Kibu Vicuna na temat szkółki Barcelony otwieranej w Warszawie

redakcja

Autor:redakcja

06 września 2011, 16:12 • 8 min czytania

Szkolenie w polskich klubach od dawna leży i kwiczy. Trenerzy ledwo wiążą koniec z końcem, są słabo przygotowani do zawodu, boją się dawać szansę młodym zawodnikom, a oni sami nawet nie mają gdzie trenować. Czy cokolwiek zmieni szkółka, którą Barcelona zamierza otworzyć w Warszawie? – Zależy, czy działacze Barcy będą chcieli, żeby dzieci z Legii i Polonii trenowały raz lub dwa razy w tygodniu z jej szkołą, czy sami stworzy swoją drużynę – „Barcelona Warszawa”. Byłoby świetnie, gdyby jej trenerzy byli skłonni dzielić się swoją wiedzą z Legią i Polonią. Zamiast wojny powinno się zwołać zebranie i dojść do porozumienia tak, żeby wszyscy wyciągnęli z tego korzyści – mówi asystent Jana Urbana, Kibu Vicuna.
W Hiszpanii mówi się, że dzieci wyszkolone w Barcelonie wyróżniają się spośród rówieśników z innych klubów, np. porównując z Osasuną, z której juniorami pan pracował.
Rzeczywiście, liczba zawodników, których „wyprodukowała” ostatnio Barcelona, jest niesamowita. Ale poza piłkarzami, którzy pochodzą z Katalonii, mają też świetnie rozwiniętą sieć skautów w całej Hiszpanii. Teraz najwięcej mówi się o takim chłopcu, Grimaldo, który zadebiutował w rezerwach w wieku 15 lat. Widziałem kawałek tego meczu, z Cartageną. Zagrał fenomenalnie. To niewiarygodne, rezerwom Barcelony może brakować trzech-czterech zawodników, którzy jadą na kadrę U-21, a ogrywają 4:0 wymienianą wśród kandydatów do awansu Cartagenę. Grimaldo ściągnęli cztery lata temu z Valencii. To pokazuje, że w Barcy liczy się nie tylko sam system, ale też skauting. Od dawna mówi się, że kreują najlepszych środkowych pomocników na świecie. Xavi, Iniesta, Cesc Fabregas, Thiago, Mikel Arteta… Oglądałem sporo treningów Barcelony i zwróciłem uwagę na ćwiczenia dla defensywnych pomocników. Trenerzy zwracają uwagę, żeby być w ciągłym ruchu, żeby pokazywać się do podań. Ale i tak najważniejsza jest spójność. Wszystkie drużyny juniorskie grają tym samym stylem co dorosły zespół.

Kibu Vicuna na temat szkółki Barcelony otwieranej w Warszawie
Reklama

A propos Grimaldo. Trener Barcelony B, Eusebio Sacristan powiedział mu przed debiutem – „wchodzisz i ciesz się grą.” To chyba też typowe podejście w szkoleniu „Blaugrany”.
Barcelonie zależy na futbolu atrakcyjnym, kombinacyjnym i otwartym, gdzie posiadanie piłki jest absolutnie fundamentalne. Grają w ten sam sposób od małego, więc musi im to sprawiać przyjemność. Wiadomość od Eusebio brzmiała pewnie tak: „wejdź, niczym się nie martw i rób, to co najlepiej potrafisz”. Chodzi o to, żeby zdjąć z tych dzieci presję. Nieważne, czy mają 15, 17 czy 20 lat. W tym roku Gerard Deulofeu, 17-latek, był kluczowym zawodnikiem reprezentacji Hiszpanii U-19, która zdobyła Mistrzostwo Europy. Prosto z Rumunii, gdzie odbywał się turniej, poleciał do USA na zgrupowanie dorosłej Barcelony. Wiek nie ma znaczenia. „Wchodź i ciesz się grą”.

Reklama

W Polsce jest zupełnie inaczej. Liczy się wynik, a nie szkolenie.
Zgadzam się. Może inni podchodzą do tego inaczej, ale dla mnie futbol juniorski służy do wychowywania zawodników i wprowadzania jak największej liczby młodzieżowców do dorosłej drużyny. W pierwszej jedenastce Barcelony gra dziś ośmiu piłkarzy z „cantery”. To nieprawdopodobne tym bardziej, że… No dobra, nie będę mówił, że to najlepsza drużyna na świecie, ale na pewno jedna z najlepszych. Szkółka Realu jest na tym samym poziomie co Barcelony. Problem w tym, że Mourinho nie daje im tyle szans co Guardiola. Dlatego nazwisko Morata – to fantastyczny zawodnik – nie mówi przeciętnemu kibicowi tyle co choćby Thiago Alcantara.

Wie pan, dlaczego Barca zdecydowała się otworzyć szkółkę akurat w Polsce?
Nie mam pojęcia.

Podobno jej trenerzy byli w szoku, gdy zobaczyli, jak źle wyszkoleni byli zawodnicy Legii U-11. Przegrali z rówieśnikami z Katalonii 0:7.
Ostatnio rozmawiałem z pracownikami Zagłębia na temat szkolenia. Pytali Jana i mnie, co powinno się zrobić, żeby to wszystko wyglądało lepiej. Zwróciłem uwagę, że w Polsce na treningach juniorów jest bardzo dużo zajęć mających na celu polepszenie techniki, a mało gry zespołowej. Brakuje treningów, na których ćwiczyłoby się ustawienie, grę pozycyjną i przede wszystkim – podejmowanie decyzji. Zawodnikom trzeba wpajać od małego, że my, trenerzy, możemy ich czegoś nauczyć, ale to oni decydują o tym, co się dzieje na boisku. Tutaj przeprowadza się wiele treningów z kolegą, mało z przeciwnikiem. A przecież nie zawsze będziesz miał obok siebie kolegę, któremu będziesz mógł podać.

Dwa lata temu załatwiliśmy juniorom Legii możliwość wzięcia udziału w turnieju w Hiszpanii. Grały tam Atletico Madryt, Osasuna, Saragossa, Getafe i Athletic Bilbao. Legię prowadził Cesar Sanjuan. I technicznie młodzi Polacy wyglądali naprawdę nieźle, ale dyrektor akademii Legii, Jacek Mazurek zwrócił mi uwagę, że brakowało im konkurencji, rytmu gry, właśnie tego podejmowania decyzji. Brakowało tego jednego stopnia, jednego kroku do przodu. W Polsce trzeba stworzyć odpowiednią metodologię treningów. Nie chodzi o to, żeby wszystkie drużyny juniorskie grały identyczną taktykę jak seniorska. Ważne, żeby mieć jedną spójną koncepcję, którą będzie się realizowało GRAJÄ„C. Wtedy najszybciej się uczysz. Musisz mieć przeciwnika, pressing, bramkarza, a nie jednego kolegę kilka metrów dalej. Piłkarze o olbrzymim talencie pojawiają się w każdym kraju. I w Hiszpanii, i w Polsce. Trzeba ich tylko uczyć pewnych nawyków drużynowych. Jak prześledzisz historię futbolu, to te tendencje się zmieniały. Kiedyś królowała piłka włoska, potem angielska, niemiecka, holenderska i tak dalej. Teraz w modzie jest Hiszpania, ale to nie znaczy, że macie wzorować się na niej na ślepo. Powinno się iść z duchem czasu i aktualizować swoją wiedzę.

Ale myśli pan, że za dziesięć lat będzie widać efekty tej szkoły hiszpańskiej w Polsce? Barcelona będzie nam w stanie przygotować kilku piłkarzy klasy światowej?
Możliwe. Nie wiem tylko, jaki plan mają działacze Barcelony co do Warszawy. W Hiszpanii te szkółki organizowane są na dwa sposoby. Fundacja Osasuny założyła osiem-dziewięć szkół w całej Nawarrze. Ł»ebyś dobrze zrozumiał – wyobraź sobie, że Wisła Kraków zakłada osiem szkół w swoim regionie. Dzieci trenują w swoich klubach, ale dwa-trzy razy w tygodniu przyjeżdżają na treningi do Krakowa. Druga metoda została wykorzystana przez Osasunę w Japonii przy współpracy z klubem Shonan Bellmare. W tym przypadku przekazaliśmy trenerom z Japonii wszystkie metody, z jakich my korzystamy i oni mają je dostosować do swoich warunków. Nie jestem pewien, jaki model wybierze Barcelona. Czy będzie chciała, żeby dzieci z Legii i Polonii trenowały raz lub dwa razy w tygodniu z jej szkółką, czy sama stworzy swoją drużynę – „Barcelona Warszawa”.

Szczegóły poznamy w czwartek na konferencji prasowej. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że Barcelonie będzie bliższy ten drugi model. Czyli – „przygotowujemy zawodników i najlepsi jadą do nas”.
Poczekajmy, bo tak jak mówię, trzeba wprowadzić całą metodologię. Tego się nie robi z dnia na dzień. Real Madryt utworzył sieć takich szkółek na całym świecie. Xabi Azkargorta koordynował cały ten projekt. Ajax Amsterdam też mają swoją szkołę w RPA, w Kapsztadzie. W Hiszpanii, Holandii i Anglii ten model się sprawdził.

A w Japonii? Jak wygląda współpraca Osasuny z Shonan?
O ile się nie mylę, trzech albo czterech zawodników przyleciało do Hiszpanii na testy, ale żaden nie został. Ale wiem też, że współpracę z Japonią nawiązał Athletic Bilbao. Szkoleniowcy z Japonii zaczęli zjeżdżać do Hiszpanii, żeby tam się kształcić. Np. jeden znajomy z Shonanu, trener drużyny U-15 zostawił wszystko, przeniósł się przed rokiem do Pampeluny, przez rok uczył się hiszpańskiego, a teraz będzie robił licencję UEFA w Bilbao.

Może to właściwa droga. Pan też doradzałby coś takiego młodym polskim trenerom?
Zależy. Kilku bardzo młodych polskich trenerów pytało mnie, jak zdobyć licencję w Hiszpanii. Musisz oglądać treningi, mecze… Jest sporo jeżdżenia. To trudna decyzja. Zostawiasz swój kraj, pracę, rok poświęcasz na naukę… A przecież trzeba za coś żyć. Dlatego wielu trenerów przyjeżdża do Hiszpanii na wakacje, odbywają staże w klubach, gdzie mogą porozmawiać z trenerami i zobaczyć, jak to wszystko funkcjonuje.

Myśli pan, że Legia i Polonia powinny się obawiać, że Barcelona będzie im podbierać największe talenty? To chyba jasne, że większość rodziców będzie wolała zaprowadzić swoje dziecko na trening Barcy, a nie Legii.
Wszystko zależy od tego, jaki model obierze Barcelona. Byłoby świetnie, gdyby jej trenerzy byli skłonni dzielić się swoją wiedzą z Legią i Polonią. Zamiast wojny powinno się zwołać zebranie i dojść do porozumienia tak, żeby wszyscy wyciągnęli z tego korzyści.

A może największą korzyść wyciągnie nasza reprezentacja za jakieś dziesięć lat?
Oczywiście, to jest możliwe. Wspominałem ci kiedyś, że nie podoba mi się, że juniorskie reprezentacje Polski prawie w ogóle nie grają na międzynarodowych turniejach. Wyjątek to kadra U-20, która grała w 2006 lub 2007 na mundialu w Kanadzie.

2007.
Tak, ale z tego, co pamiętam, awansowała dlatego, że Europa miała sześć miejsc. Od tamtej pory polskie drużyny U-17, U-18 i U-19 nie grały w żadnych mistrzostwach Europy ani świata. To pokazuje, że coś jest z waszym futbolem nie tak. Białoruś brała udział w dwóch ostatnich mistrzostwach Europy, teraz zajęła trzecie miejsce i zakwalifikowała się na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Czechy grały na mistrzostwach U-21, a na U-19 doszły do finału. Macie powód do refleksji, bo coś trzeba zmienić. Przedstawiciele wszystkich klubów i PZPN powinni się spotkać i stworzyć jakąś poważną bazę dla polskiej piłki, żeby za dziesięć lat wasz futbol znajdował się w lepszej sytuacji. Tak, za dziesięć lat, bo nie da się wszystkiego zrobić od razu.

Czyli na tę chwilę nie mamy jakichkolwiek podstaw do optymizmu.
Ja zawsze powtarzam, że trzeba być optymistą, bo do czego prowadzi pesymizm? Do niczego. Do smutku i depresji. Ale sam optymizm nie sprawi, że będziesz się rozwijał. Trzeba się wziąć do roboty i zamiast krytykować i walczyć między sobą, zrobić coś dobrego. Nowoczesną metodologię na podstawie najlepszych europejskich standardów. Ale nie można tylko o tym gadać, trzeba to zrobić TERAZ. Legia zainwestowała w akademię piłkarską i jej pierwsze owoce już widać. Daliśmy z Janem szansę debiutu Rybusowi, Borysiukowi i dziś są ważnymi piłkarzami w Legii. Potem pojawili się Ł»yro, Wolski…

Gdybyście ich wtedy nie zauważyli, to przepadliby na amen?
Nie sądzę. Najlepsi zawsze się przebiją. Zawsze. Niezależnie od okoliczności.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA

Najnowsze

Polecane

Turniej 12 Skoczni w Deluxe Ski Jump! Walczą Paczul, Białek i inni

Jakub Radomski
0
Turniej 12 Skoczni w Deluxe Ski Jump! Walczą Paczul, Białek i inni
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama