Maciej Szczęsny – znany piłkarski etyk, brzydzący się korupcją, ale jednocześnie chętnie chwalący się tym, jak w „ciekawych” czasach zdobywał tytuły mistrzowskie z czterema różnymi klubami – udzielił wywiadu „Magazynowi Sportowemu”. Wywiad, jak wywiad – raczej kalka tych poprzednich, natomiast zniesmaczyło nas zakończenie.
– Na razie widzę to jednak tak, że Wojtek stoi w bramce Arsenalu. I reprezentacji. Oczywiście jeżeli jej skład będzie ustalał Franz Smuda, a nie menedżerowie piłkarscy.
– To teraz nie mogę postawić kropki pod tym tekstem. Co pan przez to rozumie?
– Tylko tyle, że jeżeli skład będzie ustalał trener Smuda, a nie menedżerowie, to Wojtek będzie numer 1. Kropka.
Obrzydliwe.
Jeśli nie jego syn, to korupcja. Innej możliwości nie ma. Syn nie może przegrać walki o miejsce w składzie w sportowej rywalizacji, przepaść może tylko wówczas, jeżeli ktoś zapłaci Smudzie (swoją drogą – niezłe ma zdanie o Smudzie, którego niby tak bardzo popiera i ubóstwia). To niesprawiedliwie i chamskie słowa wobec wszystkich tych, którzy z młodym Szczęsnym rywalizują. Szanowny pan Maciej sugeruje nie tylko, że Smudę da się skorumpować, ale też to, że pozostali bramkarze wraz z menedżerami mieliby na to chęć.
Ktoś mówił, że stary Szczęsny ma klasę?