Dobra, mamy ligę w nowym telewizyjnym wydaniu, pierwsza kolejka za nami – można podsumować to, co zobaczyliśmy. Przechodząc od razu do rzeczy – na kolana nas nie rzuciło. Od tego sezonu sygnał z meczów ekstraklasy produkuje firma Live Park, która zastąpiła Multiproduction. Jak na razie ta zmiana zdecydowanie nie wyszła na plus – pod każdym względem relacje wyglądają gorzej i bardziej amatorsko. Cofnęliśmy się o dobre kilka lat i aktualnie – hmmm… – aktualnie dryfujemy w stronę standardów wyznaczonych przez TVP w latach dziewięćdziesiątych (pamiętacie transmisje z drugiej połowy?).
Na niedawnej konferencji prasowej doszło do śmiesznej sytuacji. Marian Kmita, szef sportu w Polsacie, stwierdził: – Teraz sygnał będzie produkowała firma pana Rusko… A Rusko nagle się zrobił czerwony, jakby właśnie został nakryty na popierdywaniu w kącie, i szybko wtrącił: – To nie moja firma, to firma Ekstraklasy!
Faktem jest, że Rusko znalazł się we władzach Live Parku i faktem jest, że jest to firma, która nie wytrzymuje konkurencji z poprzednikiem, czyli Multiproduction.
Po pierwsze – słaba realizacja, czyli nędzne powtórki i brak jakichkolwiek „bajerów” technicznych, pomagających np. w ocenie spalonych. Jeśli rok temu po obejrzeniu meczu wiedziało się o nim wszystko, to teraz wie się tylko połowę. Live Park pokaże nam tyle, ile jest konieczne i już zupełnie nic więcej.
Po drugie – beznadziejne, ale to naprawdę BEZNADZIEJNE są grafiki – od przedmeczowych składów aż po pomeczowe statystyki. Brzydko wygląda wszystko, co zostało „sztucznie” naniesione na ekran. Nie ma zdjęć piłkarzy, nie ma statystyk indywidualnych, statystyki drużynowe są zaledwie podstawowe (np. nie ma podziału na strzały celne i niecelne). Czyli nie dość, że brzydko, to jeszcze słabo merytorycznie.
No i po trzecie – opłaty. Live Park żąda dodatkowych, wysokich opłat za wszystko. To znaczy takie specjalne opłaty są raczej standardem (dla przykładu cennik UEFA z Ligi Mistrzów: pozycja komentatorska – 3 750 euro, studio w sky boksie – 12 500 euro, mini studio na murawie – 5 000 euro, wywiady w strefie VIP – 1 600 euro, wywiady pomeczowe z piłkarzami – 1 200 euro), ale Live Park żąda na tyle dużo, że wszyscy są lekko zdziwieni. Być może dlatego relacje w Polsacie wyglądają aż tak ubogo.
Generalnie w Live Parku w dużej mierze pracują ludzie, którzy pracowali też w Multiproduction i aż takiego spadku jakości nikt się nie spodziewał. Ale ten spadek jest faktem. Zadzwoniliśmy nawet do Krzysztofa Szczepańskiego, dyrektora Multiproduction. Trochę się krygował, żeby nie jechać za bardzo z konkurencją, ale coś tam powiedział.
– Multiproduction w dalszym ciągu funkcjonuje na rynku sportowym. Dlatego mam naprawdę trudną sytuację, by się na ten temat wypowiadać – mówił. – Kibice siedzący przed telewizorami niech weryfikują, jak było, a jak jest. Wie pan, jaki jest w tym momencie wynik pomiędzy Multiproduction a Live Park? Po pierwszej kolejce ligowej 2000:8. Wie pan kiedy będzie remis? Za osiem lat. I to pod warunkiem, że ja nic nie będę przez ten czas robił… Po następnej kolejce będzie 2000 do 16. Ale ja też zaczynam swój sezon z innymi sportami i licznik Multiproduction też zacznie bić.
Pytanie, czy naprawdę nie można było korzystać dalej z usług firmy, która udowodniła swoją fachowość przez ostatnie lata? Komu by to przeszkadzało, gdyby sygnał dalej produkowali sprawdzeni ludzie na sprawdzonym sprzęcie?
Wspomnieliśmy o Polsacie. Polsat niestety ruszył słabo. Cenimy redakcję sportową tej stacji, ludzie z Polsatu potrafili świetnie ogarnąć mistrzostwa Europy w 2008 roku, na antenie Polsatu jest też bezsprzecznie najlepszy program o piłce, czyli Cafe Futbol. Spodziewaliśmy się bezczelnego szturmu na pozycje zajmowane przez Canal+. Bo ten Canal+ – chociaż ciągle bardzo dobry – to nam przez ostatnie lata trochę zgnuśniał, trochę zrobił się takim towarzystwem wzajemnej adoracji, w którym często staż pracy był ważniejszy od fachowości. Ekspertów też tam się szukało przede wszystkim w gronie znajomych lub – to już było sięganie daleko – znajomych znajomych.
No to sądziliśmy, że Polsat pokaże: teraz my! My możemy zrobić ligę jeszcze lepiej!
Ale nie – na razie jest słabo. W przerwach meczów oglądaliśmy bramki Litmanena sprzed piętnastu lat. Nawet ładne, ale Litmanen nie gra ani w Górniku Zabrze, ani w Koronie Kielce. Wolelibyśmy wywiad na żywo, ze stadionu. Ekspertem z meczu Ruchu Chorzów z GKS-em Bełchatów był Roman Kołtoń. Nie to, że się Kołtonia czepiamy, ale jak będzie ekspertem z Ligi Mistrzów, z Ligi Europy i teraz jeszcze z Chorzowa (tzn. niby z Chorzowa, bo tak naprawdę ze studia w Warszawie), to trudno będzie nie zwariować. W Canal+ ten sam mecz współkomentował Remigiusz Jezierski i – chociaż wciąganie w medialną machinę aż tak słabych byłych piłkarzy nas czasami irytuje – był odkryciem pierwszej kolejki. Dobry, naprawdę dobry. Bardzo dobry. Momentami zbyt rozgadany, ale milczeć też się nauczy.
No to myślimy sobie – mecze może robione skromnie, ale magazyny zaskoczą przepychem. A tu nie – jeden pokoik (tzn. studio), w którym tylko się gada. To gadanie całkiem niezłe, np. poniedziałkowego programu dobrze się słuchało, ponieważ Borek umie prowadzić dyskusję (wiadomo – Cafe Futbol), ale jednak gdzieś w tym wszystkim zabrakło elementu zaskoczenia. Materiały filmowe? Sztywne, bez błysku. Telefon do Bożydara Iwanowa? Lubimy Iwanowa, bo to fajny facet, ale kiedy jeden dziennikarz Polsatu robi na antenie wywiad z drugim dziennikarzem Polsatu, to jest to trochę bez sensu.
Ta Liga+Extra, która już nas męczy przewidywalnością i słodkością, jest jednak ciągle mniej przewidywalna. Polsat wziął tę ekstraklasę z marszu, trochę tak, jakby dowiedział się o wygranym przetargu trzy dni przed pierwszym meczem. Liczymy na poprawę, ale nie o 20 procent, nie o 40, tylko o 200. Potencjał tam mają.