Zapomniany Janusz Olędzki rozsyła do dziennikarzy smsy o treści: „Jestem na treningu Chelsea oraz meczu. Jak wrócę, pogadamy, Olędzki”. Hmm… Troszkę wstyd się tak wpraszać na łamy gazet. Mógłby na przykład ktoś te nędzne próby błyśnięcia w mediach opisać – co właśnie robimy – i wtedy zamiast lansu jest obciach. To jak z Marcinem Najmanem, który dzwonił do „Faktu” i mówił: – Przyślijcie paparazzi, będę siedział w kawiarni z Małgorzatą Foremniak.
Medialne zaloty Olędzkiego przyniosły efekt – zadzwonił PAP i puścił notkę, jak to nasz rodak pracuje dla Abramowicza. Możecie to już przeczytać na kilku portalach. My reklamowanie Olędzkiego jednak sobie darujemy – zwyczajnie go nie lubimy.
„Jak wrócę, pogadamy” – ale o czym? I skąd ta pewność, że „pogadamy”? Raczej nie pogadamy, wolimy się nudzić.