Grzegorz Rasiak zawsze miał pod górkę. Wielki, niezgrabny, jakby nieporadny i nieelegancki. Ludzie kochają zawodników, którzy potrafią prowadzić piłkę krótko przy nodze, minąć przeciwnika nieszablonowym zwodem, podać w sposób absolutnie nieszablonowy. I wiecie co? Rasiak, chociaż zabrzmi to z naszej strony jak niesmaczny żart, właśnie to potrafił – i prowadzić piłkę, i minąć przeciwnika, podać… Ale robił to tak, że zamiast respektu wzbudzał litość. Strzelał gola, a mówiło się: „patrz RASIAK strzelił”. Z akcentem tak położonym, jakby stała się rzecz niespotykana – jakby bramkę zdobył Szymon Majewski.
Przeczytaliśmy dzisiaj w „PS”, że z Rasiakiem negocjuje Zawisza Bydgoszcz. I – przy całym szacunku dla Zawiszy – zaczęliśmy zastanawiać się: o co w tym wszystkich chodzi? Dlaczego nikt w ekstraklasie nie chce zawodnika, który po pierwsze jest darmowy, a po drugie ma za sobą całkiem przyzwoitą przeszłość. Jak na polskiego napastnika – bardzo przyzwoitą! Jeśli stać na Rasiaka Zawiszę, to znaczy, że stać też każdy klub ekstraklasy. Powiedzcie nam – dlaczego nikt nie chce zakontraktować takiego zawodnika? Trenerzy nasłuchali się piosenki o Grześku, dyrektorzy sportowi – tak jak Marek Jóźwiak – myślą, że zawodnik ma już 35 lat? Nie, ma 32 lata, czyli wcale nie tak dużo, a za sobą raptem jeden nieudany sezon. Jeden sezon na Cyprze, gdzie mu wybitnie nie poszło, ale większości snajperów z naszej ligi nie idzie permanentnie, rok w rok.
Pośmialiśmy się wszyscy z Rasiaka, było zabawnie, ale czasami trzeba przestać się rechotać, uspokoić oddech i zapytać: – No dobra, to co z tym Rasiakiem? I wtedy, całkiem serio, należałoby odpowiedzieć: – No nic, śmieszny jest, ale i tak lepszy niż większość innych.
Porozmawiajmy o faktach. Grzegorz Rasiak strzelił w polskiej lidze 44 gole, potem wyjechał i w Anglii dołożył kolejne 63. Razem daje to 107 trafień ligowych w wieku 32 lat, co jest wśród polskich zawodników wynikiem wyjątkowo dobrym. Zauważyć też trzeba, że te 63 trafienia na Wyspach to naprawdę wynik trudny dla powtórzenia dla innych Polaków. Tomasz Frankowski był w Championship przez rok i nie zdobył ani jednego gola. Ten sam Frankowski, który teraz strzela jak chce i czym chce.
Nie chodzi o to, by stawiać Rasiaka ponad Frankowskim, bo to inni zawodnicy, bez żadnego wspólnego mianownika. Dziwne jest jednak, kiedy przez fachowców (czyli ludzi pracujących w klubach ekstraklasy) dorobek Rasiaka jest aż tak bardzo deprecjonowany. Dwa razy tego napastnika kupowały kluby Premier League (Tottenham i Bolton), a to samo w sobie jest pewnym wyznacznikiem klasy zawodnika. Oczywiście w obu drużynach Rasiak furory nie zrobił (co też jest wyznacznikiem jego klasy), ale nie ma sensu porównywać ligi angielskiej do polskiej. Przypomina nam się też, że Rasiak chyba nawet strzelił w debiucie bramkę dla Tottenhamu, piękną, której niestety sędzia z niewyjaśnionych przyczyn nie uznał i mecz z Liverpoolem skończył się remisem 0:0. Macie tą sytuację w końcówce filmiku poniżej…
Różnie mogłyby się potoczyć losy Rasiaka, gdyby wtedy – w pierwszym meczu, na dzień dobry – zdobył gola na wage zwycięstwa.
Ale i tak nie potoczyły się źle. 63 gole w Anglii. Wielu zawodników chciałoby mieć tyle w Polsce. 37 meczów w reprezentacji – wielu chciałoby mieć jeden.
Nie wiemy, jaką formę prezentuje aktualnie Grzegorz Rasiak, nie wiemy, jak prezentuje się fizycznie, czy nie przytył, czy trenuje. Ale nie wiedzą tego także dyrektorzy i trenerzy klubów ekstraklasy. I dziwne, że nie chcą się przekonać, zaprosić zawodnika chociażby na testy. Jeśli nikt nie sprawdzi, czy ten piłkarz jest jeszcze w stanie dobrze grać, a wyląduje on w Zawiszy, to znaczy, że w naszej piłce pracują tylko i wyłącznie cymbały. Cymbały. Im dedykujemy filmik poniżej. Hmm… Typowy filmik o Rasiaku, czyli z dużą dozą szydery. Ale bramki, które na tym filmiku widać, zdobył całkiem na poważnie.
Ciekawe, czy podobną kompilację ze swoich występów w Anglii mógłby sklecić np. Paweł Abbott? Bo niestety za chwilę będzie mogło to wyglądać tak, że Abbott będzie miał pracę na poziomie ekstraklasy, a Rasiak – ligę niżej. I to jest pomieszanie z poplątaniem. Co najmniej połowa klubów ligi powinna bić się o możliwość sprawdzenia, jak aktualnie prezentuje się ten 32-letni zawodnik.