Najbardziej emocjonująca, najchętniej oglądana, najlepsza – w tym miejscu można by wpisać jeszcze wiele pochwalnych przymiotników. Tylko po co? Każdy zna magię Królowej Lig, od lat niezmiennie wzbudzającej największej emocje kibiców rozsianych po – dosłownie – całym świecie. Znów będziemy świadkami batalii, które będziemy pamiętać latami, obserwować wzloty oraz upadki wielkich gwiazd, dramaty oraz euforyczną radość fanów, heroiczne boje w dolnej strefie tabeli. Ojczyzna futbolu powraca do gry!
Oczekiwania na rozpoczęcie nowego sezonu nie zdołały powstrzymać nawet zamieszki na ulicach angielskich miast. Wręcz przeciwnie – Anglicy, jak to oni tylko wykorzystali ten moment do dogryzania rywalom. – Sześć strzałów w Londynie, wszystkie niecelne. Policja chyba zatrudniła Fernando Torresa. – tak brzmi jeden z najlepszych tekstów z for internetowych, który zrobił furorę w sieci. W tym kraju po prostu żyje się piłką, rytm życia wyznaczany jest przez kalendarz gier. Ale czy kogoś to dziwi?
W Premier League od jakiegoś czasu wyróżnić można już nie „Top Four”, tylko „Top Six”, czyli sześć czołowych ekip, które zdecydowanie odjechały rywalom. Wewnątrz tej grupy można dokonać jednego podziału – podczas gdy o mistrzostwo będą się bić kluby z Manchesteru oraz Chelsea, o miejsce czwarte, premiowane grą w Lidze Mistrzów powinny stoczyć bój Liverpool, Arsenal oraz Tottenham. Wejście do czołówki jakiegokolwiek innego zespołu byłoby sensacją olbrzymiego kalibru.
Co rok – ciszej lub głośniej – przed startem nowego sezonu wróży się Manchesterowi United ustąpienia miejsca z mistrzowskiego tronu na rzecz rywali. Wątpliwości mijają jednak zazwyczaj po kilku kolejkach, a geniusz króla Old Trafford, Sir Alexa Fergusona wychwalany jest pod niebiosa, uwielbienia mógłby mu pozazdrościć sam Stwórca. Niby kadra „Diabłów” jest szeroka, niby Ci piłkarze nie są źli… ale na papierze teoretycznie czegoś brakuje. Zupełnie odwrotnie niż w przypadku Arsenalu – tam na papierze wszystko jest piękne, jednak gdy przechodzimy do meczu sytuacja diametralnie się pogarsza. Sir Alex Ferguson przeprowadził wielomilionowe transfery, nie mogące jednak kandydować do miana transferowej sagi. Szkot posiada jednak niesamowity dar motywacji swoich podopiecznych – co musiał im powiedzieć w przerwie meczu o Tarczę Wspólnoty, że Ci zupełnie odmienili przebieg spotkania? Jak zmotywował ten niezwykle młody skład do takiej gry, w szczególności Toma Cleverleya? Anglika warto obserwować w nowym sezonie, gdyż to może być jego odkrycie – na Wembley już odgrywał jedną z głównych rol. Przede wszystkim średnia wieku zespołu poszła diametralnie w dół, po odejściach Edwina van der Sara oraz Paula Scholesa.
Jeszcze groźniejszym rywalem niż w poprzednim sezonie powinni być „hałaśliwi sąsiedzi” z Eastlands. Co roku kończą sezon na coraz lepszych lokatach; ponownie wzmocnieni, m.in. Kunem Aguero powinni powalczyć poważniej o mistrzowską koronę. Nie posiadają jednak tego, co mają ich rywale z Old Trafford – czy wyobrażacie sobie Manchester City prowadzący grę oraz przebieg spotkania w meczu z równą sobie drużyną, innym kandydatem na mistrza? Ekipie Roberto Manciniego brak przede wszystkim charakteru – tego nie da się kupić za żadne pieniądze, to musi samo wykiełkować wśród piłkarzy. Czegoś takiego na Etihad Stadium nie ma, a jest parę kilometrów dalej – ta kwestia jest niezmiernie ważna dla losów mistrzowskiego tytułu.
Właśnie z tego powodu nadchodzącego sezonu powinni się bać – może jeszcze nie panicznie – fani Arsenalu. Grającego piękną piłkę, stwarzającą niesamowite ilości okazji, przy tym niezwykle słabego psychicznie. Wygrane z lepszymi klubami są rzadkością, a dzieciaki Wengera potrafią przegrywać mimo wyraźnego prowadzenia. Dochodzi do tego jeszcze kwestia związana z transferem Cesca Fabregasa, co zakrawa na jakąś parodię – samo odejście paradoksalnie nie powinno być dla Arsenalu czymś strasznym. Ł»ycie po Cescu istnieje, naprawdę. Fani „Kanonierów” powinni bać się tylko o fundusze z tego transferu – jaki procent zainwestuje Wenger we wzmocnienia? 30, 40? Piętą achillesową tej drużyny jest obrona, sytuację pogorszyło tylko odejście Gaela Clichy’ego, mimo że Kieran Gibbs ma potencjał na jego zastąpienie. Pokazuje to jednak, że Arsenal z klubu marzeń wielu piłkarzy staje się jedynie przystankiem w drodze do największych ekip, stanowi dobre miejsce promocji. Ten sezon może ostatecznie przesądzić o klapie projektu Arsene Wengera, jeżeli w porę się nie opamięta i nie przeznaczy ogromnych pieniędzy na wzmocnienia, które przecież w klubowej kasie i tak są. Joey Barton cały czas czeka na nowy klub… Francuz obecnie przypomina faceta, któremu na starość odbiło i stara się przekonać cały świat, że jest inaczej – w przeddzień rozpoczęcia sezonu dalej uparcie twierdzi, że jego zespół jest jednym z faworytów ligi, twierdząc, że w zeszłym roku jego chłopcy byli „very, very close” do tytułu. – Musimy uwierzyć w nasze możliwości i stanąć do walki. Mistrzowie to ludzie nie poddający się, kontynuujący walkę i wierzący we własną siłę. My mamy odpowiednią siłę – przekonuje Francuz, lecz czy ktoś jeszcze mu wierzy? W momencie gdy blisko odejścia są jednocześnie Fabregas i Nasri? Jego piłkarze posiadają umiejętności, lecz nie wygląda na to, by w nie wierzyli – słowo „believe” jest kluczowe. Brak awansu do Ligi Mistrzów może być smutnym zwieńczeniem pięknego okresu w historii Arsenalu. Jednak czy nawet w takim przypadku kierownictwo klubu zdymisjonowałoby Wengera?
Po drugiej stronie Londynu to lato miało być okresem wielkich rewolucji, przeprowadzonych pod batutą Andre Villas-Boasa. Chelsea jest obecnie przeciwieństwem Manchesteru United – kadra jest stosunkowo krótka, w dodatku zaawansowana wiekowo. Kadrę odmładzają sprowadzeni Romeu oraz Lukaku, jednak kiedy przystosują się do angielskiego stylu gry? Ile szans dostanie zdolny McEachran? AVB posiada niezwykle trudne zadanie sprostania wymaganiom Romana Abramowicza, któremu do zwolnienia Carlo Ancelottiego wystarczyło „zaledwie” wicemistrzostwo i ćwierćfinał Ligi Mistrzów, w sytuacji gdy sam się do tego przyczynił, rozbijając w trakcie sezonu sztab szkoleniowy. Tej drużynie, podobnie jak i Arsenalowi potrzebna jest transfuzja krwi, którą właściciele odkładają w czasie. Tylko jak to się odbije na organizmie? Czy nie skończy to się znacznym pogłębieniem stanu chorobowego?
Największym sukcesem Tottenhamu Hotspur jest jak na razie utrzymanie swojego składu. Luka Modrić i Gareth Bale chyba ostatecznie nigdzie się nie wybierają, kluczowe jest tu jednak słowo „chyba” – szalona oferta od jakiegoś szejka może zweryfikować plany. „Koguty” w najbliższym czasie nie przeskoczą pewnego poziomu, również ze względów ekonomicznych – stosunkowo mały stadion, a co za tym idzie mniejsze zyski czy rozsądne planowanie budżetu przez prezesa uniemożliwiają Spurs zatrudnianie wielkich gwiazd. Ł»aden z piłkarzy w drużynie nie może dostawać więcej niż 100 tys. funtów tygodniowo – dla porównania, Sergio Aguero będzie w City zarabiać 150 tys. funtów. W ten sposób Tottenham musi się „żywić” piłkarzami zbyt słabymi dla czołowych klubów i zbyt dobrymi dla ekip środka tabeli. Jeśli chodzi o skład, problemem wydaje się pozycja napastnika – zarówno Jermain Defoe jak i Peter Crouch posiadają ogromne zalety, jednak łatwo znaleźć również wady. Wynikają one głównie z ustawienia Spurs i konieczności występów Rafaela van der Vaarta, co często zawęża Harry’emu Redknappowi pole manewru.
Dla niego może to być ostatni sezon przy White Hart Lane – po Euro 2012 to on będzie głównym kandydatem do objęcia wymarzonego stanowiska trenera reprezentacji Anglii. Czy na (prawdopodobne) pożegnanie wprowadzi swój klub po raz drugi do LM?
Optymizm zapanował przy Anfield Road. Kolejny brak awansu do LM zostanie uznany w Liverpoolu za katastrofę, jednak w tym roku miejsce w pierwszej czwórce jest jak najbardziej możliwe. Kenny Dalglish sprawdził się jako szkoleniowiec, klub został odpowiednio wzmocniony, wydając na nowych piłkarzy miliony. Bogactwo wyboru legenda L’poolu będzie miała w środku pomocy – Gerrard, Meireles, Lucas, Adam, Henderson stoczą zażartą walkę o grę. Nie można zapominać też o Alberto Aquilanim, który mimo świetnej gry w sparingach może zostać sprzedany bez żalu do innego klubu, oczywiście za odpowiednią kwotę. Zdolnych młodzieżowców pominąłem, mimo iż oni również często dostawali szansę gry w poprzednim sezonie. Gorzej wyglądająca defensywa została wzmocniona Jose Enrique, którego transfer był dla L’poolu prawdziwą okazją – lewy obrońca kosztował ledwie parę milionów, po tym jak Newcastle chciało się koniecznie go pozbyć. Co ważne, klub powoli opuszczają niewypały transferowe, które pobierają spore pensje – Jovanović już odszedł do Anderlechtu, następni w kolejce są Joe Cole i Christian Poulsen. Walkę w lidze ułatwi brak gry w europejskich pucharach – z tymi problemami będą musieli się borykać inni rywale, chociaż Harry Redknapp już zapowiedział, że do walki w Lidze Europy będzie posyłał młodzież. Wszyscy wiedzą, że gra w LE nie przynosi prawie żadnych gratyfikacji finansowych.
Za plecami wielkiej szóstki od paru lat czai się Everton, który jest „najlepszą drużyną spośród najsłabszych.” David Moyes co roku pozytywnie zaskakuje prowadząc zespół do świetnych wyników mimo braku ogromnego zaplecza finansowego, jakim dysponują rywale. O miejsce w dziesiątce może powalczyć Aston Villa, która jest dla mnie ogromną niewiadomą i równie dobrze może walczyć o utrzymanie, silne wydaje się Stoke City, jednak mało doświadczonemu zespołowi może przeszkadzać gra w pucharach. Za kadencji Owena Coyle’a Bolton Wanderers wreszcie przestał być postrzegany jako klub grający na zasadzie „kick & rush” (to pozostałość po czasach Sama Allardyce’a), choć klub opuścili Daniel Sturridge – świetnie grał na wypożyczeniu w poprzednim sezonie – oraz Johan Elmander, który wzmocnił Galatasaray Stambuł.
Niewiadomą jest Sunderland, teoretycznie posiadający wszystko co potrzebne by zadomowić się w pierwszej dziesiątce ligi… wzmocnienia ponownie są imponujące, nie każdy może sobie pozwolić na sprowadzenie Wesa Browna, Johna O’Shea czy Connora Wickhama, jednak klub opuścili Jordan Henderson i Danny Welbeck. Czyżby znowu kibiców ze stadionu Światła czekał sezon w samym środku tabeli? Europejskie puchary mogą pokrzyżować plany Fulham, który przez (nie dzięki) zwycięstwu w rankingu Fair Play gra w LE… od początku czerwca! Nie trzeba chyba mówić jak to zdestabilizowało plany przygotowań. Konia z rzędem temu, kto poprawnie wytypuje pozycję Newcastle United, przeżywającego ciągłe zawirowania pod wodzą prezesa Mike’a Ashleya, który już raz doprowadził do degradacji klubu. Już odszedł Jose Enrique, w kolejce czeka od dawna serce i płuco drużyny, Joey Barton. Czy nie grający prawie wcale w Man Utd Gabriel Obertan i Demba Ba staną się lekiem na całe zło? Ciekawie prezentowały się wyniki Roya Hodgsona w Liverpoolu w West Bromwich Albion, gdzie udowodnił, iż jest dobrym fachowcem od słabszych drużyn. Ligi z WBA nie zawojuje, spaść też nie powinien – ot, bezpieczny sezon.
Jednak to co jest piękne w Premier League i stanowi o jej uroku to beniaminkowie. Iluż pięknych historii dostarczyło w poprzednim sezonie Blackpool, którego mimo heroicznego boju ostatecznie spadło do niższej ligi, a gwiazdą był piłkarz będący parę lat temu amatorem… Takie historie stanowią pożywkę dla dziennikarzy i kibiców, sprawiają że o tym się rozmawia na ulicach. Nie inaczej jest w tym roku – Swansea City, pierwszy walijski klub w Premier League jeszcze parę lat temu dzieliły dosłownie minuty od degradacji do Conference, piątej ligi… Prawdopodobnie Walijczycy podzielą los „Mandarynek”, jeśli jednak uczynią to w takim stylu jak podopieczni Iana Hollowaya, to wszyscy będą ich miło wspominać, być może ze względu na bardzo ładną, techniczną grę, jaką zapewnili sobie awans. Wszyscy w Swansea jednak chyba przeczuwają, że to piękna, ale tylko jednoroczna przygoda. O więcej powalczyć powinni beniaminkowie z Queens Park Rangers, z „nowym Zidanem”, Adelem Taarabtem oraz Kieronem Dyerem czy D.J. Campbellem, bohaterem Blackpool z zeszłego sezonu. Ciekawe, czy Roberto Martinez nie pożałuje swej decyzji o pozostaniu w Wigan, kandydacie do spadku – szkoleniowiec miał ofertę z lepszej i bogatszej Aston Villi. Wolverhampton już w zeszłym roku cudem uszło z życiem, w tym roku ogromne problemy będzie przeżywać Blackburn Rovers już bez Phila Jonesa, a w Norwich zapanuje święto, jeśli uda się uniknąć degradacji.
Piękno angielskiej ligi jest bezsprzeczne, to tutaj kibice nieraz śledzą walkę o utrzymanie z podobnym zapałem jak i walkę o mistrzowską koronę. Niesamowite historie małych zespołów, którym udało się wtargnąć na salony przypisane z definicji dla elity tylko wzmagają i tak potężne zainteresowanie Premiership – któż z nas nie kibicował w poprzednim sezonie genialnemu Blackpool z równie genialnym Ianem Hollowayem? Już w pierwszej kolejce czeka nas pojedynek wielkich z maluczkimi – bogacze z Man City podejmą absolutnych debiutantów ze Swansea… Czy to Walijczycy w tym roku podbiją serca milionów fanów na całym świecie? Kto wygra walkę o prymat w Anglii? Odpowiedzi na te pytania będą stopniowo ukazywać się już od dzisiaj!
ŁUKASZ GODLEWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]