Dziś bardzo dobry „Przegląd Sportowy” i dobra „Gazeta Wyborcza”. Zwłaszcza „PS” warto kupić, bo czytania tam od groma. Polecamy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Warto dzisiaj przeczytać. Jest pasjonujący wywiad z Czesławem Rajtarem, który w latach 1949-1957 grał w Cracovii. To są zawsze opowieści, których słucha się z rozdziawioną gębą, zwłaszcza, że dawni piłkarze – ci naprawdę dawni – zazwyczaj mają dar opowiadania. Zachęcamy do przeczytania nie tylko fragmentów, ale całości.
Pamięta pan mecze z Legią?
Jeden szczególnie, z czerwca 1951 roku. Legioniści liderowali, a my ich goniliśmy z czwartego miejsca. Do stolicy pojechaliśmy dzień przed meczem, pociągiem, drugą klasą. Na pierwszą klubu nie było stać. Podróż trwała sześć godzin. W Warszawie zamieszkaliśmy w hotelu położonym w Śródmieściu. Następnego dnia po południu był mecz. Na Łazienkowską dojechaliśmy komunikacją miejską, po drodze wpadliśmy jeszcze do baru mlecznego na śniadanie.
Chyba mizerne było to śniadanie. Po 20 minutach przegrywaliście z Legią 0: 2.
Byliśmy zdruzgotani takim początkiem, patrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem. Na szczęście w Cracovii grał Staszek Różankowski, świetny główkarz. Do drużyny wrócił po prawie rocznej przerwie, akurat na mecz z Legią. I Staszek, proszę sobie wyobrazić, głową strzelił trzy gole. To był wielki wyczyn. Jedną dołożył Heniek Bobula i wygraliśmy 4:2.
Wywiad można znaleźć w dodatku przedligowym. I ten dodatek nam się podoba, naprawdę. Mnóstwo treści, ładny wygląd, interesujące, wyczerpujące zapowiedzi meczów. Do tego oryginalna zapowiedź spotkania Polonia – Wisła. Marcin Baszczyński na dwóch stronach wspomina swoją karierę. Też warto.
Jak ktoś kupi dzisiaj „Przegląd Sportowy”, to może nie zdążyć przeczytać do poniedziałku.
FAKT
W „Fakcie” dzisiaj nic nie ma. Sorry, Gregory.
GAZETA WYBORCZA
Dzisiaj – jak na sport w „GW” – jest dobrze. Sprawozdania z meczów oczywiście odpuszczamy, ale dwa teksty są godne uwagi. Przede wszystkim ten o możliwościa powołania Meliksona do reprezentacji Polski, w drugiej kolejności o tym, ile już zarobiła w pucharach Wisła, a ile jeszcze może zarobić. Meliksonem zajmiemy się w oddzielnym artykule.
Fragment tekstu o Wiśle…
Krakowianie już teraz mogą odtrąbić sukces finansowy, bo dzięki pokonaniu dwóch przeciwników zarobili najwięcej pieniędzy w erze Bogusława Cupiała. Za awans do czwartej rundy dostaną 2,1 mln euro, czyli kwotę, która najsłabszym klubom polskiej ekstraklasy musi wystarczyć na cały sezon, a dla Wisły stanowi ok. 20 proc. budżetu. Ale to nie koniec, bo mają szansę zgarnąć kolejne pięć milionów euro. Tyle UEFA płaci za awans do fazy grupowej LM.
W fazie grupowej otwiera się kolejny worek z pieniędzmi, bo już remis wart jest 400 tys. euro, a wygrana – 800 tys. Gdyby jednak krakowianom znowu nie udało się awansować do elity, to i tak wzbogacą się o trzy miliony euro: dwa za grę w czwartej rundzie eliminacji i jeden za występy w Lidze Europy, co mają już zapewnione.
Do tego rachunku dochodzą jeszcze miliony euro za transmisje telewizyjne oraz wpływy z biletów. We wrześniu mistrzowie Polski mają mieć gotowy już cały stadion, który pomieści 34 tys. widzów. Gdyby na spotkaniach był komplet (na to z Liteksem sprzedano wszystkie 23 tys. biletów), a wejściówki kosztowałyby średnio 70 zł, to po każdym meczu klubową kasę zasilałoby ponad pół miliona euro.
POLSKA THE TIMES
W „Polsce” sport to dziś te dwa ogryzki, które widzicie powyżej. Czyli omijać. Do tego jest wielostronnicowy dodatek na temat Tour de Pologne. Jest to jedyny dodatek na świecie, którzy przygotowywało więcej osób niż go przeczyta. Tyle papieru… Jawny zamach na ekologię.
SPORT
„Sport” jest dzisiaj dziesięć klas gorszy od swojego bezpośredniego konkurenta, czyli „Przeglądu Sportowego”. Nie ma sensu brać do ręki, chyba że kogoś interesują teksty o Skorupskim z Górnika. Skorupski, przyznać trzeba, zaliczył dobry debiut w ekstraklasie, ale dodajmy, że wszystkie jego interwencje – nawet te najładniejsze – były po strzałach w środek bramki. Chwalić chłopaka można najwcześniej po 8-10 kolejkach. Z Milikiem też byśmy się wstrzymali, bo na razie w kółko mówi się nie o tym, jak gra, tylko o tym, jaki jest młody….
Najciekawszy tekst dotyczy chyba Jarosława Fojuta, który handluje specjalną odzieżą kompresyjną, zalecaną sportowcom. Komplet kosztuje 2 tysiące złotych. Kupuje to podobno coraz większa liczba zawodników, w tym praktycznie cały Śląsk.
Znak czasów – kiedyś piłkarze między sobą handlowali punktami, a teraz już tylko ciuchami.
SUPER EXPRESS
„SE” jest ostatnio najrówniejszy. Dzisiaj też nie brakuje materiałów, które konkurencja wzięłaby z pocałowaniem ręki. Płacz Arkadiusza Onyszki – idealny temat dla tabloidu.
– Polonia Warszawa zachowuje się w chamski sposób. Mam z nimi ważny kontrakt, ale ich to nie obchodzi. Od ośmiu miesięcy pan Wojciechowski nie raczył mi przelać ani jednej wypłaty – mówi zdenerwowany Arkadiusz Onyszko (37 l.), który walczy z poważną chorobą nerek.
– Przez pierwsze pięć miesięcy choroby byłem na zwolnieniu lekarskim i dostawałem wypłatę z ZUS-u. To było 80 proc., dodatkowe 20 proc., w świetle prawa, powinienem otrzymywać od pracodawcy, czyli Polonii. Niestety, nie dostałem ani grosza – mówi rozżalony bramkarz, który kontrakt z Polonią podpisał, zanim jeszcze okazało się, że jest ciężko chory.
Nasze zdanie znacie – bardzo współczujemy Onyszce ciężkiej choroby i życzymy powrotu do zdrowia. Jednak mógłby już nie udawać, że kontynuuje karierę sportową. Fajnie jest doić Wojciechowskiego, ale kontrakt jest podpisany na „profesjonalne uprawianie piłki nożnej”. Onyszko ani piłki nożnej profesjonalnie nie uprawia, ani uprawiać nie będzie, bo jego kłopoty, to jest jest sprawa przejściowa. Innymi słowy – czy gdyby trwamwaj uciął jakiemuś napastnikowi obie nogi, to ten napastnik dalej zgarniałby kasę i udawał, że za chwilę wróci do gry? No chyba nie.
Jest też w „SE” wywiad z Arturem Jędrychem, szefem Wydziału Dyscypliny PZPN…
– To były jednak głosy ze sztabu reprezentacji. Sam piłkarz ogłosił, że aż do odbycia kary nie będzie grał w kadrze.
– W mojej skromnej ocenie jest to wspaniały gest z jego strony. Respektując orzeczenie WD, pan Piszczek pokazał klasę i wzmocnił się jako człowiek. Jest w jego decyzji element uderzenia się w piersi i pokory, jest też element odreagowania po całym tym przykrym dla niego zamieszaniu. Jego zachowanie jest bardzo eleganckie, ludzkie i dojrzałe.
– Selekcjoner Franciszek Smuda jest jednak wściekły na WD. Powiedział, że nie rozumie, jak PZPN mógł doprowadzić do takiej sytuacji. Przekonuje, że to niedopuszczalne, żeby Piszczka obarczać winą i surowo karać za wydarzenia, na które jako młody chłopak nie miał wpływu.
– Pan Piszczek został zdyskwalifikowany na 6 miesięcy, a to absolutne minimum, najniższa z przewidzianych kar. Poza tym fakt, że był młody i miał 21 lat, nie ma tu żadnego znaczenia. Skoro był pełnoletni, to w pełni rozróżniał dobro i zło. Tym bardziej że piłkarze Zagłębia kupili mecz w roku 2006, rok po wybuchu afery korupcyjnej. Wtedy było już jasne, że tego typu postępowanie będzie napiętnowane.
– Dla trenera Smudy decyzja WD to po prostu kłoda rzucona mu pod nogi na rok przed EURO 2012. Zapowiedział już, że będzie przekonywał Piszczka, żeby zmienił swoją decyzję i walczył o złagodzenie kary.
– Przynależność do reprezentacji nie może być okolicznością łagodzącą. Gdybyśmy w ten sposób zaczęli rozróżniać osoby pokrzywdzone, doszlibyśmy do zupełnych absurdów. Cieszę się, że pan Piszczek wydaje się to w pełni rozumieć. To bardzo budujące.





