– Chciałbym się jeszcze odnieść do jednej kwestii. Mamy wspaniałych kibiców, ale ci piknikowi, którzy przychodzą tutaj po to tylko, żeby zjeść kiełbasę i pooglądać mecz, to proponowałbym im, żeby poszli na drugą stronę, bo tam jest ich miejsce. Takich kibiców nie potrzebujemy. Chodzi mi o tych, którzy gwizdali. Jest to niedopuszczalne, bo kibice powinni być z drużyną, tak jak ci, którzy są za bramką. Nawet jak przegrywamy to są z nami. To co dziś zrobili kibice, ci piknikowi, to nie są dla mnie kibice i chciałbym, żeby nie przychodzili na mecze. Wolałbym grać przy 5 tysiącach fanatyków, którzy są za bramką, a nie przy takich, którzy jedzą kiełbasę i powiem szczerze – mnie denerwują. Jak jest dobrze, to cię klepią, a jak coś komuś nie wyjdzie to gwiżdżą. Tacy kibice niech nie przychodzą na mecze, bo ani nam nie pomagają, a przeszkadzają. Dziękuję – powiedział Patryk Małecki (wislaportal.pl) po meczu Wisły.
Jest to wypowiedź tak głupia, że ręce opadają, a szczęki trzeba szukać na podłodze w pokoju obok. Po takich meczach, jakie Patryk Małecki zagrał z APOEL-em (rewanż) i Lechią (dziś) na jego miejscu unikalibyśmy publicznych wypowiedzi, a po mieście chodzili dla niepoznaki z doklejonymi sztucznymi wąsami i w peruce.
Drogi Patryku, chciałbyś grać dla pięciu tysięcy widzów, tak? Ale zarabiać to byś wolał sto tysięcy, zamiast dwudziestu pięciu, prawda? Teraz wyobraź sobie – uwaga, lepiej usiądź – że to są naczynia połączone. Oczywiście możesz cieszyć się komfortem gry dla pustych trybun i przenieść się np. do Warty Poznań, ale w Krakowie stadion zbudowano po to, żeby był pełny. I po to, by mógł przyjść na niego piknik, zapłacić za bilet (czyli opłacić twoją grę – jesteś tylko pracownikiem najemnym), kupić kiełbaskę (z tych kiełbasek opłacane są wasze przeloty – żebyście na Cypr nie musieli płynąć kutrem rybackim), jak mu się będzie chciało, to pogwizdać.
Zasady są takie: PAN kibic robi co chce, bo zapłacił, a ty robisz to co ci każą, bo to tobie się płaci. Jak wzywasz hydraulika to nie po to, żeby się pobawił kranem, tylko żeby go naprawił. Płacisz i wymagasz. Tak samo jest z tobą.
Już był kiedyś taki jeden, co w Warszawie oświadczył: – Jak się komuś nasza gra nie podoba, to niech wypierdala na Polonię! Nazywał się Franciszek Smuda i długo nie popracował.
Ty, Patryku, nie wypraszaj nikogo na Cracovię, bo jak ktoś będzie chciał tam iść, to sobie pójdzie. Na razie przyszedł opłacić ci rachunki i w ogóle zasponsorować fajne życie. Przyszedł na Wisłę. Czy winą kibica jest to, że daliście – jako drużyna – dupy w dwóch ostatnich meczach? Nie. Zapewne jak pójdziesz do restauracji i dostaniesz zimnego, brudnego kotleta i surowe ziemniaki, to nie będziesz szczęśliwy. Jak pójdziesz do teatru (no dobra, przesadziliśmy), a nawalony aktor wyrzyga się na scenie, to nie będziesz mu bił brawa ani prosił o bis. Tak to działa. Klient płaci i wymaga, a jak nie dostaje tego, czego oczekiwał, to gwiżdże. Twoja w tym głowa, aby wrócił (tak, tak), znowu kupił kiełbaskę i aby następnym razem wyszedł niezawiedziony.
Jesteś częścią piłkarskiego biznesu, ale ten biznes nie polega tylko na tym, że niewidzialne ręce płacą ci pieniądze, a ty sobie grasz w piłkę. To system pewnych zależności i tym w tym systemie wcale nie jesteś tak ważny, jak ci się aktualnie wydaje. Wisła poradzi sobie bez Małeckiego lepiej niż bez dziesięciu tysięcy kibiców, którzy ci nie odpowiadają.
Najprościej chyba będzie napisać tak – chcesz pięciu tysięcy ludzi na meczu? Graj tak dalej, to będziesz miał. Jest też inne wyjście – sam się przenieś na drugą stronę Błoń.
I jeszcze jedno – co w tym dziwnego, że jak jest dobrze, to ktoś cię klepie, a jak źle to krytykuje? Gdyby było na odwrót – o, wtedy byłaby to sytuacja dziwna i denerwująca. Ale tak? Najzupełniej normalna. Przyzwyczaj się do tego, że każdy jest rozliczany z pracy, którą wykonuje.