Zachęceni informacją o wywiadzie z Franciszkiem Smudą, zakupiliśmy magazyn „Coaching”. I rzeczywiście – jest w nim rozmowa z naszym pożal się Boże selekcjonerem. Rozmowa bardzo nietypowa, ponieważ dziennikarz postanowił zadać mądre i nietypowe pytania. Na przykład takie…
Naukowcy z University of Liverpool twierdzą, że takie drużyny jak Polska mogą wygrać z najlepszymi zespołami europejskimi tylko przez przypadek. Polacy mogą przebiec tyle samo kilometrów, co ich koledzy z Zachodu, ale o tym, kto wygra decyduje inny parametr. Nasi piłkarze nie są w stanie w ciągu 90 minut wykonać tyle samo sprintów, co ich koledzy z Anglii, Niemiec czy Hiszpanii. Piłkarz mobilizuje się do największego wysiłku średnio przez siedem minut w czasie meczu. Ale to minuty decydujące. Take badania nie deprymują pana? Na mistrzostwach Europy zagramy z najlepszymi na kontynencie.
Tak, to jest jedno z pytań – takie długie. Namęczył się dziennikarz, przygotował, poszperał, a Franiu mu na to: – Niby że jesteśmy słabsi niż oni? Nieprawda! Jemy co innego? Pijemy co innego? Trenujemy inaczej? Różnica między ligą angielską i polską jest taka, że oni mają pieniądze. I mogą nakupić najlepszych zawodników na świecie, o najlepszej wydolności. I stworzyć im wyśmienite warunki. My tego nie potrafimy. Piłkarze lidera ekstraklasy z Białegostoku trenują na kartoflisku. Jesteśmy za biedni, to jedyna różnica. Ale pijemy tę samą wodę.
Pijemy tę samą wodę – oto odpowiedź laika. Zresztą, przeczytajcie dokładnie, co powiedział „Franz”. Przecież on sobie całkowicie zaprzeczył. Najpierw – że nie jesteśmy gorsi i nie trenujemy inaczej. A później – że jesteśmy gorsi i że trenujemy inaczej. A na koniec sprowadził wszystko do picia wody. Ten facet skończył chociaż przedszkole?
Idźmy dalej.
Badania norweskich naukowców dotyczące najważniejszych meczów futbolowych w latach 1972 – 2006 wykazały, że kiedy piłkarz ma strzelić gola z rzutu karnego, dzięki któremu jego drużyna wygra, to udaje mu się to w 92 procentach. Gdy zaś niestrzelenie gola oznacza odpadnięcie drużyny, zawodnicy trafiają tylko w wypadku 62 proc. karnych. Strach plącze im nogi?
Smuda na to, że „75 procent piłki nożnej to czysta psychologia”. Tymczasem kilka akapitów dalej, w tym samym wywiadzie, stwierdza: „Jak się umie grać w piłkę, ma się charakter, to nie trzeba treningu mentalnego”. I podaje jakąś durną anegdotę, że jak Werder zatrudnił kiedyś psychologów, to prawie spadł z ligi, a jak ich zwolnił, to poszedł w górę. „75 procent piłki nożnej to czysta psychologia” – twierdzi Smuda. U niego wygląda to tak: „Jak moi piłkarze mają problemy, piję z nimi kawę i rozmawiam. Zawsze działa”. No, z pewnością… A na chorobę – jak w „Antku” Bolesława Prusa – najlepiej wsadzić kogoś na trzy zdrowaśki do pieca, tylko nogami do przodu. Równie mądry sposób, jak rozwiązywanie problemów osobistych poprzez rozmowę z kimś o intelekcie Smudy.
A w ogóle, to najbardziej nam się spodobał ten fragment…
– Jak pan ocenia stan psychiczny zawodnika?
– Patrzę. I widzę.
– Co pan widzi?
– Na przykład to, jak piłkarze ruszają się w szatni. Jestem jak Cygan, czarojdziej. Wyczuwam intencje i atmosferę. Wiele razy, tuż przed meczem, powiedziałem kolegom asystentom: słuchajcie, ten mecz to będzie kicha. I była.
Ha! Franiu, my czarodziejami nie jesteśmy, Cyganami też nie, ale wiele razy przed meczami prowadzonej przez ciebie reprezentacji mówiliśmy: ten mecz to będzie kicha. I była! Doprawdy świetnie się wylansował nam selekcjoner: potrafi przewidzieć wpierdol. To akurat w przypadku polskiej piłki przewidzieć potrafi każdy.
Dziwi nas jednak, że taki Cygan, czarodziej, który wyczuwa intencje zawodników, który patrzy i widzi, nie zauważył, jak mu piłkarze handlowali punktami pod nosem i jak przez 90 minut grali w poprzek boiska…