Kwaśne spojrzenie: 7 cudów tygodnia

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2011, 09:41 • 5 min czytania

W tym, nowym, cyklu będziemy podsumowywać minioną kolejkę. Tyle że kolejka, to u nas termin umowny, w który wchodzić będą zawsze ostatnie mecze ekstraklasy, ale czasami też pierwszej ligi, spotkania pucharowe czy reprezentacyjne. Krótko mówiąc: będzie to przegląd ciekawych wydarzeń z ostatnich kilku dni. Ciekawych jednak na tyle, że niemal ocierających się o cud. Czyli, albo bardzo głupich, albo bardzo oryginalnych, albo niespodziewanych, albo beznadziejnych, albo niesamowitych, albo kompromitujących. Zastrzegamy od razu, że nie łatwo będzie się tutaj znaleźć ze swoim cudem. Trzeba będzie naprawdę zabłysnąć…
Tak jak na przykład Patryk Małecki po porażce z Lechią. To on otwiera w tym tygodniu naszą cudowną siódemkę.

1. „Mały” odsyła fanów Wisły na Cracovię

To chyba naprawdę jest cud. Kto by pomyślał, że tak zagorzały wiślak, jakim sam nazywa się Małecki, będzie zabiegał o zmniejszenie frekwencji na własnym stadionie. Ba, będzie podsyłał widzów największemu wrogowi. Mały, a gdzie święta wojna? Tutaj musiała zadziałać siła wyższa. Może to kolejny cud Jana Pawła II? Był przecież wielkim fanem Pasów, a Małecki nie dość, że ma wytatuowany wizerunek papieża na przedramieniu, to zaprezentował także koszulkę z jego podobizną, gdy strzelił gola APOEL-owi Nikozja. No cóż, na takie cuda mogą tylko w Krakowie przyklasnąć. Po drugiej stronie Błoń oczywiście.

2. Cud w Moskwie

Tego, co stało się w czwartek na Łużnikach, też nie sposób nazwać inaczej. Cud. Istny cud. Zawiodły wszelkie prawa natury i logiki. Runęły wszelkie ograniczenia umysłowe i bariery psychiczne. Poluzowały śruby, uciskające głowy zawodników w części odpowiedzialnej za odwagę i przebojowość. Polska drużyna, z Polakami w składzie – podniosła się z kolan na boisku silniejszego, bogatszego rosyjskiego rywala. Ograła Spartak Moskwa. Klub, który miał bardzo pokaźny budżet na transfery. Budżet nieograniczony. Niewiarygodności temu zdarzeniu dodaje także fakt, iż strzelcami bramek też byli Polacy. Kucharczyk, Rybus i Janusz Gol. Ten drugi przymierzył niemal idealnie, a przy trafieniu trzeciego asystował Wawrzyniak. Błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

3. Losowanie Pucharu Polski – cudowne…

Kwaśne spojrzenie: 7 cudów tygodnia
Reklama


4. Pionier kończy z trałkowaniem

To koniec pewnej ery. Może nawet epoki. Zakończenie kariery Adama Małysza? Przy tej wiadomości, to tylko nic nieznaczący news. فukasz Trałka gościł w niedzielnej Lidze+ Extra, gdzie poruszono temat trałkowania i inspirowanych tą boiskową czynnością zdjęć, jakie pojawiały się w naszym portalu. – Początkowo się tym denerwowałem, ale niektóre zdjęcia były takie, że masakra. Leżałem tylko i płakałem ze śmiechu – mówił فukasz, który obiecał także nagrodę dla twórcy „Avatara” z nim w roli głównej. Opowiedział też o wnioskach wyniesionych z całej historii. – Na początku to było trochę dokuczliwe. Koledzy w szatni przychodzili i pokazywali na telefonach nowe obrazki. Taka sytuacja na pewno uczy i już więcej się tak nie zachowam – stwierdził człowiek, który zapoczątkował nowy trend nie tylko w krajowej, ale i światowej piłce. Wszyscy przecież doskonale pamiętamy nieśmiałe próby trałkowania w wykonaniu Cristiano Ronaldo. Nawet on nie potrafił dorównać Łukaszowi, który na zawsze pozostanie w tej dziedzinie niedoścignionym wzorem. Nie będziemy zgrywać twardzieli, mówimy to otwarcie: łza się w oku kręci, kiedy odchodzi mistrz. Z pewnością pojawią się naśladowcy, ale nikt nie będzie w stanie osiągnąć tego niepowtarzalnego luzu i obycia z murawą. Tej perfekcyjnej odległości od piłki, idealnego ułożenia łokcia – pod odpowiednim kątem. Dlatego, liczymy, że to tylko puste zapowiedzi i kokieteria z jego strony. Nie łatwo odejść ze świadomością, że jest się najlepszym. Przykład Michaela Jordana pozostawia nam nadzieje… A tak trochę poważniej – duża klasa فukasza, wielki dystans, luz, poczucie humoru. Kto widział, ten się zgodzi.

5. Liga Mistrzów bez polskiej drużyny

Oczywiście, to nie jest żaden cud. Można jednak odnieść takie wrażenie, patrząc na reakcje ludzi w Polsce, po odpadnięciu Wisły. Niewytłumaczalna w tej sytuacji jest głupota, a może zwykła naiwność wszystkich tych, którzy wierzyli. Mało tego, byli już nawet przekonani. Co roku jest przecież tak samo. Ile to już razy wydawało się, że to właśnie ten moment, że to już musi być teraz? Bo kiedy jak nie teraz, bo łatwiej już nigdy nie będzie. A potem rozczarowanie i niedowierzanie. Wystarczyłoby pomyśleć, przeanalizować – tyle razy się nie udało, więc czemu teraz mieliby awansować? Nie, nie awansują tylko dlatego, że polska opinia publiczna bardzo by tego chciała. Tak to niestety nie działa. Problem polega na tym, że chcieć może każdy, ale zrobić już nie. Właśnie dlatego, kolejna edycja tych prestiżowych rozgrywek odbędzie się bez udziału polskiej drużyny. Ale to chyba nawet lepiej, będzie tam o jedną słabą drużynę mniej.

6. Jak Smuda zburzył wieżę Babel…

Trochę posypał się selekcjonerowi plan budowy kadry opartej na piłkarzach, którzy będą mówić po polsku gorzej niż on. Okazuje się, że już samo znalezienie jedenastu ludzi z polskim paszportem, mówiących gorzej od Smudy – graniczy z cudem. Pomyśleć, że byłoby nieźle, gdyby jeszcze umieli grać w piłkę… Boenisch od dawna kontuzjowany. Obraniak nieco podszkolił się polskiego. Polanski kontuzjowany i na razie nie pogra. Temat Perquisa staje pod znakiem zapytania. Ratunkiem mógł być Pękalski. Franz wysłał nawet asystenta, ale ten przywiózł niepokojące wieści. – Ivo mówi po polsku bardzo dobrze – stwierdził po powrocie ze Szwecji Jacek Zieliński. Pozornie mogłoby się wydawać, że Bóg Franza opuścił, że już nie będzie cudów, na które czeka naród, że Najwyższy się wkurwił i pomieszał języki. Wtedy jak grom z jasnego nieba – zstąpił na Smudę dar mądrości. Oświecony tym blaskiem, podjął decyzję. Smuda – nie mając piłkarza, który mówiłby gorzej od niego – zakazał kadrowiczom rozmów z mediami. Cudowne rozwiązanie urzeczywistniła Agnieszka Olejkowska. No chyba, że sama na to wpadła? To byłby dopiero cud!

7. Cudowna gra beniaminków

Po pięć spotkań zagrały już w ekstraklasie فKS i Podbeskidzie. Ani jedni, ani drudzy ani razu nie wygrali. Piłkarze z Bielska-Białej prawie po każdym meczu twierdzą, że pokazali góralski charakter. Zdeprecjonowali to stwierdzenie do tego stopnia, że góralski charakter w kontekście naszej ligi powoli zaczyna kojarzyć się z piłkarzem, który, co prawda, nie wygrał meczu, ale bardzo chciał i się starał. Coś na zasadzie: chciałem wejść na górę, ale bardzo padał deszcz i w połowie zawróciłem… Ale okazuje się, że wcale nie takie tragiczne to Podbeskidzie. Albo inaczej: Cracovia jest na tyle tragiczna, że dała mu się wyprzedzić. Niżej jest już tylko Łódzki Klub Sportowy – drugi beniaminek. Tam jednak jest wyraźny progres. W meczu z Legią strzelili gola – pierwszego w sezonie…

TOMASZ KWAŚNIAK

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama