Piątki zdominowane przez „Przegląd Sportowy” i to się już pewnie w tym sezonie nie zmieni. Hmm, wiedzieliście, że Skerla grał z Van Nistelrooyem?
PRZEGLĄD SPORTOWY
Jak zawsze w piątek, „Przegląd Sportowy” oferuje brutalną dawkę czytania. Z ręką na sercu piszemy – poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, sobota – w te dni możecie darować sobie zakup „PS”, ale już w piątek kilka złotych warto wydać.
Co dzisiaj ciekawego? W dodatku przedligowym niezły wywiad z Cezarym Kucharskim, poprawny materiał o zapomnianym Januszu Romanowskim (ale o nim bez niego) i bardzo fajny tekst o Andriusie Skerli. Tak szczerze, to kojarzyliśmy, że grał w słabym szkockim klubie, ale kompletnie przeoczyliśmy fakt, że występował też w bardzo mocnym wówczas PSV Eindhoven. Fragment…
Byłem dwa tygodnie w Eindhoven. Dick Advocaat zaproponował mi 5-letni kontrakt. Zapłacili 400 tysięcy dolarów.
Różnica była kolosalna. Warunki treningowe, kibice… Inny świat. Na początku grałem ledwie kilka spotkań, wtedy gdy kontuzjowany był Jaap Stam. Najlepszy czas w PSV miałem, gdy przyszedł Bobby Robson. To był trudny czas, wielu doświadczonych zawodników odeszło. Stam do Manchesteru United, Boudewijn Zenden i Philipp Cocu do Barcelony, a Luc Nillis do Aston Villi. Robson nie bał się postawić na młodych piłkarzy. Choćby Ruuda van Nistelrooya, Dennisa Rommedahla, Wilfrieda Boumę i mnie. Jestem mu wdzięczny. Miałem zaledwie 20 lat, a do klubu przyszedł wtedy Jurij Nikiforow, świetny rosyjski stoper. A Robson dał mi szansę. To był bardzo dobry człowiek. Starczy facet z młodą duszą.
Jedyne, co nam się w tym materiale nie podoba, to tytuł – „Obieżyświat Litwin Skerla”? Kto obstawia, że początkowo było „Obieżyświat Andrius Skerla”, ale się nie zmieściło?
Jest też w „PS” dobrze napisany, duży tekst o Dudu Bitonie z Wisły i cała masa zapowiedzi. Z zapowiedziami, jak zwykle – jedne bardziej udane, inne mniej. Antoni Bugajski na początku dodatku prognozuje, kto może błysnąć w weekend. Wśród pięciu kandydatów Robert Szczot. Czytamy: „Szczot jest w ŁKS i ma wiele powodów, by błysnąć właśnie przeciwko Górnikowi”. My znamy jeden powód, dlaczego nie błyśnie – jest kontuzjowany, o czym zresztą dowiedzieliśmy się z kolejnych stron „Przeglądu”.
Aha, co nas jeszcze zdziwiło w „PS”, to noty dla obrońców Wisły za mecz z Odense? Powiedzcie sami – też dalibyście Jaliensowi i Chavezowi po piątce?
FAKT
W „Fakcie” bez rewelacji – czołówka o tym, że Voskamp mówi coraz lepiej po polsku jakoś nie rzuca na kolana. Gdyby mówił coraz gorzej – jak „Franz” – to by nas interesowało bardziej. Zjazd piłkarzy Zagłębia pod ziemię też już trochę przeterminowany, a i zdjęcia lepsze widzieliśmy w lokalnej prasie – bo faktycznie spod ziemi, a nie z przebieralni.
GAZETA WYBORCZA
Jedna zapowiedź (ligowa) plus dwa pucharowe sprawozdania, czyli wszystko, co już wiedzieliście przed zakupem gazety. Dobre chociaż to, że sprawozdania sprawnie napisane i lektura nie męczy.
SPORT
„Sport” otwiera Ruchem, w którego zainwestowało miasto Chorzów. W tekście znaleźliśmy wypowiedź Miłosza Staweckiego, która nas rozbroiła: – Proszę jednak zauważyć, że nie sprzedajemy zawodników, że stale wzmacniamy zespół. Wchodząc na giełdę wyznaczyliśmy polskim klubom nowe standardy, więc nie zasypiamy gruszek w popiele.
Nowe standardy? Czy ktoś potrafi wskazać, w czym konkretnie Lech, Legia czy Wisła miałaby się wzorować na Ruchu? Nowe standardy – dobre sobie! Czy te nowe standardy polegają na braniu dwumilionowej pożyczki od miasta? O tej właśnie pożyczce Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa, mówi: – Zaskoczył nas w czerwcu Ruch zgłaszając się po nią. Jesteśmy jednak już u końca negocjacji, ustalamy warunki zabezpieczenia spłaty pożyczki. To ważna sprawa, bo owe dwa miliony musieliśmy pożyczyć od edukacji.
Pożyczyć od edukacji? To tak się da? Edukacja ma wolne dziesięć baniek i jak ktoś chce pożyczyć dwie, to bierze? Coś przeoczyliśmy, Chorzów jest naprawdę polską Coimbrą?
Ponadto w „Sporcie” znajdujemy interesującą informację, że prezesem GKS-u Katowice może zostać Zbigniew Koźmiński, mający za sobą działalność w Wiśle, Pogoni, Górniku i Piaście (coś przeoczyliśmy?). Z zawodu – pan prezes. Z wykształcenia – dyrektor.
Jest też w „Sporcie” wywiad z Orestem Lenczykiem, ale ten sam, który dzień wcześniej był w okrojonej wersji w „PS”. Tutaj przewijają się dokładnie te same wątki, ale są też nowe. Na przykład ten…
– Co się dzieje z Abramowiczem?
– Wydawało mi się rok temu, że Abramowicz fizycznie był materiałem doskonałym i zostało jedynie doskonalić jego grę w piłkę. Ten chłopak dużo umie. Lewą nogą potrafi dokładnie dośrodkować, jest ambitny, twardy, wślizgiem też się nie boi zagrać. A jednak wrócił do Młodej Ekstraklasy, bo tutaj jest potrzebna cierpliwość. Kiedy sprowadzałem z Pabianic, z V ligi Komorowskiego do Bełchatowa, patrzono na mniej jak na idiotę. Ale byłem cierpliwy. Pół roku był w klubie. Śmiano się. W rezerwie… siadał na rezerwie. Mówiłem do trenera: „wpuść go”. Minął kolejny rok. Ponieważ zajęliśmy to cholerne drugie miejsce i Europa się otworzyła, plany były niesamowite. Będą pieniądze, będą zawodników kupować… To się kolejnych naszych graczy odpuszczało, żeby „nowym” miejsce zrobić. Wtedy też opuścił klub Rafał Grodzicki, bo raz grał, a raz nie. Ruch się nim zainteresował. Wracając do Komorowskiego: wypożyczono go do Zagłębia Sosnowiec i grał tam pół roku non stop, jednak w Bełchatowie dalej było zajęte miejsce, więc oddano go do Polonii Bytom. Tam grał z Legią, strzelił im trzy bramki. I się zaczęło. Ja w dalszym ciągu nie mogę powiedzieć, że jego gra to jest absolutna ekstraklasa. Prawą nogą to chyba lepszy jestem od niego… o głowę. Ale jego ambicja, waleczność, gra głową, dośrodkowanie tą lewą nogą…. Do dzisiaj jest w Legii. Jakiś tam Choto i jakiś tam Astiz nie grają, a gra właśnie Komorowski. Zastanawiam się, patrząc na naszego Dawidka Abramowicza, czy to nie jest podobna sytuacja.



