Nowa miotła

redakcja

Autor:redakcja

15 września 2011, 23:43 • 6 min czytania

Dziwaczny na pozór kierunek poszukiwań nowego trenera wybrali działacze „Starej Damy”. Wydawać by się mogło, że po dwóch sezonach pełnych upokorzeń pora uderzyć się w piersi i sięgnąć po uznane w Europie nazwisko. Spekulowano na temat Van Gaala, kolejny raz pojawił się pomysł Hiddinka, do tego, bez klubu pod koniec czerwca pozostawali Lippi i Ancelotti – nic tylko wybrać tego właściwego i pod jego przewodnictwem podjąć próbę nawiązania do czasów świetności. Jednak Andrea Agnelli, prezydent turyńskiego klubu, po raz kolejny postanowił pójść pod prąd i tym razem postawił na byłego kapitana swojej drużyny – Antonio Conte.
Bliźniaczo podobna sytuacja miała miejsce przed dwoma sezonami – wtedy „włoskim Guardiolą” miał zostać podobno zdolny uczeń Marcello Lippiego, Ciro Ferrara. Słynny środkowy obrońca podjął się jednak niezwykle trudnej misji – postanowił przeformować tradycyjne 4-4-2 z ofensywnie grającymi skrzydłowymi w 4-3-1-2, w roli ofensywnego pomocnika osadzając Brazylijczyka Diego, na którego sprowadzenie wydano blisko 25 milionów Euro. Pomimo obiecujących zwiastunów (wygrana 3-1 w drugiej kolejce z Romą na jej boisku) cała misja zakończyła się spektakularną klapą i dymisją Ferrary w połowie sezonu. Dlaczego? Cóż, ile osób, tyle opinii. Zdaniem części obserwatorów głównym problemem był Diego, który przebłyski kreatywności przeplatał z bolesnymi stratami i nigdy nie zgrał się z Alessandro Del Piero w stopniu oczekiwanym przez kibiców. Momenty słabości zbyt często zdarzały się także przepłaconemu Felipe Melo, którego bezmyślne wykupienie za ponad dwadzieścia milionów Euro najlepiej obrazuje absolutny brak koncepcji w ówczesnej ekipie Juve. Obu Brazylijczyków dziś w Turynie już nie ma – Diego po tym, jak niedawno prawie spuścił ekipę Wolfsburga do drugiej ligi, dziś jest kreowany na zbawcę Atletico, Melo zaś wylądował na wypożyczeniu w Galatasaray. Dramatyczną sytuację klubu próbował ratować zapomniany Alberto Zaccheroni, ale ostatecznie udało mu się ukończyć sezon na siódmym miejscu – ostatnim gwarantującym występ w europejskich pucharach.

Reklama

Grę „Starej Damy” w ostatnim sezonie miał odmienić Luigi Del Neri, który do Turynu przybywał jako bohater Genui tuż po tym jak wprowadził miejscową Sampdorię do Ligi Mistrzów. Doświadczony szkoleniowiec powrócił do „klasycznego” 4-4-2, jednak wciąż nie potrafił poukładać gry Juventusu w defensywie. Efektem aż 47 bramek straconych w lidze (dla porównania – spadająca z ligi… Sampdoria straciła ich 49!) i rozczarowujący brak europejskich pucharów w obecnym sezonie, pierwszy (nie licząc przerwy związanej z Calciopoli) od sezonu 1990/91. W świetle tych wydarzeń Andrea Agnelli nie mógł podjąć innej decyzji i zwolnił włoskiego szkoleniowca rok przed wypełnieniem kontraktu.

Powrót do klubu Antonio Conte przyjęto jednak z mieszanymi uczuciami – dominowały opinie, że wprawdzie może się on poszczycić większymi sukcesami trenerskimi niż Ciro Ferrara, jednak nie jest osobą gwarantującą powrót na szczyt. Fakt – wygranie Serie B z Bari i awans ze Sieną ładnie wyglądają w CV, jednak nie mogą nikogo rzucać na kolana. Conte przekonał szefostwo Juventusu w dużej mierze swoją wizją i planem taktycznym, który od pierwszych dni zaczął wcielać w życie. Jego spojrzenie na 4-4-2 zakłada o wiele bardziej ofensywną grę niż dotychczas – to praktycznie 4-2-4, w którym bardzo odpowiedzialną rolę pełnią skrzydłowi. Poza modyfikacją samego systemu, ważną rolę niewątpliwie będą odgrywać nowi wykonawcy, których transfery to w dużej mierze zasługa żądań Conte. Zanim przejdziemy do najgłośniejszych nazwisk bohaterów letniego mercato w Turynie, warto zacząć od zmiany niezwykle symptomatycznej. Oto po czterech sezonach dzielnej walki Juventus postanowił podziękować za współpracę Zdenkowi Grygerze. Czeski obrońca był w ostatnich miesiącach powszechnym obiektem kpin ze strony kibiców, ale cały jego pobyt w „Starej Damie” należy uznać za jedno wielkie rozczarowanie.

Reklama

Następcą Czecha został Stephan Lichtsteiner – zdaniem ekspertów obok Ignazio Abate najlepszy prawy obrońca Serie A ostatniego sezonu. Popularny „Forrest Gump” posiada wszystkie atrybuty niezbędne bocznemu obrońcy i ma szansę w wyraźny sposób podnieść jakość kruchej formacji defensywnej turyńskiej drużyny. Wydawało się, że po przeciwnej stronie boiska zobaczymy innego Szwajcara – sprowadzonego za darmo z Sampdorii Reto Zieglera – jednak decyzją Conte tuż przed startem nowego sezonu wypożyczono go do Fenerbahce. Kontrowersyjny wybór młodego szkoleniowca można wytłumaczyć w bardzo prosty sposób – kontrakt z Zieglerem podpisano przed dogadaniem warunków współpracy z nowym trenerem, który najzwyczajniej w świecie nie widział dla niego miejsca w drużynie. Mimo wszystko pozbycie się solidnego i ogranego w Serie A zawodnika może dziwić, tym bardziej, że jedyni piłkarze, jacy mogą obecnie grać w Juve na lewej obronie są albo kontuzjogenni i niepewni (De Ceglie) albo wypaleni (Grosso) albo wolą grać w środku (Chiellini).

Jednak wyobraźnię fanów rozpalają inni, z Andreą Pirlo na czele. Włoski playmaker został przez Conte osadzony w roli serca drużyny – ma przechodzić przez niego większość podań, to on ma regulować tempo gry i odpowiadać za rozegranie. Niewykluczone, że przy boku 32-latka nowej chęci do gry nabierze Claudio Marchisio, który przez ostatnie miesiące sprawiał wrażenie, jakby zatrzymał się w rozwoju. Wychowanek Juventusu o miejsce w drużynie będzie musiał walczyć z niezwykle skutecznym Arturo Vidalem, który opromieniony znakomitym sezonem w barwach Bayeru ruszy na podbój włoskiej ligi. Zainwestowano także w skrzydła – duet Pepe/Krasić uzupełnił błyskotliwy Eljero Elia, który aby wygrać sympatię Conte będzie musiał znacząco poprawić grę w defensywie. Oprócz niego pozyskano Emanuele Giaccheriniego – solidnego walczaka z Ceseny – oraz Marcelo Estigarribię, jedno z odkryć tegorocznego Copa America. Po nieudanych próbach sprzedaży Iaquinty i zwłaszcza Amauriego jest w kim przebierać w ataku – kwartet Vucinic, Matri, Quagliarella i Del Piero na papierze, jak na włoskie standardy, wygląda niezwykle obiecująco, a w obwodzie jest jeszcze doświadczony Luca Toni.

Pierwszy oficjalny mecz na nowym Stadionie Alpejskim musiał wlać nadzieję w serca fanów Juve. System Conte sprawdził się wybornie – drużyna rządziła piłką, osiągając 66% posiadania, nie dopuszczając przy tym rywala w okolice własnej bramki. Brylował Pirlo, który w debiucie zaliczył dwie asysty, dzielnie sekundowali mu Lichtsteiner, Vidal, Marchisio i Del Piero. Wynik 4-1 nie do końca oddaje rzeczywisty przebieg wydarzeń – sędzia nie uznał prawidłowej bramki dla Juve, Matri w sytuacji sam na sam trafił w słupek, a gol dla Parmy to efekt niefrasobliwości De Ceglie, który popełnił bezsensowny faul na Giovinco w polu karnym, za co w doliczonym czasie gry wyleciał z czerwoną kartką. Ale może to i lepiej – nikt w Turynie nie popadnie przez to w samouwielbienie a i sam Conte będzie miał nad czym myśleć. Obsada lewej obrony to jedno, ale jak zachować dobrą atmosferę przy tak licznej kadrze grając tylko w rozgrywkach Serie A? Jedna wygrana z Parmą to wprawdzie za mało, by wyciągać daleko idące wnioski, ale nie zapominajmy, że jeszcze w styczniu wynik spotkania pomiędzy tymi drużynami w Turynie był odwrotny. Pierwszy poważny sprawdzian przed podopiecznymi Antonio Conte już 2 października – wtedy na robiący wrażenie nowy stadion Juventusu przyjedzie broniący tytułu AC Milan.

KACPER BARTOSIAK

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Hiszpania

Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry

Braian Wilma
2
Wymęczone zwycięstwo Barcelony z trzecioligowcem. Ter Stegen wrócił do gry
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama