To tylko chwilowy sukces, bo każdy wie, że długo się na tym miejscu nie utrzymają, ale na tę chwilę ich wynik jest imponujący. Wręcz niewiarygodny. Beniaminek La Liga, Betis z czterech ligowych meczów wygrał cztery i samodzielnie przewodzi tabeli. Jest jedynym w czołowych ligach Europy, obok Manchesteru United, liderem z kompletem punktów. Zespół bez wielkich gwiazd i bez kasy…
We wczorajszym wydaniu dziennikarze „El Pais” nazywają klub „dobrym, pięknym i tanim liderem”. Dobry i piękny – wiadomo. Są wyniki i ludziom podoba się, kiedy słabeusz leje silniejszych. A czemu tani? Bo „Beticos” mają zaledwie 47 milionów euro budżetu, z czego dziesięć baniek rocznie przeznaczają na spłatę długu. Dlatego nie mogą sobie pozwolić na żadne głośniejsze transfery. W ostatnim okienku ściągnęli co prawda aż dziewięciu piłkarzy, ale sześciu przyszło do klubu jako „free agents”. Zapłacili jedynie za Javiera Matillę z Villarrealu, Antonio Amayę z Wigan i za wypożyczenie Dusko Tosicia z Crvenej Zvezdy Belgrad.
Zapłacili 1,8 miliona euro.
– Sprowadziliśmy zawodników o skromnych profilach, ale szybko przystosowali się do naszej rodziny – mówi dyrektor sportowy klubu, Vlada Stosić.
Ma się czym były reprezentant Jugosławii chwalić, bo parafrazując Tomasza Hajtę, zrobił z gówna czekoladę. Jedyny piłkarz o „nieskromnym” profilu to Roque Santa Cruz, który za podpisanie kontraktu faktycznie musiał zgarnąć niemałą sumkę. A pozostali? Trudno się spodziewać, żeby zarabiali więcej niż najlepiej opłacani piłkarze T-Mobile Ekstraklasy. Jak się jednak okazuje, i w taki sposób można postawić fundamenty do budowy co najmniej solidnego klubu.
– Wyniki Betisu zaskakują tych, którzy nie oglądają ich meczów. Chodzi o to, że nikomu nie przeszłoby przez myśl, że po kilku kolejkach będą mieli za sobą tyle triumfów – podkreśla obrońca Realu Saragossa, Javier Paredes. Większość hiszpańskich trenerów bagatelizuje jednak wyczyny „Verdiblancos”, zwracając uwagę, że sezon to 38 kolejek, a nie cztery.
– Nie wydaje mi się, żeby drużyna miała się teraz zrelaksować. Pracujemy razem od ponad roku i w zeszłym sezonie udało nam się wybrnąć z trudnej sytuacji. Chcieliśmy walczyć w Primera División, ale wszyscy wiemy, że ta liga nie pozwala skupić się na tym, co już osiągnąłeś – tłumaczy Pepe Mel, trener i drugi z twórców małego sukcesu Betisu.
Człowiek o aparycji Macieja Bartoszka, choć z twarzy Hiszpana bije większa charyzma i spokój, stał się ostatnio modnym trenerem na Półwyspie Iberyjskim. Udało mu się sprawić, że przeciętna z pozoru drużyna pokazuje naprawdę ładny futbol. Liczy się nie tylko zwycięstwo, ale też przyjemna dla oka gra. O takich zespołach mawia się w Hiszpanii, że „nie mają dachu”, czyli nikt tak naprawdę nie wie, jak daleko mogą zajść. – Najbardziej cieszy mnie to, że jesteśmy o 11 punktów dalej od spadku już po czterech kolejkach – przyznaje Pepe Mel.
To jedna z jego skromniejszych wypowiedzi, bo w większości ostatnich deklaracji bije od niego pewność siebie. Trudno się dziwić. Facet widzi, że jego praca przynosi efekt i może się pod nią podpisać z podniesioną głową. Ostatnio przed meczem z Athleticiem Bilbao stwierdził, że Betis nie będzie się dostosowywał do żadnego przeciwnika i zagrają ci zawodnicy, którzy będą w najlepszej formie. Efekt? 3:2 dla Betisu. Na wyjeździe.
W Hiszpanii tymczasem wszyscy się radują, że wyczyn Betisu wskazuje na to, że… liga szkocka obok Primera División nawet nie stała. To jednak tylko złudzenie. Bijemy brawo zawodnikom z Andaluzji, ale bolesna prawda jest taka, że w końcu będą musieli się potknąć i ciężko im będzie wrócić na obecne, zwycięskie tory. Ale to, co osiągnęli do tej pory, robi ogromne wrażenie… Sam rozochocony Mel – to dobra puenta – ostatnio zresztą wypalił: – Jeśli Real i Barcelona odpuszczą ligę, na pewno o nią powalczymy. Nie widzę lepszego zespołu niż mój. Dzięki skromności i poświęceniu na sto procent, jesteśmy w stanie stawić czoła każdej drużynie na świecie.
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]