Lenczyk uderza w Smudę i oczywiście ma rację…

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2011, 23:49 • 3 min czytania

W niedzielnym magazynie „Cafe Futbol” trener Orest Lenczyk nie ukrywał swojego zdania na temat pracy Franciszka Smudy, stwierdził, że „Franz” tylko zburzył to, co już było, a teraz stosuje metodę łapanki, co sprawia, że na niecały rok przed Euro 2012 zupełnie nie mamy drużyny. To tak w skrócie.
O ile przytoczone powyżej opinie nie są niczym nowym, o tyle poruszył jedną istotną i całkowicie pomijaną kwestię. Zdaniem Lenczyka, selekcjoner reprezentacji Polski w ogóle nie spotyka się i nie konsultuje w żaden sposób z trenerami klubowymi. Oczywiście, miało być zupełnie inaczej i jeśli komuś będzie się chciało, to z łatwością wygrzebie cytaty ze Smudy, który zapowiadał, że „teraz to nie będzie jak za Beenhakkera” i że dopiero on wprowadzi taką wewnętrzną, szkoleniową dyskusją na wyższy poziom.

Lenczyk uderza w Smudę i oczywiście ma rację…
Reklama

Smuda jednak z trenerami ligowymi w ogóle się nie spotyka, wychodząc zapewne z założenia, że i tak wie wszystko lepiej od nich. Lenczyk wspomniał, że przydałyby się takie rozmowy raz na miesiąc, a niestety nie ma ich nawet raz na rok. Zgodzimy się chyba wszyscy, że to trener klubowy wie najlepiej, jak prezentuje się jego zawodnik i czego mu w danym momencie potrzeba. Przypomina nam się np. sytuacja sprzed roku, kiedy Euzebiusz Smolarek przeszedł do Polonii Warszawa. Ledwie zagrał, nie zdążył na dobrą sprawę potrenować, ale strzelił jakieś gole i z miejsca został powołany na mecz z Australią.

Wtedy ktoś mądry nam powiedział: – To dramat.

Reklama

Przerwa na mecze kadry to był jedyny moment, by Smolarek spróbował nadrobić stracony letni okres przygotowawczy i by po prostu trochę mocniej potrenował i odbudował się fizycznie. Ale nie – zamiast trenować, posiedział w hotelu i zagrał końcówkę sparingu z Australijczykami, a kiedy była następna przerwa na kadrę, to latał z kolei do Ameryki i po Ameryce. Wyobrażamy sobie, że selekcjoner mógłby spotkać się wtedy ze szkoleniowcem Polonii i ten by mu powiedział: – Ebi nie powinien teraz grać z Australią, ponieważ więcej z niego będzie pożytku, jeśli przez te dwa tygodnie mocno potrenuje. On tam wam dużo teraz nie da, ale może dać w przyszłości.

Stały kontakt trenera kadry z trenerami klubowymi w ogóle wydaje się podstawą. Jedno spotkanie na miesiąc, dwanaście w roku – mało. Ale niech jeden taki zjazd zaowocuje dyskusją, jak w treningu i w meczach prezentuje się Kaźmierczak, jakie ma zadania, niech zaowocuje rozmową w stylu: – Franiu, pojawił się w tej lidze Sebastian Madera, chłopak ma fantastyczny charakter do piłki i bardzo wysokie umiejętności… Niech zakończy się debatą pomiędzy Maaskantem i Smudą na temat Małeckiego – jakie ma zadania w Wiśle, jak się z nich wywiązuje, jak pracuje w tygodniu.

Trenerzy klubowi mają piłkarzy na co dzień, znają ich jak nikt inny. Nie korzystać z ich spostrzeżeń – to grzech. Grzech zaniedbania.

Kolejny.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama