Kto jest zazdrosny i złośliwy aż do nieskończoności plus sprawa Ivo Pękalskiego…

redakcja

Autor:redakcja

15 sierpnia 2011, 04:40 • 3 min czytania

W Lidze+ Extra był krótki wywiadzik z Franciszkiem Smudą. Widzieliście? Franka zapytano o Polanskiego, dodając, że niektórzy twierdzą, że z Gruzją zagrał bardzo przeciętnie. Nasz narodowy oburzył się strasznie i wypalił, że takie opinie wychodzą tylko od ludzi, którzy „nie znają się na piłce” i są „zazdrośni i złośliwi aż do nieskończoności”.
No to dzwonimy do Zbigniewa Bońka, największego zazdrośnika i złośliwca, bo to on najbardziej z Polanskim pojechał (słusznie zresztą). Niestety, nie chciał zniżać się do poziomu „Franza” i nie udało nam się go namówić na małą pyskóweczkę.

Kto jest zazdrosny i złośliwy aż do nieskończoności plus sprawa Ivo Pękalskiego…
Reklama

– Zazdrosny i złośliwy? Zazdrość nigdy nie była elementem mojego życia… – zaczął Boniek. – Ja nie powiedziałem wprost, że Polanski nie powinien być powołany, ustosunkowałem się tylko do jego sytuacji, bo było na ten temat dużo szumu. Patrząc na jego ostatnie pięć lat, bo dokładnie go prześwietliłem, nie wydaje mi się, żeby cała ta burza była adekwatna do poziomu piłkarza. Polanski to zawodnik po prostu normalny. Ale mam nadzieję, że jeszcze mnie mile zaskoczy. Najważniejsze, żeby dobrze grali Szczęsny, Piszczek, Lewandowski, Mierzejewski i Kuba. Co do ich poziomu, nie mam wątpliwości. Franka lubię, trener jest pod stresem i wydaje mi się, że z tą złośliwością to bardziej o was myślał…

No, może i o nas. My się na piłce nie znamy nic a nic. Ale jednak wolimy nie znać się tak samo jak Boniek niż znać się tak samo jak Smuda.

Reklama

A skoro już przy kadrze jesteśmy i przy piłkarzach spoza Polski. Pojawił się ostatnio w „PS” tekst o Ivo Pękalskim, zawodniku Malmoe, czyli dość poważnego klubu. Jedna sprawa nas zastanowiła – jak to jest, że o tego typu piłkarzach dowiadujemy się z gazet, a nie od selekcjonera? Pamiętacie – była kiedyś sprawa Chrisa Wondolowskiego, króla strzelców MLS. Franciszek Smuda nawet nie wiedział, co to za zawodnik, gdzie gra itd. Teraz idziemy o zakład, że nie wie nic o Pękalskim, wybranym do jedenastki sezonu w Szwecji, a że z nim nigdy nie rozmawiał, to akurat jasne – wystarczy przeczytać wywiad z zawodnikiem.

Nie chodzi teraz o to, czy nam się powoływanie takich zawodników podoba, czy nie. To temat na zupełnie inną dyskusję, a każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Sęk w tym, czy selekcjoner działa profesjonalnie, czy jak amator. My wyobrażamy sobie, że on dlatego bierze 150 tysięcy złotych miesięcznie, bo wie więcej. I dziś jak ktoś rzuca nazwisko Pękalski, to Smuda powie: lewa noga, zwinny, szybki, dobry przegląd pola, słaby w odbiorze, widziałem go w dwóch meczach na żywo. Coś w tym stylu. Coś skrajnie innego niż: – A kto to kurwa jest?

U nas to działa całkiem inaczej. Dziennikarz, który zarabia nie 150 tysięcy, tylko z 5 tysięcy wynajduje zawodnika i ogłasza: – Ej, on może grać w reprezentacji Polski, sprawdziłem. I wtedy ktoś dzwoni do Smudy, a on mówi: – Kto?! Nie znam.

Nie znać to może rolnik z Augustowa. A selekcjoner jest od tego, żeby wiedzieć więcej i szybciej. A jeśli o zawodniku, który trafia do jedenastki sezonu w Szwecji on tak naprawdę nie wie nic, to znaczy, że tylko pozoruje pracę. Gdyby zamiast na kolejny urlop do Hiszpanii, poleciał na mecz Malmoe (np. przeciwko Glasgow Rangers), to artykuł z „PS” by go nie zaskoczył. Nie miał prawa go zaskoczyć! Od roku powinien wiedzieć o Pękalskim wszystko.

I właśnie ignorancja selekcjonera jest w dyskusji o Pękalskim najistotniejsza.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama