W myśl przeboju „Nic nie może przecież wiecznie trwać” spodziewaliśmy się, że Arsenal w końcu odkupi swoje winy z ostatnich tygodni i delikatnie zatrze beznadziejne wrażenie po blamażu na Old Trafford. Nic z tych rzeczy, złe dni dłużą się dla kibiców „Kanonierów” w nieskończoność. Po kompromitacji z Blackburn nasuwa nam się prosty wniosek – tożsamość wielkiego zespołu na dobre wyniosła się z Emirates. Jej fragmenty odjechały w torbie podróżnej Clichy’ego, cząstkę zwinął ze sobą Fabregas, resztki zgarnął Nasri. Mentalność zwycięzcy uchowała się tylko u bramkarza, który nadal czeka na trofeum w dorosłej piłce. Wygląda na to, że Wojciech Szczęsny jeszcze trochę zaczeka. Wierzymy, że starczy mu cierpliwości…
Najwyższe noty dla bramkarza nigdy nie wróżyły w klubie zbyt dobrze. Jeśli powtarza się to tydzień w tydzień, chodzi zwykle o ekipy z dołu tabeli. Tym sposobem w bramce Derby County szalał kiedyś Mart Poom, a w Boltonie do dziś świetnie prezentuje się Jaaskelainen. Porównania Arsenalu do słabiutkich „Kłusaków” nie są przypadkowe. Gdyby piłkarze Wengera nie ograli w poprzedniej kolejce Swansea, zajmowaliby ostatnie miejsce w lidze.
Obecnie nie pozostaje nam nic innego, jak tylko współczuć Szczęsnemu, że ma w swoim otoczeniu samych amatorów. Zamiast pomagać, jeszcze utrudniają, a dwa swojaki w jeden dzień odbierają mowę. Jeszcze dekadę temu, taki Djourou nie powąchałby murawy. Pewnie nie usiadłby nawet na ławce, bo pewniejszym rozwiązaniem byłby zapomniany Łotysz Stepanovs. Poziomem gry do Szwajcara doskoczył wczoraj Koscielny. Jesteśmy w szoku, że Wojtek powstrzymał się i nie zacisnął rąk na szyi jednego z nich.
Kiedyś w podobnej sytuacji Borucowi puściły nerwy i rzucił się na Gary’ego Caldwella. Szczęsny jak na razie do nikogo nie pyskuje i zdaniem Jana Tomaszewskiego całe szczęście. – Wojtek niech w tej chwili nie zabiera głosu i nie dyskutuje. Zgadzam się, że jest w tej chwili najlepszym piłkarzem Arsenalu, ale nie ma tam jeszcze pozycji do gadania. Na razie musi utrzymać pokorę z meczu z Manchesterem, nie powinien się wyrywać, ani oceniać – twierdzi „Orzeł Górskiego” w rozmowie z Weszło.
Los zdążył już skarcić Szczęsnego, kiedy tylko szydził ze starszych graczy na Twitterze. – Jak myślicie, w co celował Ashley Cole, kiedy podchodził do piłki? – pisał 21-latek po odpadnięciu Chelsea z FA Cup w serii rzutów karnych. Niedługo później fani „The Blues” mogli pokładać się ze śmiechu, bo błąd Polaka w komunikacji z Kościelnym kosztował Arsenal porażkę w finale Carling Cup. Lepszej nauczki nie można było dostać.
Mecz z Birmingham poszedł szybko w niepamięć, bo Wojtek niedługo później zdobył uznanie w oczach klubowych legend. – Szczęsny ma świetlaną przyszłość. Jest stare powiedzenie: jeśli jesteś wystarczająco dobry, to znaczy, że jesteś w odpowiednim wieku. Ma pewność siebie i wiarę w swoje umiejętności, które kwalifikują go do gry w Arsenalu – twierdził Bob Wilson. Problem w tym, że… reszta graczy nie za bardzo pasuje do zespołu, który zwycięstwa miał w swoim DNA.
– Tutaj zrobiono coś złego nie tylko w przygotowaniach, ale i w transferach, przez co dochodzi do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Trener będzie szukał jakiejś przyczyny, ale cieszy mnie, że Wojtek był znowu najlepszy. Jak się wygrywa, wszyscy jesteśmy mądrzy, a w takich momentach dochodzi do różnych podszeptów. Jeden na drugiego zrzuca – kontynuuje Tomaszewski.
Polak ma prawo być sfrustrowany, bo po przyjściu do klubu trenował w towarzystwie Henry’ego i Hleba. Zaraz po ich odejściu walizki spakowali kolejni gwiazdorzy: Kolo Toure i Adebayor. Wenger potrafił wybrnąć, bo w międzyczasie kreował nowego lidera. Szybkie reakcje były decydujące, ale po stracie Nasriego mamy wrażenie, że francuski menedżer ma już tylko opóźniony zapłon. Andre Santos i Park Chu-Young może wnieśliby od razu nową jakość do gry, ale w zespole Wigan lub Norwich City. To jeszcze nie wszystko, bo czasu potrzebuje nawet Arteta…
Wenger na dobre traci grunt pod nogami, a winy w beznadziejnej postawie swoich graczy doszukuje się w koncentracji. Po wczorajszej porażce twierdził, że w grze zauważył wiele pozytywów. My dostrzegliśmy tylko jeden – Arsenal stracił na wyjeździe o połowę bramek mniej niż w poprzednim meczu ligowym. Mimo to, na angielskich forach słychać powoli głosy, że Francuza trzeba wypierdolić dyscyplinarnie…
Na Emirates klęską skończyło się już nawet leczenie zszarganych nerwów własnych kibiców. Świadkowie blamażu z Manchesterem dostali darmowe wejściówki na dowolny mecz wyjazdowy. Boimy się myśleć, ilu ludzi chciało sobie poprawić humor wyprawą do Blackburn… Dla odmiany, dla Szczęsnego droga wylotowa z Londynu mogłaby się okazać zbawienna. Na razie jeszcze brak ciekawych drogowskazów, ale wszystko do czasu. Szejkom z Manchesteru City wystarczyłaby słaba forma Joe Harta…
FILIP KAPICA
