Quo vadis Arsenal?

redakcja

Autor:redakcja

11 września 2011, 21:45 • 3 min czytania

Arsenal Londyn – trzynastokrotny mistrz Premier League, zdobywca 10 trofeów Pucharu Anglii, coroczny uczestnik europejskich rozgrywek, w których niemal do końca liczy się w walce o zwycięstwo. Ale czy to wciąż Ci sami „The Gunners” co kiedyś?
Mija już 8 sezon, odkąd piłkarze Kanonierów osiągnęli ostatni triumf w lidze angielskiej. Ich największymi sukcesami przez ten czas były „jedynie” 2 wice-mistrzostwa oraz dwukrotne zajęcie 3 lokaty. Kibice zaczynają tęsknić za momentami największej świetności klubu, gdy jeszcze na Highbury bramki strzelał Thierry Henry, Denis Bergkamp, czy Fredi Ljungberg. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie jest to do końca wina drużyny, bo przecież angielska ekstraklasa to najlepsze rozgrywki krajowe na świecie. To prawda, lecz nie zapominajmy, że takie firmy jak Manchester United, czy Chelsea Londyn (mimo słabych lat przed nadejściem ery Abramowicza), regularnie potrafiły sięgać po mistrzowskie trofeum w ostatnich czasach. 7 ostatnich sezonów były przeplatane zwycięstwami „Czerwonych Diabłów” i „The Blues”. U tych pierwszych, zespół prowadzony jest przez prawdopodobnie najlepszego menadżera w historii brytyjskiego futbolu – Sir Alexa Fergusona, który w tym roku obchodzi dwudziestopięciolecie swej pracy na Old Trafford. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w ekipie Chelsea. Od momentu wykupienia przez rosyjskiego miliardera kapitału drużyny Niebieskich, nie było trenera, który pracowałby z zespołem co najmniej 4 lata. Przez ten czas londyński klub prowadzili tacy szkoleniowcy jak: Claudio Ranieri, Jose Mourinho, Avram Grant, Luiz Felipe Scolari, Carlo Ancelotti, czy ostatnio Andre Villas-Boas (obecny szkoleniowiec).

Quo vadis Arsenal?
Reklama

Dwa zupełnie różne teamy, budowane na różnych koncepcjach, a mimo tego z roku na rok, to one walczą o prym na krajowym podwórku. Czego zatem brakuje drużynie Arsenalu? Zacznijmy analizę od trenera.

Arsene Wenger – wieloletni szkoleniowiec Kanonierów, od półtora dekady związany z londyńskim klubem. Trzykrotnie osiągnął z nim mistrzostwo kraju i jako jedyny menadżer w historii angielskiej ekstraklasy, przebrnął cały sezon (2003/2004) bez porażki. To za jego czasów Arsenal stał się jedną z najbardziej rozpoznawanych marek piłkarskich świata. To Wenger właśnie zapoczątkował politykę inwestowania w młode talenty, które po oszlifowaniu trafiają do najlepszych klubów świata (choćby przykład Cesca Fabregasa). Cóż zatem można zarzucić Francuzowi? Wspaniałe osiągnięcia mówią same za siebie. Jednak i w tej beczce miodu znajdzie się łyżka dziegciu. Być może menadżer Kanonierów nie potrafi ustawić zespołu jak za dawnych czasów, a pomysły, które dawniej funkcjonowały w sposób idealny, w dzisiejszym futbolu nie mają już racji bytu? Posiadanie w zespole gwiazd światowego formatu, przy obecnych wynikach, na pewno nie działa na korzyść trenera drużyny z Emirates. Przyjrzyjmy się teraz podopiecznym francuskiego szkoleniowca.

Reklama

Robin van Persie, Bacary Sagna, Per Mertesacher, Theo Walcott, Tomas Rosicky, Andrei Arszawin, czy bohater ostatniego meczu z Niemcami, Wojciech Szczęsny – to jedynie kilka nazwisk z ekipy Kanonierów. Można powiedzieć sobie szczerze i bez zawahania, że stanowią dream team, choć tak bardzo różniący się od jedenastki wszechczasów (Henry, Bergkamp, Ljungberg, Pires, Seaman, itd). Tak wielu utalentowanych zawodników, rutyna przemieszana z młodością stanowi zespół, który pokonał FC Barcelonę w pierwszym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów, a tego przecież nie dokonuje słaba drużyna. Mało który zespół stać na strzelenie podopiecznym Josepha Guardioli dwóch bramek tak pięknej urody, w przeciągu zaledwie 5 minut, w samej końcówce gry.

Ciężko jest jednoznacznie wskazać, co powoduje, że Arsenal nie potrafi w lidze walczyć z klubami pokroju Manchesteru United (przypomnijmy ostatnią, dotkliwą porażkę na Old Trafford, aż 8-2). Jak zatem wytłumaczyć słabą dyspozycję i brak miejsca wyższego niż trzecie przez ostatnie 6 sezonów? Po III kolejce, londyńczycy z jednym punktem na koncie oraz bilansem bramek 2:10, zajmują 17 lokatę, tracąc już na starcie do lidera z Old Trafford aż 8 punktów. Słabsza dyspozycja, czy może zmierzch ery wielkiego Arsenalu? Jak sprawdzą się spekulacje, mówiące, że jest to ostatni rok Wengera na Emirates? Po zakończeniu sezonu poznamy odpowiedzi na te i wiele innych pytań.

Szymon Przeklasa

Najnowsze

Niemcy

Gol sezonu w Bundeslidze! Przepiękne trafienie „skorpionem”

Wojciech Górski
5
Gol sezonu w Bundeslidze! Przepiękne trafienie „skorpionem”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama