– Gdybym dostał zaproszenie od Cracovii, na pewno bym je rozważył. Chciałbym, aby fani Wisły to zaakceptowali, bo naprawdę ich kocham – słowa Jeana Paulisty ze środowego wywiadu z Weszło wywołały burzę. A oliwy do ognia dolało jego pojawienie się na treningu „Pasów”. „Co ten ubek robi na Ziemi Świętej?” – grzmią kibice na forum Cracovii. Po drugiej stronie Błoń wcale nie jest spokojniej. Wygląda na to, że popularny Jasiek stał się w Krakowie persona non grata. Dla wszystkich…
– I co ja mam powiedzieć? Zdaję sobie sprawę, że między klubami jest ostra rywalizacja, ale jestem zawodowcem i ludzie powinni zrozumieć, że szukam pracy. Przecież nie zmienię tego, że kiedyś grałem w Wiśle i uważam jej fanów za świetnych – powiedział nam dzisiaj Paulista, który liczy na pomyślne i szybkie rozwiązanie swojej sytuacji.
Ale o takie wcale nie musi być łatwo. Osoby związane z klubem w anonimowych rozmowach dają do zrozumienia, że Brazylijczyk tak naprawdę ich nie interesuje, poszli mu jedynie na rękę i pozwolili trenować z drużyną.
Sprawy oficjalnie nie chce komentować dyrektor sportowy klubu, Tomasz Rząsa – Paulista? Trenował. Nic więcej na ten temat nie powiem – usłyszeliśmy w odpowiedzi. – Nie rozmawiałem jeszcze z działaczami, ale liczę, że spodobam się trenerowi Szatałowowi. Potrenuję jeszcze kilka dni i poczekam na odpowiedź klubu. Chciałbym przejść do Cracovii. Byłoby nie w porządku, gdybym teraz nagle skupiał się na innych zespołach – podkreśla Paulista.
– On chyba nie do końca wie, jak wygląda sytuacja w Krakowie – uważa Andrzej Iwan. – Najpierw narobi sobie wrogów w Wiśle, potem automatycznie na Cracovii. Czy musi się bać o swoje bezpieczeństwo? Nie, raczej nie. Choć nigdy nie wiadomo. Jeśli spotka na ulicy kogoś naćpanego… Ale to raczej ekstremalne myślenie – dodaje ekspert Orange Sport i Weszło.
Podobną w pewnym sensie historię przeżył dwadzieścia lat temu inny wiślak, Marek Motyka, który po roku emigracji w Norwegii wrócił do Krakowa. Ale nie do tego klubu, z którym się utożsamiał. – Miałem 31 lat, Wisła już mnie nie chciała, więc nie widziałem problemu, żeby pomóc „Pasom”. Niektórzy kibice mieli do mnie żal, wypominali, że pół życia poświęciłem Wiśle, a teraz idę do sąsiadki. Początkowo nawet żona była dla mnie zła. Ale co miałem zrobić? – pyta retorycznie „Marcyś”, którego sprawa Paulisty wyraźnie zbulwersowała.
– Wyobraźmy sobie, że Małecki wyjeżdża za granicę, nie wiedzie mu się, wraca do Polski i dowiaduje się, że w Wiśle go nie chcą, bo mają następnych „małeckich”. A chce zostać w Krakowie, bo ma tu dom i rodzinę. Gdyby Paulista miał oferty z obu klubów, to może zrozumiałbym tę krytykę, ale skoro nie ma, to trudno mieć do niego pretensje. Idzie tam, gdzie mogą mu zapłacić. Po co odgrzebywać jakieś historyczne zaszłości i siać sztuczny ferment? To mało poważne. Nie róbmy z piłkarzy więźniów, którzy mogą siedzieć tylko w jednej klatce –apeluje Motyka.
Takie rozumowanie nie trafia jednak do większości kibiców lub ludzi, którzy się za takich uważają. Dla nich Paulista jest spalony. Wystarczy, że raz pocałował białą gwiazdę na piersi… – Czasy, kiedy piłkarzy Wisły witano w Cracovii z otwartymi rękami, już dawno minęły. Mój syn miał propozycję z „Pasów” za Lenczyka, ale odradziłem mu transfer, bo byłby wyzywany przez jednych i przez drugich. Wystarczy słabszy mecz, a wysłuchiwałby, że jest wiślackim psem. Nie warto – podsumowuje Iwan.
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA