A jak wygramy z Niemcami, to Weszło napisze, że Niemcom się nie chciało. Dokładnie!

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2011, 22:04 • 6 min czytania

Niektórzy z was ironizowali – pewnie jak Polska wygra z Niemcami, to Weszło napisze, że Niemcom się nie chciało! Tak, dokładnie tak napiszemy. Jeśli Polska wygra z Niemcami, to będzie to oznaczało, że Niemcom się nie chciało – nie jesteśmy na tyle naiwni, by brać pod uwagę możliwość pokonania tego zespołu w normalnym, poważnym meczu. Może i chcielibyśmy mieć podejście do futbolu jak niektórzy z was, pełne irracjonalnej wiary, ale niestety – patrzymy na naszą piłkę sceptycznie.
Oburza się wielu, że nie dostrzegamy pozytywów w ostatnich meczach towarzyskich reprezentacji Polski i że wręcz deprecjonujemy osiągane wyniki. Zremisowaliśmy z Meksykiem! Wow! Nieznacznie przegraliśmy z Francją! Brawo! Ograliśmy Argentynę! Hurra! Daliśmy łupnia Gruzji! Jest!

A jak wygramy z Niemcami, to Weszło napisze, że Niemcom się nie chciało. Dokładnie!
Reklama

Drodzy kibice, wyniki sparingów są gówno warte, patrzeć trzeba nie na końcowy rezultat, lecz na to, jak się na ten rezultat pracowało. Musimy pogodzić się z faktem, że dla naszych przeciwników mecze towarzyskie w Polsce to po prostu jeszcze jedna gierka do odbębnienia. Nas na takie podejście nie stać, bo poza sparingami nie mamy nic innego, ale rywale wszystkie istotne mecze mają albo za sobą, albo przed sobą. Jeśli Javier Hernandez schodzi w przerwie meczu z nami, to nie dlatego, że się zmęczył, tylko dlatego, że nikt go nie chce narażać. Dla niego najważniejszy jest mecz sobotni: Bolton Wanderers – Manchester United. Tam są pieniądze, tam jest sława, tam dopiero będzie granie na poważnie, będą sprinty, będzie maksymalna siła włożona w każdą przepychankę. Kto był w piątek na stadionie, ten widział, że Meksyk gra ekonomicznie. Dzisiaj mecze towarzyskie tak właśnie wyglądają: najlepsi piłkarze grają w nich w trybie ekonomicznym – byle dojechać do mety, przy jak najmniejszym zużyciu energii. Nawet w meczach o punkty bywa podobnie. Często powtarzają fachowcy: dzisiaj słabych drużyn już nie ma, poziom się wyrównał, dzisiaj nikt nie wygrywa po 6:0. Jest to oczywista głupota, słabi byli, są i będą. Natomiast natłok meczów – większy niż kiedykolwiek – sprawia, że piłkarze myślą perspektywicznie, starają się wygrać najmniejszym nakładem sił. Można to uznać za minimalizm, można za rozwagę. Reprezentant Włoch nie będzie się szarpał w spotkaniu z Wyspami Owczymi, bo za chwilę ma poważne mecze.

Zdarzają się wyjątki, zdarzają się drużyny, które w niebywały sposób cieszą się grą i strzelaniem bramek, zdarzają się dni, kiedy po prostu wszyscy chcą zniszczyć przeciwnika za wszelką cenę (Holandia – San Marino 11:0), ale to sytuacja nadzwyczajna. Zawodowi piłkarze rzadko dają się tak ponieść fantazji. Są tacy, którzy zawsze dają z siebie, ile tylko mogą, ale stanowią mniejszość.

Reklama

Wyniki naszych meczów nie są i nie mogą być miarodajne, natomiast miarodajna może być gra. Nie wpłyniemy w znaczący sposób na poziom motywacji w zespole przeciwnika, ale możemy na tle rozleniwionego rywala przetestować własną grę. Jeśli jednak nawet w sparingu nie stać nas na zbyt dużo, jeśli nie potrafimy oddać siedmiu czy ośmiu celnych strzałów, jeśli nawet w sparingu głównie się bronimy i oglądamy, jak piłkę rozgrywa przeciwnik – to jest źle. A bardzo źle zrobi się wówczas, kiedy druga drużyna przełączy się z trybu ekonomicznego na tryb sportowy. I wciśnie pedał gazu.

Gdyby Polska zremisowała z Meksykiem po spotkaniu, w którym była stroną wyraźnie atakującą, gdyby raz po raz nękała bramkarza – tak, pochwalilibyśmy. Kiedy jednak widzimy, że Meksykanie kopią sobie, żeby kopać, a mimo to spychają nas tak głęboko – nie ma się czym zachwycać. Pamiętacie mecz z Włochami za Janasa, prawda? Wygraliśmy 3:1 i byliśmy z tego bardzo dumni, ale potem Włosi wrócili do siebie, by grać na poważnie i trzy lata później zostali mistrzami świata.

Gdybyśmy więc oddali te osiem celnych strzałów na bramkę Meksyku, po wypracowanych akcjach, po jakichś schematach ćwiczonych na treningach, wtedy można byłoby mieć nadzieję, że gdy dojdzie do meczu o stawkę, to z ośmiu strzałów zostaną cztery. Gdybyśmy zdołali dwadzieścia razy zaatakować skrzydłami, moglibyśmy mieć nadzieję, że w turnieju zrobimy to dziesięć razy. Nie będzie już nam się grało tak łatwo, ale wciąż będziemy w stanie coś zrobić.

Natomiast taka gra, jak w piątek nie wróży niczego dobrego. Oczywiście, na Euro 2012 też pewnie uda nam się stworzyć zagrożenie po kontrataku, ale jak często? Już teraz są to tylko momenty.

Trzeba patrzeć, co drużyna robi na boisku i jaki ma wachlarz zagrań, co tak naprawdę z niej zostanie, kiedy przeciwnik będzie miał co najmniej taką samą żądzę zwycięstwa i kiedy każdy zawodnik grać będzie dla wielkiej chwały. Już wam mówimy – gdybyśmy tak zagrali przeciwko Meksykowi w finałach mistrzostw świata, to przegralibyśmy 0:3. Na dziś my niestety na boisku potrafimy tylko reagować, za to nie jesteśmy w stanie narzucić własnych warunków. Kiedy narzucimy, jeśli nie teraz? Kiedy pokażemy, że mamy jakiś plan na grę, jeśli nie w meczu towarzyskim?

Mecz z Niemcami też nie będzie do końca miarodajny, już wiadomo, że przeciwnicy nie wystawią trzech czołowych piłkarzy, kolejni – cokolwiek powiedzą w oficjalnych wywiadach – też nie będą narażali zdrowia. Jeśli nas ograją, to znaczy, że zrobią to na luzie. Jeśli my wygramy, to znaczyć będzie, że luz u Niemców był za duży. Jeśli chcecie z tym dyskutować, to jesteście mentalnymi Józefami Wojciechowskimi, który po wygranym sparingu Polonii z Borussią Dortmund nie wyobrażał sobie, by jego zespół mógł przegrać z kimkolwiek w lidze. Oczywiście są tacy, którzy twierdzą, że Niemcy zawsze grają na poważnie, ale im przypominamy historię sparingu Legii z Bayerem Leverkusen. Jacy wszyscy byli szczęśliwi, kiedy na własnym stadionie warszawski zespół wygrał 2:1. A potem się okazało, że przeciwnicy obstawili u bukmachera własną porażkę.

To co piszemy, nie jest szczególnie sympatyczne, bo okazuje się, że we wtorek i tak będzie źle, i tak niedobrze. A my apelujemy tylko – patrzcie na grę, nie na wyniki. Jeśli Polska nie jest w stanie dominować w meczu towarzyskim, nie ma czego szukać w meczach poważnych. My w tych spotkaniach musimy być lepsi od wyżej notowanych przeciwników, by na Euro 2012 marzyć o remisach. Przez ostatnie dwadzieścia minut meczu z Meksykiem nie wyszliśmy z połówki – czy dlatego, że graliśmy w dziesiątkę? To byłoby za duże uproszczenie, w dziesiątkę też da się grać. Nie wyszliśmy dlatego, ponieważ atmosfera zrobiła się mało przyjemna i publiczność zaczęła gwizdać na Meksykanów. Wkurzyli się. Dopóki im klaskano – grali po koleżeńsku. Ale jak zapanowała atmosfera wrogości, to żarty się skończyły. Obawiamy się, że gdyby wtedy oba zespoły grały w dziesiątkę, to obraz meczu wyglądałby bardzo podobnie. Bardzo podobnie.

Czekamy na mecz z Niemcami, ale nie będziemy specjalnie ekscytować się wynikiem. Bardziej interesuje nas, w jaki sposób zagra kadra Franciszka Smudy – ile oznaczać będzie nasze sto procent na tle pięćdziesięciu u rywala.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama