W piątki najciekawszy jest „Przegląd Sportowy”, to już drugi bardzo dobry dodatek przedligowy. Ważną kwestię porusza dzisiaj „Fakt”…
PRZEGLĄD SPORTOWY
Drugi raz wyszedł dodatek przedligowy i drugi raz jest on bardzo ciekawy. O ile w głównym grzbiecie niewiele, poza interesującą wypowiedzią Zbigniewa Bońka (piszemy o tym w innym miejscu) i ckliwym jak zawsze felietonikiem Dariusza Tuzimka (znowu udaje, że jest dobrym człowiekiem, to już wolimy złych do szpiku kości, którzy nie pozują), o tyle ten dodatek jest naprawdę dobry. Przynajmniej trzy materiały nadają się do przeczytania.
Po pierwsze – wywiad z Tomaszem Kafarskim (fajne zdjęcie!), w którym między innymi nie brakuje odniesienia do Weszło. Konkretnie do nagłośnionej przez nas sprawy…
– Jakim cudem pan, człowiek stonowany, unikający skandali, dał się sfotografować ze świnką, maskotką w barwach Arki?
– Myśli pan, że chodziło mi o autopromocję? O Arce zawsze mówiłem dobrze i zdania nie zmieniłem. Po powrocie z meczu w Gdyni kibic Lechii wręczył mi świnkę, a drugi dżentelmen, którego nie znałem, zapytał, czy może zrobić zdjęcie.
– Nie zaświeciła się panu wtedy lampka ostrzegawcza?
– To było zachowanie nieadekwatne do mojego charakteru. Bardzo tego żałuję. Ale przez sekundę zapomnienia mam stracić poczucie moralności, swojej godności?! Wszystkie zdarzenia są w życiu potrzebne, czegoś uczą. Tamten epizod spowodował, że więcej takiego błędu nie popełnię.
„Ale przez sekundę zapomnienia mam stracić poczucie moralności, swojej godności?!” – po co ten melodramat. Stracić poczucie moralności, swojej godności? Facet, bez scen… Dobrze, że Kafarski ma świadomość, że przeholował, każdemu może się zdarzyć moment nieuwagi, ale zabrakło w tym wszystkim jednego – zabrakło przeproszenia Arki wtedy, bo zamiast przeprosin były durne komentarze rzecznika prasowego, jeszcze bardziej dla gdyńskiego klubu obraźliwe. A Kafarski milczał. „Przepraszam” – jedno słowo. I wystarczyłoby.
Po drugie – wywiad ze Stanisławem Oślizło, jako zapowiedź meczu Górnik – Legia. Cały jest ciekawy, więc wyciąć moglibyśmy dowolny fragment. Ale wycięliśmy jeden, króciutki…
– Ale postawić wkupne trzeba było?
– Ja nie musiałem. Miałem test sportowy. Musiałem zrobić trochę żonglerek głową, trochę nogą, poskakać na skakance. Zapytali mnie: „Jaki jest twój pseudonim?”. Powiedziałem, że nie mam. Więc Marian Olejnik zapytał: „Panowie, przyjmujemy kolegę Stanisława?”. Powiedzieli, że tak.
Tu akurat rozmowa dotyczyła alkoholu, za którym Oślizło nie przepadał. I to pokazuje klimat dawnych czasów – zespół uznał: „no dobra, skoro nie pije, to musi chociaż grać w piłkę”. I zamiast popijawy, urządzili konkurs żonglerki. To jest futbol!
Po trzecie – wspominki Micheala Lameya. Widać, że jest to niestety facet z mentalnością Polanskiego. Oto cytacik…
Byłem zdziwiony, bo wcześniej nie miałem kontaktu z federacją nigeryjsą, a oni od razu powołali mnie na Puchar Narodów Afryki! Moja matka jest Nigeryjką, a ojciec Holenderm. Był rok 2006. Pomyślałem tak: „Dopiero co wywalczyłemmiejsce w składzie PSV, a teraz mam wyjechać na dwa miesiące do Afryki i wszystko stracić?”. Podziękowałem. Moment nie był dobry. Szykowaliśmy się do meczu z Olympique Lyon w 1/8 finału Ligi Mistrzów. W prasie powiedziałem, że jeśli Nigeria awansuje do mistrzostw w Niemczech, chętnie się wybiorę. Ale nie awansowała, a z Nigerii już nigdy się nie odezwali.
„Jeśli Nigeria wansuje do mistrzostw w Niemczech, chętnie się wybiorę” – to już wiemy o człowieku wszystko.
A potem Lamey powiedział jeszcze coś takiego, o swojej grze w Arminii Bielefeld…
Gdy prowadzisz 2:0 w Holandii, wiesz, że wygrałeś mecz. Tylko doprowadzasz go do końca. W Niemczech przekonywałem się, że może być inaczej. Ile to razy wygrywaliśmy 3:0 i w ostatnich minutach traciliśmy 4 gole. A oni nic, atakowali, atakowali! Znów spadliśmy.
„Ile to razy”… Możemy ci odpowiedzieć, dokładnie ile razy taka sytuacja miała miejsce. Otóż dokładnie, co do sztuki, nie miała miejsca ani razu. Nie zmyślaj. Przejrzeliśmy wszystkie wyniki Arminii z sezonu 2008/2009 i… nigdy nie zdobyła trzech bramek, nawet w wygranym spotkaniu.
FAKT
Najciekawsza jest chyba informacja, że Patryk Małecki nie może porozumieć się z Wisłą w sprawie nowego kontraktu. Ten obecny wygasa dopiero za trzy lata, ale przepisy pozwalałyby Małeckiemu uciec na zasadzie Prawa Webstera. Wątpimy, by ten piłkarz zdecydował się na taki ruch, ale z drugiej strony klub nie może finansowo wykorzystywać lojalności zawodnika. To, że Małecki kocha Wisłę, nie znaczy, że ma automatycznie mniej zarabiać od tych, którzy nie kochają. „Fakt” donosi, że Patryk co miesiąc dostaje 30 tysięcy złotych i jest w praktyce najgorzej opłacanym zawodnikiem. Taki Łukasz Garguła ma ponad trzy razy więcej…
Traktujmy poważnie tych, którzy w klubie się niemal wychowali, bo w przeciwnym razie z bólem serca, sfrustrowani rozjadą się po świecie, a zostaną tylko płatni najemnicy…
W „Fakcie” jest też informacja, że Dickson Choto znalazł się na wylocie z Legii. No i Abbott „znów chce strzelić”. „Skuteczny ostatnio Paweł Abbott (29 l.) zapowiada kolejne trafienie w meczu z wicemistrzem Polski” – czytamy. Warto jednak pamiętać, że Abbott na razie to… dwa razy trafił w piłkę, z rzutów karnych. Z gry ma spore problemy, by w ogóle kopnąć futbolówkę, gdziekolwiek.
GAZETA WYBORCZA
Trochę dziwny tekst o Jakubie Wawrzyniaku – OK, gra dobrze, ale akurat mecz z Gruzją to mu specjalnie nie wyszedł. Dlatego teraz przedstawianie go jako jakiegoś objawienia na lewej obronię trochę jest nie w tempo. A i ciągle pisanie o Boenischu coraz bardziej traci sens, ponieważ Boenisch do Euro 2012 to – jak tak dalej pójdzie – grać będzie tylko w rezerwach Werderu Brema. Albo w ogóle. Na razie więc lepiej zachowywać się tak, jakby Boenischa w ogóle nie było – pozwoli to uniknąć niemiłych niespodzianek.
Można też z „GW” dowiedzieć się, że Wydział Dyscypliny PZPN ma zamiar wrócić do odpowiedzialności Zagłębia i Cracovii za mecz z 2006 roku. Nie chcemy się przechwalać, ale to oczywiście efekt naszego tekstu, w którym apelowaliśmy, by zweryfikować tabelę za sezon 2005/2006. Aktualna tabela jest po prostu nieuczciwa.
SPORT
W „Sporcie” powiew zdrowego rozsądku po meczu kadry – „Dreptanie w miejscu”, czyli tekst o tym, że nasza kadra to furory nie robi. Dalej typowa śląska sieczka, typu wywiad z trenerem GKS-u Katowice (a wczoraj, dla odmiany, opisano każdego zawodnika GKS). Jest jednak informacja, która nas poraziła: „Wiele wskazuje na to, że Podbeskidzie będzie szukało kolejnych wzmocnień. Być może do zespołu spod Klimczoka dołączy były reprezentant Polski, Mariusz Jop”. Słowa „Jop” i „wzmocnienie” to wyrazy przeciwstawne. Jest takie powiedzenie – tonący brzytwy się chwyta.
SUPER EXPRESS
Dzisiaj zdecydowanie bez rewelacji. Tylko jakieś kawałki typu…
– „Smoczek”, czyli gest, który wykonałem po zdobyciu bramki, był dla Oliwii. Bardzo pomógł mi Robert Lewandowski, nie przypominam sobie, byśmy w Borussii strzelili takiego gola. Fajnie ta akcja nam wyszła, ale najważniejsze, że dała zwycięstwo – podkreśla Błaszczykowski.




