Zakapior, którego interwencje kończą się nieprzewidzianym lotem rywala, egoista wydobyty od szejków, faworyzowanie rywali zza miedzy i gdzieś w tle Benito – tam po prostu musi być ciekawie.
Jak na taką mieszankę miejsce urzędowania zostało wybrane idealnie. W nie zbyt wielkiej odległości swój byt miało centrum życia i śmierci starożytnych gladiatorów, a wyraźną chęć ich naśladowania ma wspomniany w pierwszym słowie gracz – Loric Cana. Teraz tajemnica, którą igrałem przez pierwszych pięć linijek pękła i już wiecie, że mowa będzie o tym gorszym klubie z Rzymu, Lazio.
Gorszym nie z powodu wybitności Tottiego, on jest gorszy, dlatego, że jest zły. Tam wszystko jest skrajne, poglądy polityczne kibiców stojące tak blisko prawej krawędzi, iż możne je oglądać jedynie z lewej strony, długi z którymi od lat walczy noszony na rękach prezes Lotito, skrajna jest również niesprawiedliwość ze strony włodarzy włoskiej piłki.
Związkowa centrala od kilku lat usilnie (tak właściwie to od tego okresu te działania się nasiliły, niektórzy bowiem twierdzą, że swój początek miały dużo wcześniej) walczy z kibicami z Curva Nord. Powód – kilka spektakularnych manifestacji politycznych. Jeśli fani Lazio coś przeskrobią z góry sypią się gromy, jeśli stanie się coś z udziałem AS Romy delegat gubi okulary/aparat słuchowy albo całą percepcję. Gdy romanistów karano (choć raz) za przyśpiewki pod adresem Balloteliego to ktoś inny już rozpuszczał plotki o rasistowskich śpiewach fanów Biancocelesti nie mających pokrycia w rzeczywistości. W momencie, gdy Lazio walczyło o mistrzostwo można było deponować majątki u bukmachera obstawiając mało szczęśliwy koniec tej kampanii i rzeczywiście, Rzymianie tym razem również obeszli się smakiem. Kiedy Totti brutalnie kopał Mario większość mediów więcej miejsca poświęciła prowokowaniu przez czarnoskórego gracza, niż chamskim czynem Francesco. Tak naprawdę mało kto ich lubi i dlatego zainteresowali mnie.
Oczywiście kibice swoje za uszami mają, jak choćby protesty przeciwko transferowi żydowskiego piłkarza Eyala Golasy, czy okazywana na każdym kroku niechęć wobec Tomasa Hitzlspergera, który należał do antyfaszystów.
W zespole nie brakuje graczy z charakterem i to jest piękne. Loric Cana wspomniany już dwukrotnie (do trzech razy sztuka) nigdy nie ustępuje, nigdy nie uznaje, że coś jest przegrane, no i chyba wierzy w to, że ciało człowieka jest niezniszczalne. Nikt nie lubi takich przeciwników – miniesz go, to po paru sekundach twoja twarz zapoznaje się ze smakiem murawy. Ponad sto żółtych kartoników i blisko dziesięć czerwonych to jedynie statystyka nie oddająca tego, co się za nią kryje, a ukrywa postać współczesnego gladiatora, który na boisko wychodzi niczym rozjuszona zwierzyna, która zwietrzyła krew. Prawdziwa pasja.
Jest tam również ktoś przy kim Patryk Małecki jawi się jako altruista. Mauro Zarate nazbyt wziął sobie do serca wypowiedź Georga Besta odnośnego tego, iż przestało podniecać go zdobywanie goli, bo dużo ciekawsze są na przykład rekordy w ilości miniętych zawodników. Nie ważne czy przed Argentyńczykiem stawało dwóch, trzech czy pięciu rywali, jeśli on zauważył możliwość ich minięcia (a w swojej ślepocie widział ją zawsze) to próbował szczęścia często kończąc z płaczliwą miną godną melodramatów produkowanych masowo w jego ojczyźnie. Burzliwy związek łączy tegoż gracza z trenerem Reją nalegającym by młodzian porzucił swoje egoistyczne zachowanie. Fochy, przeprosiny, powroty, wzloty i upadki – ta historia miała wszystkie te elementy, a w ostatnim czasie przeważały te przedostatnie, ale jak to bywa, pojawił się sukces to pojawiło się też grymaszenie o odejściu do lepszego klubu.
Pisząc o Lazio nie można pominąć trwającego jeszcze mercato. Niby odszedł najlepszy piłkarz o dziecięcej twarzy (dla nieświadomych – Muslera), lecz na jego miejsce pojawił się całkiem niezły Marchetti, odszedł Liechsteiner więc obronę wzmocnili powracający Zauri, solidny Stankevicius i Konko. Zdolny Lulic ma stanowić za to przyszłość drugiej linii ekipy ze stolicy Włoch, a najbardziej okazałymi transferami okazali się snajperzy. Będący niczym wino Miroslav Klose i „człowiek bez nogi” Djibril Cisse, którego kończyna kiedyś zrobiła samodzielną karierę w telewizji, a ostatnie dwa sezony kończył jako lider klasyfikacji strzelców ligi greckiej.
Takie poczynania na rynku transferowym można ocenić pozytywnie, lecz czy one będą miały kluczowe znaczenie? Niewątpliwie Reja ma przed sobą bardzo wybuchową mieszankę z potencjałem na czołówkę tabeli (bo oczywiście nie na mistrzostwo, Lazio jest jak Bayer Neverkusen, never, oczywiście z wyjątkiem 2000 roku, ale to nowe milenium, działy się cuda, więc i Biancocelesti zostali mistrzem w 1974, o którym nikt już nie pamięta), tylko czy zdoła wycisnąć z nich wszystko?
KACPER GAWŁOWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]