dla obu panów zrobiło się za ciasno, więc jednego trzeba było wypchnąć. Tym bardziej, że Włoch wydaje się inteligentniejszym facetem od Smudy i raczej nie będzie się wypierał swoich słów. Nie zaryzykuje utraty autorytetu.
Nie popuści Tevezowi po raz któryś z rzędu, bo ten ma już naprawdę sporo za uszami. Przed kilkoma miesiącami odmówił świętowania z drużyną zdobycia Pucharu Anglii, bo miał już zabukowane bilety do Argentyny. Klub anulował tę rezerwację i wymusił na nim pojawienie się w autobusie. O, a pamiętacie może, jak w grudniu wydarł się na Manciniego po zejściu z boiska?
Wtedy jeszcze mu się upiekło. Teraz już raczej nie. Game over, Carlos. Dziś twoja sytuacja jest naprawdę “weri difikul”.
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]
