Kiedy Józef Wojciechowski zaczyna wściekać się na wszystkich wokół i ze złości tupać nogami, wtedy – mimo wszystko – ma to pewien urok. Nawet jak zbeszta swoich zawodników, to ukradkiem puszcza oko: ja tylko robię show, lubię to. Poza tym, co najważniejsze, jemu wolno więcej – jest przeraźliwie bogaty, więc płaci i wymaga, ma swoje kaprysy i szaleństwa, należne ludziom o tym statusie. Kiedy jednak w Wojciechowskiego próbuje bawić się jakiś golas z Bielska-Białej, pan Jerzy Wolas, to na kilometr śmierdzi to zwykłym buractwem. Też JW, ale jednak inny. Buraczany. Jakby go pięć minut wcześniej poproszono o zejście z ciągnika.
– Niektórzy kopacze, bo w Polsce jest tylko kilku piłkarzy, nieco się rozpanoszyli. A przecież nawet w burdelu musi być porządek, a moim zadaniem jest posprzątać. Wyplewię wszystkie chwasty. Oni zarabiają pieniądze, a nic nie pokazują. Nie zasługują na takie wypłaty, bo grają jak ogórki. Klub to jest zakład pracy. Proszę mi pokazać miejsce, gdzie da się zarobić więcej, pracując dwie godziny dziennie – powiedział bielski JW na łamach „Sportu”. I dalej: – Tym niemniej przekazałem Markowi Sokołowskiemu, że w zespole zaczyna się wyścig australijski. Po każdym słabszym meczu odpadać będzie najgorszy. Zrobiłem kiedyś coś podobnego za trenera Marcina Brosza. Pamiętam, że na mecz pojechał z szesnastoma piłkarzami. I poskutkowało. Jeśli zajdzie taka konieczność, to zrobię to raz jeszcze. Nie będę stał z założonymi rękoma.
W burdelu musi być porządek, wyplewię chwasty, grają jak ogórki, wyścig australijski… Ten gość się szaleju nażarł? Wypadałoby napisać, żeby pracę z drużyną zostawił trenerowi, ale… – Utworzyło się w klubie, nie obrażając uczuć religijnych, kółko różańcowe, czyli towarzystwo wzajemnej adoracji. Zwyczajowo jest tak, że w klubie pracuje trener, asystent i trener bramkarzy. Nie ma potrzeby, aby było dwóch asystentów. W momencie, kiedy trener Kasperczyk przychodził do klubu, pracowało dwóch trenerów – Wilk i Świderski. Dopóki były efekty takiego układu, nie ruszaliśmy go. Teraz postanowiliśmy to zmienić. Trzeba oszczędzać – argumentuje zwolnienie drugiego trenera. I dodaje, że już szuka nowego pierwszego szkoleniowca: – Zaczynam się rozglądać. Będę prowadził na ten temat rozmowy. Zdobyliśmy tylko dwa punkty u siebie. Jeśli nie zaczniemy u siebie wygrywać, to będzie gorąco.
Jak to się mówi – dać małpie brzytwę… Niby JW, ale jak dla nas to nie Wolas, tylko golas. Jak chce robić rewolucje i błyszczeć w mediach, to niech najpierw wygra w totka (najlepiej w Niemczech czy we Francji), a potem zabiera się za drużynę. Facet najwyraźniej nie zauważył kilku oczywistych niby spraw. Podbeskidzie zajmuje dwunaste miejsce w tabeli, co nie jest wynikiem złym, a i sześć zdobytych dotąd punktów to nie powód do rozpaczania. Może szanownemu panu prezesowi umknął fakt, że w ataku jego drużyny gra zawodnik sprowadzony z rezerw Viktorii Ł»iżkow oraz chłopak z Perły Złotokłos. Nie ma tam zawodzącego Ebiego Smolarka czy znajdującego się pod formą Roberta Jeża. Niech się prezesunio rozejrzy po szatni i powie: niby dlaczego Podbeskidzie miałoby mieć więcej punktów? Bo on tak chce? A racjonalne argumenty? Dlaczego miałoby wygrać z Ruchem Chorzów? W której formacji Ruch jest gorszy od Podbeskidzia? Tam na ławce siedzi Zieńczuk, a do kadry meczowej nie łapie się Komac. W Podbeskidziu z rezerwy wchodzi 29-letni Ziajka, kimkolwiek jest. Czy to nie Podbeskidzie płaci najgorzej w całej lidze? Oczywiście, że Podbeskidzie.
Zajmij się chłopie szukaniem sponsorów (za to bierzesz pensję), a nie ruganiem trenera i piłkarzy. Słabo płacisz słabym piłkarzom, a myślisz, że z ciebie Abramowicz, a z Podbeskidzia Chelsea. Pokory trochę. Ruch Chorzów wygrał 1:0 po ciężkim meczu – zaakceptuj to.
Jak chce ten cały Wolas wyrywać chwasty, to niech idzie pielić ogródek, bo jak patrzymy – tylko do zarządzania ogródkiem się nadaje. No i do wyścigu australijskiego: odpada jako pierwszy. Na bank piłkarze patrzą na niego jak na głupka, któremu się wydaje, że zarządza sklepem spożywczym Społem i że jak krzyknie na panią Basię zza lady, to ona pokroi boczek dwa razy szybciej.