Ostatnie trzy kolejki zapewne nie wstrząsną zestawieniem poniżej. A nawet – nie wstrzasną na pewno, bo od zawodników wymaga się systematyczności, a nie zrywów w końcówce sezonu. Z tego względu już teraz można ułożyć listę transferowych niewypałów w sezonie 2010/2011. Jest z czego wybierać, bo naliczyliśmy czterdzieści złych transakcji (inaczej mówiąc – czterdziestu piłkarzy, którzy nie spełnili oczekiwań). To oznacza, że nasze kluby zdecydowanie częściej podejmują kiepskie wybory – gdyby ułożyć listę najlepszych transferów, nominowanych zawodników byłoby dwukrotnie mniej.
Oto lista nominowanych (kolejność przypadkowa):
– Milos Adamovic
– Manu
– Rafał Grzelak
– Nordin Boukhari
– Serge Branco
– Marjan Antolović
– Milan Jovanić
– Andres Rios
– Ervin Skela
– Arkadiusz Radomski
– Alejandro Cabral
– Artur Wichniarek
– Piotr Giza
– Franck Essomba
– Sander Puri
– Dawid Janczyk
– Vojo Ubiparip
– Rafał Murawski
– Aleksandr Sazankow
– Dejan Kelhar
– Srda Kneżević
– Bruno Mezenga
– Felix Ogbuke
– Dorde Cotra
– Maciej Ł»urawski
– Dmitrij Riekisz
– Euzebiusz Smolarek
– Paweł Abbott
– Sebastian Olszar
– Bogdan Straton
– Riku Riski
– Jurijs Ł»igajews
– Deniss Rakels
– Dusan Djokić
– Dominykas GalkeviÄius
– Pavol Masaryk
– Junior Ross
– Marcelo Moretto
– Denis Glavina
– Giovanni
To są wszystko zawodnicy, którzy w żaden sposób nie wpłynęli na podniesienie poziomu ligi, tylko go wręcz obniżyli. Oczywiście – każdy przypadek jest inny. Niektórzy zawodnicy znaleźli się na liście dlatego, ponieważ bardzo dużo od nich oczekiwaliśmy, a oni z kolei bardzo dużo oczekiwali od klubowych księgowych. Są też kompletne anonimy, których nie znaliśmy przed transferem i… dalej nie znamy, bo zamiast grać, grzeją ławki lub barowe stołki.
W zdecydowanej większości mówimy o obcokrajowcach. Ostatnio osoba odpowiedzialna za transfery w jednym z klubów ekstraklasy powiedziała ciekawe zdanie: „Ci obcokrajowcy, którzy do nas trafiają z Zachodu, w większości mają jakiś feler. Problem w tym, że na Zachodzie już wiedzą, jaki to feler, a my jeszcze nie”. Nasze zestawienie największych rozczarowań otwiera jednak Polak…
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIA SEZONU 2010/2011
1. Maciej Ł»urawski (Wisła Kraków)
Czy trzeba cokolwiek uzasadniać? Facet miał pozamiatać w polskiej lidze w jeszcze większym stopniu niż Tomasz Frankowski – „Ł»uraw” jest w końcu młodszy, nie miał żadnych zawirowań w karierze, nikt mu nie łamał nóg, nie zrywał więzadeł, nie spasł się jak świnia. Miał po prostu wyjść i grać. Okazało się jednak, że mentalnie jest już w bujanym fotelu przed kominkiem. Blisko 900 minut spędzonych na boiskach ekstraklasy i tylko jeden gol, w meczu z Polonią Bytom.
2. Arkadiusz Radomski (Cracovia)
Całe życie grał na Zachodzie i wydawało się, że wniesie na nasze boiska zupełnie nową jakość. W końcu ten spokojny facet zawsze uważany był za stuprocentowego profesjonalistę. Problem w tym, że może i profesjonalistą jest, ale… gra słabo, jakoś tak na pół gwizdka, zupełnie nieprzekonująco. Patrzysz na niego i zastanawiasz się – jakim cudem rozegrał blisko 400 meczów w ligach silniejszych niż polska?
3. Alejandro Cabral (Legia Warszawa)
Legia dokonała w zasadzie samych beznadziejnych transferów, ale ten różni się od innych – po Cabralu trzeba było spodziewać się więcej. Zawodnik ściągnięty z Velezu, reprezentant Argentyny do lat 20, strzelający cudowne gole w sparingach: to wszystko działało na wyobraźnię. Ale dziś z kolei trzeba mieć dużą wyobraźnię, by pomyśleć, że Cabral zostanie na Łazienkowskiej na kolejne lata. Nawet te mecze, za które go chwalono, były co najwyżej poprawne.
4. Artur Wichniarek (Lech Poznań)
Teraz opowiada, że do Lecha trafił prosto z leżaka, ale nikt mu przecież nie kazał w czasie wakacji zapuścić się fizycznie i z tego leżaka nie wstawać. Dla „Kolejorza” strzelił jednego ważnego gola (w Baku), potem już trafić nie mógł, chociaż nigdy się nie dowiemy, jak ten zawodnik by funkcjonował w zespole, który potrafi stwarzać napastnikom sytuacje podbramkowe. Lech w tamtym czasie nie stwarzał.
5. Marjan Antolović (Legia Warszawa)
„Legia zarobi na mnie miliony” – opowiadał Marjan, a potem okazało się, że nie umie bronić. Na razie Legia nie zarobiła, tylko wydała 500 tysięcy euro, co na dziś wydaje się kasą utopioną w błocie.
6. Srda Kneżević (Legia Warszawa)
A skoro jest Antolović, to musi być Kneżević, bo kosztował tyle samo, czyli 500 tysięcy euro, a okazał się obrońcą całkowicie beznadziejnym i dziś ma problemy, by załapać się na ławkę rezerwowych. Do gry na środku obrony jest przed nim nawet pomocnik Vrdoljak, natomiast na prawej obronie prędzej zagra lewy obrońca Jakub Wawrzyniak.
7. Riku Riski (Widzew Łódź)
Fin ściągniety za 300 tysięcy euro. Zagrał w kilku meczach i niczego nie pokazał, w zasadzie nie wiadomo, czy to pomocnik, czy napastnik. Wszędzie miota się tak samo i wszędzie podejmuje złe wybory. Jako że 300 tysięcy euro na taki klub jak Widzew to kupa kasy, musiał znaleźć się w tym zestawieniu.
8. Milan Jovanić (Wisła Kraków)
I znowu pół miliona euro za bramkarza, który nie ma nic do zaoferowania, poza tym, że jest sympatyczny. Na jesieni przegrał walkę o miejsce w składzie z Pawełkiem, teraz Pareiko wybił mu marzenia o grze na długo.
9. Euzebiusz Smolarek (Polonia Warszawa)
Kilka bramek strzelił, ale… No właśnie, kilka. Jak na kogoś, kto miał bawić się w polskiej lidze jak na podwórku grając z dziećmi, bilans nie rzuca na kolana. Smolarek zarabia ok. 150 tysięcy złotych miesięcznie, ale gra jak za 15 tysięcy.
10. Rafał Murawski (Lech Poznań)
Jeden argument – milion euro. Jak polski klub wydaje milion euro, to spodziewa się zmiany jakościowej. Czy taka w „Kolejorzu” nastąpiła? Nie. Murawski ciągle chowa się za argumentem, że „nie jest gotowy” lub też „jeszcze się do końca nie zaaklimatyzował”. Rozczarowanie.
11. Nordin Boukhari (Wisła Kraków)
Niezłe piłkarskie CV, z którego absolutnie nic nie wyniknęło. Holender strzelił ważną bramkę w meczu z Cracovią, ale spodziewano się po nim sto razy więcej (nie sto razy więcej bramek, tylko sto razy więcej piłkarskiej klasy). Widać, że rencista.
12. Manu (Legia Warszawa)
Wiadomo.
13. Dawid Janczyk (Korona Kielce)
Taki młody chłopak… Patrzysz na niego i nie wiesz – czy on jeszcze chce być piłkarzem, czy jednak nie? Gra w polskiej lidze z nudów, czy jednak chciałby coś osiągnąć? Ciągle czeka na gola dla Korony Kielce, ale… może jeszcze zaczekać.
14. Rafał Grzelak (Widzew Łódź)
Przypadek podobny do Janczyka – przyszedł ze Steauy, gdzie go odpalili i miał pokazać, że odpalili go tam niesłusznie. Pokazał natomiast nową, opływową sylwetkę, która jednak w szybkim bieganiu wcale nie pomaga. Grubas. Chyba jest już po drugiej stronie rzeki.
15. Andres Rios (Wisła Kraków)
Ten chłopak coś w sobie ma. Problem w tym, że to „coś” jest bardzo ukryte. Nie zdziwimy się, jeśli kiedyś jeszcze pogra w jakimś lepszym klubie niż Wisła, ale… tu wyraźnie mu nie wyszło. Może napatrzył się na treningach na Ł»urawskiego – jest za mało pazerny na gole.
16. Sander Puri (Korona Kielce)
Reprezentant Estonii, który dziś w Koronie jest tylko rezerwowym. Znak rozpoznawczy – ciągle się kiwa, mimo że nie umie. Nie liczylibyśmy na jakąś metamorfozę w przyszłym sezonie.
17. Serge Branco (Wisła Kraków)
Sprawia wrażenie, jakby do Polski przyjechał tylko się dobrze pobawić.
18. Dusan Djokić (Zagłębie Lubin)
Podobno napastnik. Podobno piłkarz. Najstarszy 30-latek świata, zdecydowanie przypomina old-boya. W Zagłębiu ktoś pomyślał, że ten facet grał wcześniej w Chinach, bo chciał zobaczyć Pekin. Otóż nie – on grał wcześniej w Chinach, bo na Europę jest zdecydowanie za słaby.
19. Deniss Rakels (Zagłębie Lubin)
Złote dziecko łotewskich rozgrywek amatorskich. Następne pięć lat spędzi na ławce jako „młody talent”.
20. Jurijs Ł»igajevs (Widzew Łódź).
Napisalibyśmy o nim coś złego, ale jeszcze nie wiemy co, bo nie może się załapać do składu (chociaż i tak jest lepszy niż Straton, który jeszcze ani razu nie załapał się nawet na ławkę).
21. Bruno Mezenga (Legia Warszawa)
Podobnie jak z Wichniarkiem – nie dowiemy się, czy jest aż tak benzadziejny, czy też aż tak beznadziejnych miał ludzi wokół siebie. Miał być egzekutorem, ale jak tu finalizować akcje, skoro akcji nie ma? Ale tak czy siak – zawiódł. Bardzo.
Dalszą kolejność możecie ułożyć sami, metodą chybił trafił. Mowa przecież o piłkarzach, po których i tak nikt niczego dobrego się nie spodziewał (poza naiwnymi trenerami) lub też takich, którzy kosztowali psie pieniądze. Nie wiemy tylko co zrobić z Ubiparipem – zawiódł bez dwóch zdań, ale niewykluczone, że jest „ofiarą systemu” (czyli ofiarą Bakero).