Dziennikarze – i to nie tylko ci z prasy kolorowej – najedli się szaleju i ogłosili: Wisła Kraków chce Ruuda van Nistelrooya! Znacznie bardziej interesująca byłaby informacja „Ruud van Nistelrooy chce Wisłę Kraków”, ale z braku laku, dobre i to. Wisła chce Ruuda, Lech zamierza odpowiedzieć Raulem, a Legia klasycznie – Morientesem. W tle czai się Bełchatów, mający chrapkę na Jacka Gorczycę Adebayora. Rozpoczyna się wielki wyścig zbrojeń pod tytułem „mam milion euro do wydania i nie zawaham się go użyć”.
Ruuda van Nistelrooya jeszcze zimą chciał Mourinho do Realu Madryt, ale teraz do akcji wkroczyła „Biała Gwiazda”. Jak wieść gminna niesie, Holendrowi zaproponowano, że mógłby pod Wawelem liczyć na pięciokrotnie mniejsze zarobki niż w poprzednim sezonie, na co miał zakrzyknąć: – To wspaniale! To oferta moich marzeń!
Dzwonią do Ruuda szejkowie, mówią: prywatna wyspa, pałac, 10 milionów euro i darmowe tankowanie. Ale on na to: – Nie! Wolę Wisłę!
Dzwonią z Uzbekistanu, mówią: 12 milionów dolarów plus czternaście dziewczyn w rotacji. Ale on na to: – Nie, wolę gołębie na Rynku!
Dzwonią z Rosji, obiecują: prywatny samolot, dziesięć baniek na wydatki i apartament w Moskwie. Ale ona na to: – Wolę rowerem śmigać po Kazimierzu!
Sezon ogórkowy uważamy oficjalnie za otwarty.