Potrzebna była bójka…

redakcja

Autor:redakcja

05 września 2011, 11:04 • 5 min czytania

Nic nie łączy lepiej, niż wspólny wróg. Mogą to potwierdzić kibice reprezentacji Hiszpanii. Przez ostatnie tygodnie, a nawet miesiące tamtejsza prasa poświęcała sporo miejsca sprzeczkom w kadrze Vicente del Bosque. Zastanawiano się, czy barceloniści nie będą się krzywić, kiedy przyjdzie im dzielić pokój z madridistami. Czy będą siadać obok siebie na obiedzie, śmiać się z tych samych żartów i chodzić na wspólne bunga bunga imprezy. Martwiło to wszystkich Hiszpanów, bo… co może zniszczyć ekipę zbliżoną do perfekcji? Jedynie wewnętrzny, pozaboiskowy konflikt.
90. minuta meczu Hiszpania-Chile. Arbeloa zbiega ze środka, wpada w pole karne i… pada. Perfidnie nurkuje. Karny. Chilijczycy protestują i mają rację. Fabregas podchodzi do piłki. Strzela. Bramkarz, słupek, dobitka, gol. Chile wznawia grę, traci piłkę i rusza z wysokim pressingiem. Są naładowani. Iniesta ośmiesza Arturo Vidala, startuje do niego z pretensjami. Do akcji wkracza Arbeloa. Odpycha Vidala. Zaczyna się awantura. Obrazek typowy dla Copa America.

Potrzebna była bójka…
Reklama

– Kłótnia splamiła ten spektakl, ale przy tej okazji cules i madridistas stanęli po jednej stronie – pisze Roger Torelló w „Mundo Deportivo”. – Mecz skończył się sprzeczką, ale pozostawił wiadomość, że szatnia „La Roja” stanowi jedność. Była wojna, ale między reprezentantami z Realu i Barcy, którzy walczyli za swoich kolegów, został podpisany pokój – czytamy w sobotniej „Marce”.

Reklama

Temat był podsycany i regularnie odgrzewany przez hiszpańskich dziennikarzy od kwietnia. W grupie dobrze wychowanych i nigdy nie przyłapywanych na skandalach zawodników pojawiły się zgrzyty. Wzorowi uczniowie dostali pierwsze uwagi.

Cztery klasyki Gran Derbi w ciągu dwudziestu dni na pozór zwiastowały coś niesamowitego. Ucztę futbolu. Ale kilka sytuacji zniszczyło ten spektakl. Sprawiło, że piłkarze na każdy kolejny mecz z odwiecznym rywalem wychodzili rozgrzani do czerwoności i nie musieli się dodatkowo motywować muzyką w modnych ostatnimi czasy słuchawkach Beats by Dr. Dre.

Krótka powtórka z rozrywki:

Jak cenimy Davida Villę za umiejętności, tak po takiej akcji odechciewa się wszystkiego. Dlaczego facet, który osiągnął w piłce wszystko i jest jednym z najlepszych napastników na Ziemi robi z siebie takiego pajaca? Arbeloa go nadepnął, OK, ale czy to powód, żeby AŁ» TAK się rzucać po ziemi? Por favor, por favor, że zacytujemy Ronaldo. Na miejscu piłkarzy Realu sami byśmy go podnieśli.

Ł»enująco zachował się też Sergio Busquets. I nie mamy tu na myśli samej symulki. Po tym jak Ramos powiedział mu, żeby nie udawał, ten nazwał Marcelo „mono”, czyli małpą. – Ci którzy bronią w tej sytuacji Busquetsa są ślepi – grzmiał po meczu… jego kolega z kadry, Iker Casillas. – Sergio to dobry chłopak, nikt nie lubi przegrywać w finale, ale to oczywiste, że popełnił błąd, obrażając Marcelo – dodał Raul Albiol.

Ale nie tylko Barcelona przesadzała. Pałę przegiął też Pepe, który chciał sprawdzić, jak twardy i wytrzymały jest piszczel Daniego Alvesa. Na podstawie wideo ciężko stwierdzić, czy Brazylijczyk faktycznie został draśnięty. Nam na początku wydawało się, że tak, media hiszpańskie są innego zdania. – Jeśli kiedykolwiek zobaczycie, jak schodzę na noszach, a potem z powrotem wbiegam na boisko, dam każdemu z was zielone światło, żeby wjechać we mnie dwiema nogami – ironizował na swoim Twitterze Rio Ferdinand.

Pozornie klasę zachował Gerard Pique, który pogratulował piłkarzom Realu zdobycia Pucharu Hiszpanii. Ale tylko na potrzeby zdjęć. Bo w tunelu prowadzącym do szatni wykrzykiwał: „Osiem punktów! Wyprzedziliśmy was o osiem punktów! Już wygraliśmy tę waszą ligę!”. Nazwał też swoich reprezentacyjnych kumpli z Realu „espanolitos”. Czyli coś w rodzaju „polaczków”, tyle że po hiszpańsku. Szybko doczekaliśmy się na komentarz ze strony Casillasa. – Gerard sam wie, co powiedział. Ja tego nie słyszałem, ale moi koledzy tak. Uwaga, bo on może być kolejnym kapitanem reprezentacji – przestrzegał Iker.

W międzyczasie oburzeni Hiszpanie zaczęli tworzyć facebookowe grupy – „Nie chcemy Pique w reprezentacji”. Mamy tu grę słów, bo „pique” to w ich języku sprzeczka.

Image and video hosting by TinyPic

– Chciałbym, żeby drużyna narodowa była czymś wartościowym. Wszyscy powinniśmy ją traktować, jakby była ze złota – podkreślał Fernando Hierro. – Oby rywalizacja w naszych klubach nie rozbiła kadry. To, co wydarzyło się na boisku, powinno na nim pozostać. Najważniejszy jest rozsądek – apelował były piłkarz Realu i obecny dyrektor Malagi.

Bez skutku. Wystarczył pamiętny Superpuchar Hiszpanii…

Brutalna gra i idiotyczne zachowanie Mourinho rozdrapały nie do końca zagojone stare blizny. Choć sami piłkarze jak zwykle zapewniali, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Busquets: – Spięcia w piłce są normalne. Wszyscy chcemy dobra reprezentacji, więc nie będzie problemów.

Juan Mata: – Kiedy przyjeżdżamy na kadrę, kluby nie są ważne. Sekret naszego sukcesu to dobra atmosfera.

Villa: – Kiedy grałem w Valencii, miałem wiele kłótni z Casillasem, ale to szybko mijało. Na zgrupowaniach reprezentacji nigdy nie wracaliśmy do tematu.

Ramos: – Trener jest zmartwiony, ale nam zależy na przejściu do historii w kolejnych turniejach i mimo że sytuacja jest niepokojąca, on wie, że jesteśmy zjednoczeni.

„Trener jest zmartwiony” – to zdanie klucz. Bo Vicente del Bosque rzeczywiście miał już powyżej uszu wysłuchiwania, że nie ma problemu, skoro z każdej perspektywy widać było, że ten problem jest. – W przeciwnym razie nie mówiłoby się o tym tyle. Spędziłem 36 lat w Realu, ale dziś jestem i za nimi, i za Barceloną. Nie wydaje mi się, żeby Iniesta nie mógł się dogadać z Alonso, Iker z Xavim lub Albiol z Pique – mówił selekcjoner, dodając, że „będzie czujny, bo kto przeniesie złą atmosferę do kadry, straci przywilej z bycia powołanym”.

Sprawę w swoje ręce wziął kapitan kadry, Casillas. Sam z własnej inicjatywy zadzwonił do Xaviego i zaprosił jego i Puyola na kolację. – Jestem w szoku, kiedy czytam niektóre informacje. Nie mam ochoty prostować tego wszystkiego. To wszystko bzdury i spekulacje. To, o czym miałem z nimi porozmawiać, zostanie między nami. Ale na zgrupowaniu na pewno wrócimy do tematu – podkreślał 31-letni bramkarz.

Czy do tematu wrócili, nie wiemy. Jesteśmy za to przekonani, że na taką bójkę, jaka miała miejsce po meczu z Chile, czekała cała Hiszpania. – Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną – powiedział Iniesta. Piłkarz Barcelony, w obronie którego stanął Arbeloa z Realu. Pytanie tylko, jak długo potrwa ta sielanka. Najbliższe Gran Derbi za trzy miesiące, 11 grudnia. Czy kadra znowu ucierpi?

TOMASZ ĆWIĄKAفA

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama