Tomasz Rząsa: następny, który nie wie, czego chce i opowiada bzdury

redakcja

Autor:redakcja

12 września 2011, 13:42 • 2 min czytania

Kompromituje się sztab naszej reprezentacji – tym razem Tomasz Rząsa, dyrektor ds. kontaktów z mediami. W „Przeglądzie Sportowym” pytany jest między innymi o zamieszanie z czerwoną kartką dla Ludovica Obraniaka. I Rząsa mówi tak: – Myśmy się również dowiadywali o tę sytuację. Według naszej wiedzy nie było przeciwwskazań, by Obraniak mógł zagrać… I dalej: – Gdy cała sprawa wynikła tuż przed meczem, uznaliśmy, że niepotrzebne było ryzyko, by wyjaśniać to na gorąco. Odpuściliśmy. Lepiej dmuchać na zimne.
Cóż to są za głupoty!

Tomasz Rząsa: następny, który nie wie, czego chce i opowiada bzdury
Reklama

Czerwona kartka otrzymana bezpośrednio (a nie na skutek dwóch żółtych) w meczu towarzyskim skutkuje odsunięciem od kolejnego spotkania. Jest to zasada, która obowiązuje od dawna. Wiedzą o tym na przykład Chilijczycy, którzy stracili dwóch piłkarzy w meczu z Hiszpanią i kilka dni później – przeciwko Meksykowi – już ich nie wystawili. A tu pan Rząsa mówi: – Według naszej wiedzy…

Jakiej wiedzy? Raczej według waszej niewiedzy! Według waszej ignorancji.

Reklama

Jest to obciach jakich mało, by selekcjoner nie wiedział – nie miał informacji – z kogo może skorzystać, a z kogo nie i dokonywał zmian pięć minut przed pierwszym gwizdkiem. I niech Rząsa nie tłumaczy, że to było „dmuchanie na zimne”. Gówno prawda. Zresztą, każdy może przez chwilę popatrzeć na „naszych” i na Niemców i samemu sobie odpowiedzieć na pytanie, kto miał lepsze informacje na temat regulaminu.

I tu szkoda, że nasi przeciwnicy tak się pospieszyli – gdyby zgłosili protest po spotkaniu i by im przyznano walkowera, dopiero by się niektórzy obudzili i przestali pieprzyć farmazony o dmuchaniu na zimne.

W swoją drogą, eksperyment z zatrudnieniem Tomasza Rząsy w sztabie reprezentacji Polski nie wydaje nam się szczególnie mądry, ani szczególnie odpowiedzialny. Mógłby się facet zdecydować – albo jest dyrektorem sportowym klubu ekstraklasy, albo pracuje w kadrze, bo choćby nie wiadomo jak się gimnastykował w wywiadach, jednego z drugim NIE DA SIĘ połączyć. Dobry dyrektor sportowy w terminach FIFA ma naprawdę lepsze zajęcia niż odpowiadanie dziennikarzom na pytania, czy Błaszczykowskiego boli kostka. Dobry dyrektor sportowy w tym czasie ogląda mecze – pierwszych reprezentacji, reprezentacji młodzieżowych albo juniorskich. Szuka, szuka, szuka. No, chyba że Rząsa uznał, że Cracovia ma już skład kompletny. Ale to chyba byłoby mało rozsądne.

Facet, zdecyduj się, na czym się znasz – czy na organizacji sportowej klubu ekstraklasy, czy na robieniu PR-u kadrze. A jeśli jesteś człowiekiem wielu talentów i potrafisz wszystko – zdecyduj się, której robocie masz zamiar poświęcać swój czas. Cracovia zasługuje na dyrektora, który pracuje na 100, a nie na 65 procent możliwości.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama