Zdarzyło się kiedyś, że gol dla reprezentacji nie tyle nas nie ucieszył, co po prostu strasznie wnerwił. Było to spotkanie z Rumunią i pierwsze trafienie Olisadebe. Jak ten nieszczęsny „Oli” trafił, to mieliśmy ochotę wyrzucić telewizor przez okno, chociaż jeszcze chętniej wyrzucilibyśmy Jerzego Engela. Kurwienie reprezentacji – tak to nazywaliśmy. I tak to nazywamy teraz. Kadra z obcokrajowcem w składzie, pozyskanym po to, by pomógł wygrać mecz, nie różni się dla nas od drużyny ligowej z „Fryzjerem” na ławce. Tak, ta sama obrzydliwość. Co, wszyscy naturalizują? Nie wszyscy, może wielu. Tak jak mecze kupują nie wszyscy, ale wielu…
I tak nam brzydła da kadra, z roku na rok. Najpierw przez Olisadebe, później przez Rogera. A potem to już poszło. Z każdym kolejnym naturalizowanym piłkarzem obojętnieją nam mecze tych niby biało-czerwonych, obojętnieją nam wyniki. Zdajemy sobie sprawę, że jest mnóstwo osób, które na wiadomość „nowe przepisy, jest szansa, by Adebayor zagrał dla Polski” zareagowałaby entuzjastycznie, ale my złapalibyśmy się za głowy. A potem w czasie meczu kadry wyszlibyśmy na spacer z psem.
Reprezentacja, w której grają obcokrajowcy – to już nie jest reprezentacja, tylko skrzyknięta grupa piłkarzy, których można wykorzystać w celu zapewnienia sobie kasy i prestiżu. Dlaczego Engel wziął Olisadebe, a Beenhakker Rogera? Dlaczego Smuda bierze każdego, kto się nawinie? Ze strachu. I z nadziei, że cudzoziemiec uratuje pozostałym dupę. Kim byłby Engel, gdyby nie „Oli”? Czym mógłby się pochwalić? Niczym, zupełnie niczym. Tylko jak dla nas, to on wygrał dzięki oszustwie. Ten Nigeryjczyk nie powinien grać w naszej kadrze, lecz walczyć o występy dla swojego, naprawdę swojego, kraju.
Dla niektórych najważniejszy jest zawsze wynik – oni mówią, że Olisadebe pomógł, że Roger pomógł, że Polanski się przyda. A my dla nich zawsze mamy jeden i ten sam argument: to kupmy te mecze. Kupmy je! Będzie szybciej i pewniej. Olisadebe wziął obywatelstwo, by zrobić kolejny krok w karierze, ugruntować swoją pozycję w futbolu, pokazać się na rynku międzynarodowym – i zarobił na tym mnóstwo pieniędzy. Roger myślał dokładnie tak samo. Kupujemy tych piłkarzy obietnicami, że dzięki reprezentacji Polski w przyszłości więcej zarobią (chociaż już w kadrze zarabiają – żeby była jasność), ale przecież gwarancji, że nam faktycznie pomogą na boisku nie mamy żadnych. To od razu kupmy mecze. Ktoś się obruszy – co wy gadacie! A co? Kupujemy piłkarzy do reprezentacji Polski, to kupmy od razu mecze. Będzie gwarancja powodzenia. Po co się oszukiwać?
Jeśli dla kogoś wynik jest ważniejszy od zasad – powinien przyklasnąć.
Nie jesteśmy oszołomami, nie mamy zupełnie nic przeciwko, by dzieci Manuela Arboledy zagrały w reprezentacji Polski. Rozumiemy, że świat się zmienia, trwa wielka migracja, narody się mieszają – to oczywiste. Jesteśmy jedynie przeciwko temu, by rozdawać paszporty na potrzeby sukcesu sportowego… Weźmy takich Anglików – toż to najbardziej dumna reprezentacja świata. Mogliby z łatwością kaperować zawodników dziesięć razy lepszych niż te nasze farbowane lisy, ale czy tak robią? Nie. Grają swoimi. Nie mają bramkarza? Trudno. Ktoś między słupkami stanie, pewnie jakaś niedojda, ale nasza niedojda, z przedmieść Sheffiled. I znowu nawiązanie do tego, o czym pisaliśmy wcześniej – grał w kadrze Anglii John Barnes, urodzony na Jamajce, ale on w wieku 13 lat przeprowadził się na Wyspy Brytyjskie. I obywatelstwa nie dostał dlatego, że umie wcelować w bramkę, tylko dlatego, że po prostu na nie zasłużył. W Anglii mamy więc – z naszej perspektywy przynajmniej – idealny bilans między zasadami i zdrowym rozsądkiem.
Jednak ani Olisadebe, ani Roger nie wywoływał u nas tak skrajnych emocji jak Eugen Polanski. I jeśli teraz się zastanowić, to wolelibyśmy w tej kadrze Olisadebe i Rogera, niż Polanskiego. Oto po raz pierwszy w historii przygarniamy zawodnika, który wcale nie chciał grać dla Polski. Olisadebe był jaki był, ale… jednak okazywał Polsce wdzięczność. Nie robił łachy. Cieszył się, że go bierzemy i chciał się odpłacić jak najlepszą grą. Skaperowanie go było skandalem, ale sam zawodnik w całym tym skandalu odegrał najmniejszą negatywną rolę – po prostu uległ podszeptom diabła i zawirowało mu w głowie. Na pytanie „chcesz?” odpowiadał: – Tak, chcę, bardzo!
>>> PRE-ORDER FIFA 12 JUŁ» WYSTARTOWAŁ. ZAMÓW I ZGARNIJ EKSKLUZYWNE BONUSY! <<<
Tak, on był wdzięczny Polsce, a fakt, że go wzięliśmy do reprezentacji traktował jako zaszczyt. Jak i Roger. Obraniak – kolejny, którego obecność nas irytuje, sam wychodził sobie obywatelstwo i sam się wpraszał, chociaż oczywiście pchany był pokusą zaistnienia w futbolu międzynarodowym. Boenisch to już gorsza historia, bo ewidentnie grał na dwa fronty. Ale Obraniak też by grał na dwa, gdyby Francuzi chociaż na niego spojrzeli. Boenisch… Boenisch chociaż wiedział, kiedy milczeć.
Nie było dotąd piłkarza, który wypowiadałby się o Polsce tak lekceważąco jak Polanski (Polanski, nie Polański – w odmianie Polanskiego, a nie Polańskiego!). Nie było piłkarza, który mówiłby, że nie chce grać dla Polski, że nie czuje się Polakiem, tylko Niemcem i że temat jest zamknięty i nie ma co do niego wracać. Pierwszy raz w historii w polskiej kadrze ma zagrać zawodnik, który nie tylko nie czuje wdzięczności i dumy, ale który wręcz całym sobą daje do zrozumienia, że wystąpi nie w tej kadrze, w której by chciał. Pierwszy raz pozyskujemy (dobre słowo – pozyskujemy, kupujemy) piłkarza, który szczerze przyznał, że w meczu Niemcy – Polska kibicowałby Niemcom i że jeśli przyjedzie do Warszawy, to tylko po to, żeby zagrać, bo przecież nie będzie podróżował nad Wisłę ot tak sobie…
Szczerość trzeba cenić, ale trzeba też wyciągać wnioski. Eugen Polanski – mimo że na świat przyszedł w polskim szpitalu – jest stuprocentowym Niemcem. Owszem, umie mówić po polsku bardzo dobrze, bo przecież musiał jakoś się porozumiewać z bliskimi, ale nie zmienia to faktu: jest Niemcem, chce być Niemcem, czuje się Niemcem. Z Polską łączy go tylko to, że Smuda szuka kogoś na środek pomocy…
Z pewnością teraz Polanski będzie was czarował, będzie zmieniał swoje wypowiedzi z przeszłości, może się nawet niektórych wyprze. Teraz szczerość będzie dla niego już zbyt ryzykowna. Teraz czas na PR. Czekamy na ckliwie historie o polskiej krwi płynącej w żyłach…
Piłka nożna, na każdym szczeblu, to dziś coraz bardziej wielka prostytucja. Olisadebe, Roger – to było kurwienie kadry. Ale w luksusowej agencji towarzyskiej dziewczyny chociaż dobrze udają. A my aktualnie zeszliśmy do poziomu błagania jakieś starej, niechętnej, zmanierowanej, brzydkiej przydrożnej lampucery, by dopuściła nas do siebie i zgodziła się przyjąć kasę. – No dobra, byle szybko – odpowiedziała z grymasem odrazy na twarzy.
Upadliśmy na moralne dno.