Gdzie powinien grać Lewy?

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2011, 09:16 • 4 min czytania

Kibice piłkarscy na wspomnienie o ostatnim meczu reprezentacji Polski z Niemcami chórem wywołują trzy nazwiska: Szczęsny, Głowacki, Wawrzyniak. Dwaj ostatni są wymieniani oczywiście w wydźwięku negatywnym, jednakże do pozytywnych bohaterów, oprócz bramkarza Arsenalu, należy dodać obowiązkowo Roberta LewandowskiegoPochwalne peany pod adresem młodego Szczęsnego są oczywiście w pełni zasłużone, jednak na równi z nim na sukces naszej kadry pracował Lewandowski, wykonując tytaniczną pracę w środku pola. Pomimo, iż gracz Borussi Dortmund grał na środku ataku, często cofał się do środkowej linii wspomagając kolegów w defensywie. Mierzejewski, który miał być centralną postacią w pomocy, najczęściej operował na boku, a były gracz Lecha Poznań zastępował go w rozgrywaniu i rozprowadzaniu futbolówki. 23- letniemu napastnikowi szło to na tyle dobrze, że ściągając na siebie uwagę niemieckich defensorów, tworzył on miejsce dla wchodzących ze skrzydła Jakuba Błaszczykowskiego i Sławomira Peszki. Szczególnie kwitła współpraca z tym drugim, jednak na nasze nieszczęście, skrzydłowy FC Koeln miał strasznie rozregulowany celownik.

Gdzie powinien grać Lewy?
Reklama

Widząc, jak nadspodziewanie dobrze gra w środku pola i z jaką rozwagą dyktuje tempo akcji Robert Lewandowski, zachodzi pytanie czy aby robienie z niego na siłę wysuniętego napastnika jest właściwym posunięciem ze strony Franciszka Smudy. Nawet za czasów popularnego „Franza”, Lewy grywał często na pozycji fałszywego lewego pomocnika, w praktyce spełniając rolę cofniętego snajpera, mającego na celu wspomaganie typowej „9”, czyli Hernana Rengifo. Podobnie rzecz się ma w Dortmundzie, jednak zamiast Peruwiańczyka, jest tam Paragwajczyk, Lucas Barrios.

Reklama

Kadra narodowa to jednak nie klub, gdzie można dokupywać brakujące ogniwa i aby w pełni wykorzystać walory Lewandowskiego wyeksponowane w meczu z Niemcami, musi on mieć przed sobą skutecznego zawodnika. Osamotniony napastnik Borussi w spotkaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami mógł liczyć właściwie tylko na Sławomira Peszkę, który tego dnia, delikatnie mówiąc, nie grzeszył skutecznością. Dopiero gdy w polu karnym znalazł się Lewy, Biało – Czerwoni zdołali objąć prowadzenie. Na nasze nieszczęście, 23- latek nie może być w dwóch miejscach jednocześnie i tu rodzi się pytanie o kandydaturę na drugiego napastnika w naszej kadrze. Póki co, tą pozycję zajmuje Paweł Brożek. Początek udanej współpracy między oboma graczami mieliśmy już w potyczce z Argentyną, gdzie po wejściu na boisko byłego zawodnika Wisły Kraków nasza gra ofensywna prezentowała się lepiej niż w pierwszej odsłonie. W spotkaniu z Niemcami aż prosiło o wejście napastnika Trabzonsporu do pomocy Lewemu, widząc pokraczne próby pokonania Tima Wiesego przez Sławomira Peszkę. „Brozinho” ostatecznie pojawił się na murawie, lecz… w miejsce Lewandowskiego. Młodszy z bliźniaków poradził sobie jednak bez wsparcia zawodnika Borussi, wywalczając rzut karny, skutecznie zamieniony na bramkę przez Błaszczykowskiego.

Wszystko to ładnie wygląda, ale nie można opierać siły ofensywnej na piłkarzu pełniącym rolę rezerwowego w swoim klubie. Od momentu przyjścia nad Bosfor w styczniu 2011, Paweł Brożek mecze swojej ekipy ogląda głównie z perspektywy ławki rezerwowych, co pod znakiem zapytania stawia jego dyspozycję w czerwcu 2012 roku. Niestety, na dzień dzisiejszy nie widać konkretnych alternatyw na pozycji wysuniętego napastnika. Wiązanie nadziei i długoterminowych planów z Ireneuszem Jeleniem jest równie ryzykowne, co trzymanie na boisku w meczu o stawkę Arkadiusza Głowackiego. Pozostaje tylko marzyć, by w Lille powrócił on do dyspozycji sprzed dwóch sezonów, a kontuzje tajemniczym sposobem omijały jego osobę. Długa droga czeka również Artura Sobiecha. Młody snajper ciągle nie może doleczyć urazu kolana, więc cały czas odwleka się jego debiut w zespole Hannoveru 96. Nie jest też powiedziane, że po rekonwalescencji były gracz Polonii będzie występował w pierwszym składzie, przecież w zespole z Saksonii występują między innymi Didier Ya Konan, czy Mohammed Abdellaoue, jeden z najlepszych strzelców początku sezonu w Bundeslidze.

Pozostaje tylko liczyć, że do czerwca przyszłego roku któryś z wyżej wymienionych zawodników wywalczy pewną pozycję w klubie i ustabilizuje formę na tyle, by nie przynieść wstydu podczas europejskiego czempionatu na polskich i ukraińskich ziemiach. Bo powrót do kadry Tomasza Frankowskiego lub nagły wysyp talentów w T-Mobile Ekstraklasa to raczej marzenia ściętej głowy.

TOMASZ GADAJ

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama