Licznik dla Legii znów zaczął bić. Czy uda się wyrównać wynik z poprzedniego sezonu? Wtedy zanotowano jedenaście porażek, teraz już trzy – wszystko więc możliwe. Zespół z Łazienkowskiej jak na razie przegrywa w lidze co drugie spotkanie (trzy na sześć rozegranych), więc celuje ambitnie – w piętnaście porażek. Tym razem legionistów pokonała Polonia, która te trzy punkty po prostu wyszarpała – było to minimalne, ale w pełni zasłużone zwycięstwo „Czarnych Koszul”. Za ambicję, zadziorność, walkę na sto procent, pasję – za to wszystko należą się piłkarzom z Konwiktorskiej ogromne brawa.
Legia przegrała trzy ostatnie spotkania, ale każde inaczej. Z Podbeskidziem – nie grała przez 90 minut. Z PSV – nie grała przez pierwsze 45 minut. A z Polonią – nie grała przez drugie 45 minut. Widać więc, że wachlarz wariantów jest naprawdę szeroki, aż sami jesteśmy ciekawi, co zobaczymy w następnych tygodniach. Piłkarze lubią powtarzać, że „umieją przecież grać w piłkę, co już pokazali”, ale jak dla nas to zdecydowanie częściej pokazują, że nie potrafią. Gdyby grę Legii uśrednić, wyjmując dwa najlepsze i dwa najgorsze spotkania, a wnioski wyciągając na podstawie pozostałych – byłoby naprawdę przykro. Ta drużyna gra w piłkę tak, że aż zęby bolą, a jedyne jej akcje ofensywne to indywidualne zrywy, zazwyczaj z kontry, zazwyczaj Radovicia. Trener Maciej Skorża – permanentny kandydat kibiców Legii do beatyfikacji – woli na prawej stronie wystawić dwóch obrońców, niż zaryzykować wariantu ofensywnego, tak jak podnieca się na samą myśl o trzech defensywnych pomocnikach. Nie wiemy, na której pozycji w lidze Legia zakończy sezon, może nawet na pierwszej (wątpliwe, ale niewykluczone), w końcu w poprzednim sezonie mimo jedenastu porażek była trzecia. Ale gdziekolwiek zakończy, trzeba sobie jasno powiedzieć – do pchania karuzeli, a nie na boisko! Połowa tych piłkarzy – kręcić watę na molo, a nie w piłkę grać. Janusz Gol przebuja się na golu w Moskwie ze dwa lata, ale co to w ogóle za zawodnik? Jakie ma atuty? Odbiór piłki? No nie za bardzo. Dokładne podanie? No nie za bardzo. Strzał z dystansu? No nie za bardzo. OK, umie uderzyć głową, nie jakoś nadzwyczajnie, ale umie. Generalnie jest to jednak całkowity średniak i takich średniaków jest w tym klubie wielu. W Ruchu Chorzów miałby chłopak problem, żeby wygrać rywalizację z Malinowskim i Straką.
Dobra, nie będziemy się pastwić, bo… pewnie jeszcze będzie na to okazja. Ale słówko o Ljuboji – kibic w młynie w czasie meczu spala więcej kalorii, niż on przez 90 minut na boisku.
Brawa należą się Polonii, bo miło się oglądała zespół aż tak napędzany chęcią zwycięstwa. Oczywiście, tam też mają kilku ogórków i kilku leni, bo co dzisiaj robił (tzn. nie robił) na boisku Bonin, albo co potrafi (tzn. czego nie potrafi) Sultes, albo jak interweniował przy golu dla Legii Sadlok (interwencja pod tytułem: „Panie Radović, proszę się nie spieszyć i spokojnie przymierzyć”)… Były gorsze elementy tego całego łańcucha, ale ostatecznie o wygranej zadecydował hart całego zespołu, walka Trałki i Jodłowca, inteligencja Jeża, szaleństwo (pozytywne) Wszołka czy też dobra forma – w drugim meczu – Todorovskiego. Gola na 2:1 zdobył Cani, o którym Zbigniew Boniek mówi, że przyszedł za darmo, jeszcze nie zdążył niczego na dobrą sprawę zawalić, a już go obwołano wielkim niewypałem.
Na mecz przyszło sporo kibiców Polonii, natomiast nie było kibiców Legii, ponieważ zaprotestowali przeciwko zbyt małej ich zdaniem liczbie biletów (bodajże 350). Jest to jakiś absurd, ponieważ ta liczba wejściówek to przecież regulaminowe pięć procent pojemności obiektu. Ł»eby fanów z Łazienkowskiej mogło wejść więcej, trzeba byłoby zbudować większy stadion. Jednak przeciwko większemu stadionowi dla Polonii protestowali sami legioniści, wznosząc hasła, że budować należy raczej żłobki. W związku z tym trzeba stwierdzić – mają za swoje.
W drugim niedzielnym meczu Cracovia przegrała u siebie ze Śląskiem Wrocław. Nie było to spotkanie, które gospodarze koniecznie musieli zakończyć bez punktów, ale też pretensji do losu zbyt wielkich mieć nie mogą. Jak patrzymy na grę zespołu Jurija Szatałowa, to w oczy rzucają nam się środkowi pomocnicy. Otóż spośród wszystkich drużyn całej ligi, na środku boiska Cracovia wystawia chyba najgorszą dwójkę – Szeligę i Bojlevicia. Z takim środkiem to niestety zrobić nic się nie da – dosłownie nic. Ani oni nikomu nie podadzą, ani nie strzelą (chociaż Bojlević ciągle sądzi, że strzeli i wali po trybunach). Ma więc Cracovia różne dziury, ale w środku pomocy prawdziwy krater. Jedyny pomocnik, który umie pograć piłką – Cahalon – wszedł na boisko dopiero na ostatni kwadrans. Jakim cudem przegrał rywalizację ze wspomnianymi wcześniej słabiakami, wie tylko Szatałow.
Śląsk nie grał wielkiego meczu, ale swoje robił i raz na jakiś czas niepokoił Kaczmarka, na pewno częściej niż Cracovia Kelemena. W pierwszej połowie dobrą okazję zmarnował Sebastian Mila, wrocławianom należał się też rzut karny za zagranie ręką w polu karnym.
Po siedmiu kolejkach Cracovia ma tylko dwa punkty, czyli… mniej niż w tym samym momencie w poprzednim sezonie – wtedy miała trzy. Na pocieszenie (chociaż w pocieszaniu nie jesteśmy zbyt wiarygodni) napiszemy, że Śląsk miał wówczas tylko cztery punkty, a skończył sezon na drugim miejscu.
PS Wojciech Kowalczyk dzwoni i pyta: – Jak to jest, że w czwartek Jakub Kosecki wchodzi na końcówkę meczu z PSV, a w niedzielę brakuje dla niego miejsca nawet na ławce rezerwowych, wchodzi natomiast Górski? Kosecki nagle zrobił się taki słaby czy w Holandii zagrał za ładne oczy?
Polonia Warszawa – Legia Warszawa 2:1 (oceniał Mariusz Piekarski)
Polonia: Sebastian Przyrowski 7 – Aleksandar Todorovski 7, Tomasz Jodłowiec 8, Maciej Sadlok 5, ÄorÄ‘e ÄŒotra 6 – Grzegorz Bonin 2 (46 Paweł Wszołek 6), Łukasz Piątek 5, Łukasz Trałka 7, Róbert Jeپ 6, Pavel Ł ultes 3 (72, 10. Daniel Sikorski 4) – Łukasz Teodorczyk 6 (56 Edgar Çani 6).
Legia: DuŁ¡an Kuciak 6 – Jakub Rzeźniczak 5 (64 Michał Ł»yro 5), Ivica Vrdoljak 4, Michał Ł»ewłakow 5, Jakub Wawrzyniak 6 – Artur Jędrzejczyk 6, Ariel Borysiuk 6, Janusz Gol 2, Miroslav Radović 7, Maciej Rybus 6 (86 Maciej Górski) – Danijel Ljuboja 5.
Cracovia – Śląsk Wrocław 0:1 (oceniał Grzegorz Szamotulski)
Cracovia: Wojciech Kaczmarek 6 – Andraپ Struna 4, Łukasz Nawotczyński 5, Arkadiusz Radomski 5, Krzysztof Nykiel 4 – Aleksejs Vi١نakovs 3 (69 Rok Ł traus 4), Vladimir Boljević 2, Sławomir Szeliga 2 (76 Jan HoŁ¡ek), Saïdi Ntibazonkiza 4 – Andrzej Niedzielan 3 (66 Tamir Kahlon 6), Koen van der Biezen 3.
Śląsk: Marián Kelemen 6 – Tadeusz Socha 3 (78 Amir Spahić), Piotr Celeban 6, Dariusz Pietrasiak 7, Mariusz Pawelec 5 – Waldemar Sobota 6, Dariusz Sztylka 5, Rok Elsner 5, Sebastian Mila 4 (60 Mateusz Cetnarski 4), Łukasz Madej 5 (76 Piotr Ćwielong) – Johan Voskamp 4.