Sprawa Maora Meliksona: dwa dni później

redakcja

Autor:redakcja

22 września 2011, 12:10 • 7 min czytania

Gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz, gdy nie można mocą żadną wykrzyczanych cofnąć słów… Nie, słów nie cofamy i nie mamy zamiaru ich cofać, natomiast emocje opadły i dziś można zamieścić garść kolejnych przemyśleń na temat polityki transferowej reprezentacji Polski zespołu prowadzonego przez Franciszka Smudę. Można pospekulować na temat konsekwencji wciskania cudzoziemców do kadry, można też się zastanowić, kto w tym całym bałaganie zachowuje się najbardziej ohydnie. No i ostatnia sprawa – można rozważyć, czy sprawa Meliksona ma jakiekolwiek plusy.
Wracamy wczoraj taksówką z imprezy. Było może trochę po północy. Taksówkarz pyta: – Co, to może na pogotowie?

Sprawa Maora Meliksona: dwa dni później
Reklama

Pogotowie… Rzecz jasna nie chodziło mu o punkt pomocy medycznej, tylko o agencję towarzyską. I znowu wróciła nam myśl o reprezentacji Polski zespole Franciszka Smudy. Czy nasz selekcjoner nie jeździ co chwilę na pogotowie? Czy Melikson nie zachował się jak ktoś, kto na pogotowiu przyjmuje? Czy polska piłka nie woła „ratunku” i nie prosi o wsparcie?

Sprawa ma wiele wątków. Zacząć należy od najczęściej podawanego argumentu, że „Melikson ma przecież polskie obywatelstwo”. Ma, faktycznie. Jednak na tej samej zasadzie Adolf Hitler był Ł»ydem – tak wynikało z jego papierów. Skąd tak brutalne porównanie – otóż naszym zdaniem każdy człowiek ma prawo do samostanowienia, a to kim jest zapisuje się w jego głowie, a nie na jakimś skrawku papieru znalezionym na strychu w czasie robienia porządków. Jesteś tym, kim tak naprawdę się czujesz. Są oczywiście osoby, o których Roman Kołtoń w Cafe Futbol mawia, że „mają dwa serca”. Losy ludzkie bywają skomplikowane, pokręcone, świat staje się globalną wioską, rodziny migrują. Dwa serca ma być może Ivo Pękalski, zapewne ma je Adam Matuszczyk (chyba że ma jedno – polskie)… Ale czy dwa serca ma Melikson? Czy jego podwójne obywatelstwo to odzwierciedlenie jego stanu ducha, czy też tylko ciekawostka w dokumentach?

Reklama

Moglibyśmy traktować Meliksona jako osobę o podwójnym obywatelstwie, ale wiecie kiedy? Gdyby przyjechał do Polski i PO POLSKU na pierwszej konferencji prasowej powiedział: – Cieszę się, że będę grał w polskiej lidze, tym bardziej, że jest to kraj bardzo mi bliski. Mam obywatelstwo polskie, moja mama jest Polką, dużo mi o Polsce opowiada. Czasami przyjeżdżałem tu na wakacje. Teraz będę miał okazję poznać Polskę w takim stopniu, w jakim chciałem. To moja druga ojczyzna.

Czy Melikson tak zrobił? Czy umiał powiedzieć w naszym języku chociaż jedno zdanie? Czy dzisiaj stara się wkupić w łaski Polaków? Wchodzi z butami do reprezentacji Polski, ale co ma do powiedzenia? – Trener zabronił mi rozmawiać, proszę dzwonić do menedżera – mówi. To nie jest postawa, którą kogokolwiek ujmie.

Maor Melikson nigdy, ani przez moment nie dał do zrozumienia, że czuje się Polakiem i że ten kraj znaczy dla niego więcej niż Czechy, Słowacja, Rumunia, Bułgaria czy Szwecja. Od początku chciał być traktowany jak cudzoziemiec i tak traktowany był.

Jest taki piłkarz – Piotr Trochowski, zapewne znacie. Po polsku mówi świetnie, pochodzi z Tczewa, jego matka przez dwa lata słała do PZPN listy z prośbą, by sprawdzić jej syna w juniorskich reprezentacjach Polski. W przypadku tej rodziny można mówić – dwa serca. Gdzieś Polska, ale gdzieś Niemcy. Melikson przybył do naszego kraju w wieku 26 lat. Czy kiedykolwiek wysyłał do naszego kraju sygnały w stylu: – Pragnę poinformować, że posiadam podwójne obywatelstwo, jestem gotowy stawić się na każde wezwanie… Nie, nie wysyłał.

Maor Melikson nie ma i nigdy nie miał rozdartego serca, czuł się Izraelczykiem – czemu trudno się dziwić. Brzydzi nas jednak, gdy ktoś nagle – dla finansowych korzyści – zmienia zdanie: w sumie to ja jestem także Polakiem! Znalazłem w ogródku zakopany słoik. W środku były dokumenty!

Możemy udawać, że wszystko jest w porządku i że bierzemy Polaka do polskiej drużyny. Ale to kłamstwo. Zdarza się wam czasami znaleźć pieniądze w marynarce, której dawno nie zakładaliście? Na tej samej zasadzie Maor znalazł polski paszport. Tylko, że marynarka nie było jego, tylko jego matki.

– O, co to jest?
– A, wiesz, synek, to jest polski paszport.
– Polski?
– Tak, mamy też polski.
– Co mam z nim zrobić?
– A nie wiem, pizgnij gdzieś na strych.

Jesteśmy w stanie dużo sobie wmówić. Ł»e Obraniak to Polak. Ł»e Perquis to Polak. Ł»e słowa Polanskiego były przekręcone przez dziennikarzy. Tak nam wygodnie. Zawsze możemy poprawić sobie humor reprezentacjami Francji czy Niemiec i zatkać uszy, gdy ktoś poda rzeczowe argumenty – że porównania żadnego nie ma i że ani Francja, ani Niemcy żadnej paszportowej szopki nie stosują.

Melikson… Zachował się obrzydliwe, porzucając drużynę, w której jeszcze miesiąc temu grał. Jego menedżer mówi: – To biznes, Izrael od kilkudziesięciu lat nie awansował do żadnej imprezy, a czas Maorowi ucieka… Oczywiście, to biznes. Tylko pytanie, czy my powinniśmy siadać do stołu i handlować? Handlować kadrą. Dla menedżera Dudu Dahana to faktycznie jest jeden wielki interes, ale czy dla nas też? Czy może dla nas to coś więcej? A jeśli w Izraelu nastąpi przełom i tam interes będzie jeszcze lepszy? To by dopiero było zabawne, gdyby Melikson na miesiąc przed Euro ponownie zmienił zdanie i zmienił kadrę…

Facet nie ma żadnych zasad i tu też trzeba sobie zadać pytanie: czy kogoś takiego nam potrzeba? Czy potrzeba nam kogoś, kto czuje się Izraelczykiem, wybiera Izrael, a potem na podstawie chłodnej kalkulacji zmienia zespół. Lubimy opowiadać, że kadra to coś więcej, lubimy wymagać od piłkarzy zaangażowania i zachowania na wyższym poziomie, przywołując godło albo hymn. Ale tutaj zgadzamy się na zawodnika, który całym sobą pokazuje, iż dla niego to tylko kolejna drużyna. Mogłoby być FC Brugge, a jest Polska.

Aktualne pozostaje pytanie, jak osoba Meliksona wpłynie na grę reprezentacji zespołu Franciszka Smudy. Teoretycznie powinna wpłynąć dobrze, bo to bez wątpienia piłkarz o bardzo wysokich umiejętnościach i charakterystyce, jaka była potrzebna. Z drugiej strony trenerzy zawsze powtarzają, że zespół to nie zbiór indywidualności, lecz grupa ludzi, która musi się rozumieć na boisku i poza nim, musi być w tym wszystkim odpowiednia chemia. Czy jest chemia w zespole z Perquisem, Obraniakiem, Polanskim, Meliksonem i Boenischem? Wtykamy kolejne klocki w tę całą układankę, ale czy możemy mówić o drużynie? Już Robert Lewandowski powiedział, że pomysł z Meliksonem mu nie odpowiada. Innym też nie. Wypadnie pewnie ze składu Mierzejewski, który ma kolegów. Będą długie Polaków rozmowy i narzekania. Będzie to wszystko pękało w szwach.

Dziś nie mamy zespołu, tylko grupę obcych sobie ludzi. Czy to dobry prognostyk? Niekoniecznie.

Zresztą, cała operacja pod tytułem „Melikson” przeprowadzona została w sposób amatorski. Franciszek Smuda jednego dnia mówi, że „selekcja została zakończona”, a potem wybucha taka bomba, wywracająca hierarchię w zespole, burząca atmosferę… Dodatkowo trzeba zapytać, dlaczego Melikson – jeśli już ma grać w naszej kadrze – trafia do niej dopiero teraz? Dlaczego nie pół roku temu? Dlaczego wówczas nikt nie wysłał mu powołania? Wysyłamy i czekamy, jak zareaguje. Przyjedzie czy nie? Być może nie zdążyłby Maor wbić dwóch bramek dla Izraela i dziś sposób postrzegania byłby mimo wszystko troszkę inny.

Kolejna sprawa – wiele osób pisze do nas: „Ciekawe, co napiszecie, jak dzięki Maorowi wyjdziemy z grupy?”. A co mamy napisać? Nasza kadra zbudowana jest na oszustwie, nie różnimy się niczym od tej juniorskiej kadry Nigerii, w której grali faceci mający po 27 lat. Oszustwo nas brzydzi. Oszustwo odraża. I dlatego odraża nas reprezentacja Polski zespół Franciszka Smudy. Przykro nam, że kadra została zeszmacona i dlatego nie będziemy jej kibicować. Wyjdzie z grupy? Niech wychodzi. Kilka innych zespołów też wyjdzie i to w uczciwy sposób. I właśnie na te zespoły będziemy patrzeć z sympatią.

W sprawie Meliksona widzimy tak naprawdę tylko jeden plus – być może (być może!) jego dobra gra mogłaby wpłynąć na zmarginalizowanie antysemityzmu w Polsce, nad którym bardzo ubolewamy. Jest to jednak broń obosieczna – tak naprawdę antysemityzm może się jeszcze nasilić. Zwłaszcza, gdy głos będzie zabierał menedżer Dudu Dahan…


* * *

Maor Melikson właśnie wydał oświadczenie, w którym… daje sobie trochę czasu.

„Zdecydowałem, że obecnie nie jestem gotowy, aby grać dla reprezentacji Izraela lub dla reprezentacji Polski. To moja osobista decyzja, nie mająca nic wspólnego z krytyką, jaka na mnie spadła w ostatnich dniach. Poinformowałem o decyzji prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, pana Grzegorza Lato, a także trenera Franciszka Smudę, którzy przyjęli moje stanowisko ze zrozumieniem. Uznałem, że nie byłoby w porządku wobec polskich kibiców, gdybym grał w reprezentacji Polski, a także gdybym w obecnej sytuacji wrócił do kadry Izraela. Zdaję sobie sprawę z konsekwencji mojego wyboru.

Chciałbym się teraz skoncentrować na grze w klubie. Naszą drużynę czekają ogromne wyzwania zarówno w lidze, jak i w europejskich pucharach, i chcę zrobić wszystko, aby osiągnąć cel, jakim jest zdobycie mistrzostwa Polski i dobra gra w Lidze Europejskiej”.

Bardzo jesteśmy ciekawi, jak on sobie to wyobraża – wygląda to jak błaganie, by selekcjoner Izraela wycofał powołanie na najbliższe mecze. O ile się nie mylimy, jeśli nie wycofa, a Melikson nie przyjedzie – zawodnikowi grozić będzie dyskwalifikacja w rozgrywkach międzynarodowych. W każdym razie facet nie dość, że jest żenujący, to jeszcze zachowuje się wyjątkowo niepoważnie. Niedługo zmieni zdanie, czy w ogóle chce grać w piłkę, czy może jednak przerzuca się na tenis stołowy.

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama