W mistrzowski sposób Jose Mourinho manipuluje fanami Realu i by odwrócić uwagę od tego, że jego pomysł na grę przeciwko Barcelonie nie wypalił, sugeruje światowy, sędziowski spisek na rzecz Katalończyków. Warto w tym momencie zaznaczyć, że mówi to szkoleniowiec, który dwa razy wygrywał Ligę Mistrzów… ZA KAŁ»DYM RAZEM W DUŁ»EJ MIERZE DZIĘKI ARBITROM.
Najpierw Mourinho triumfował w 2004 roku, najtrudniejszy dla Porto był wówczas dwumecz z Manchesterem United w 1/8 Ligi Mistrzów. W spotkaniu rewanżowym sędzia nie uznał prawidłowej bramki Scholesa na 2:0, co zobaczyć możecie poniżej.
Pozostaje pytanie – gdzie dzisiaj byłby Mourinho, gdyby arbiter się nie pomylił? Jak wyglądałaby jego zawodowa droga, gdyby zamiast zdobyć Puchar Europy, odpadł w 1/8 rozgrywek? Czy trafiłby do Chelsea Londyn? Może tak, może nie. Ale raczej nie. Czy dzisiaj byłby w Realu? Czasami jedna chwila zmienia całe życia i niewykluczone, a nawet prawdopodobne, że w przypadku Mourinho tak właśnie było. To wielki trener, ale w 1/8 finału Ligi Mistrzów w sezonie 2003/04 sędzia dodał karierze Mourinho niesamowitego rozpędu.
O triumfie sprzed roku, z Interem Mediolan, nie będziemy się rozpisywać, bo wszyscy przecież pamiętają, że Włosi – prowadzeni przez Mourinho – w pierwszym meczu z Barceloną strzelili gola ze spalonego, dodatkowo sędzia nie dał ewidentnego karnego za faul na Alvesie. W rewanżu z kolei zespołowi Guardioli nie uznano prawidłowego gola w końcówce. Jeśli więc istnieje sędziowski spisek, jak to się stało, że ta bramka nie została zaliczona? Jak to się stało, że ktoś pozwolił Interowi zajść do finału? Spisek na kilka minut przestał obowiązywać? Taki potężny spisek – w który być może zamieszany jest nawet UNICEF – i takie niedopatrzenie? Albo ten słynny mecz Chelsea – Barcelona. Czy niesłuszna czerwona kartka dla Abidala przy stanie 1:0 dla Chelsea była elementem gigantycznego spisku? Skoro awans Barcelony był zaplanowany, to czemu arbiter wyrzucił z boiska obrońcę „Barcy” za nic?
Pomyłki sędziowskie się zdarzają, na korzyść Barcelony również – to oczywiste. Raz z ich powodu błędów arbitrów cierpią jedni, raz drudzy, swoje największe zawodowe triumfy – to nie złośliwość, to stwierdzenie faktów – Mourinho zawdzięcza w dużej mierze także arbitrom. Chyba jest więc ostatnim, który powinien szukać spisków. Gdy coś takiego mówi Portugalczyk to jest to po prostu nieprzyzwoite. Ktoś zamierza się kłócić z filmem zamieszczonym wyżej? Ktoś zamierza zaprzeczać, że wówczas Porto dostało w prezencie od sędziego drugie życie? Ktoś zaprzeczy, że arbiter wypaczył wynik?
Napisanie, że Barcelona odnosi sukcesy dzięki sędziom jest taką samą prawdą jak to, że Mourinho stworzyła mafia arbirów. Jedno i drugie to kompletny nonsens, ale ktoś, kto chce manipulować ludźmi, znajdzie dowody na każdą z tych teorii. Portugalczyk wie, że gada głupoty, ale wie również, że łatwo można ukierunkować złość szarych mas w odpowiednim kierunku…
* * *
Całe szczęście, że w środę sędzia niczego nie popsuł i dał słuszną czerwoną kartkę Pepe. Szkoda tylko, że nie zauważył zachowania Marcelo…
Aha, jeszcze jedno – śmieszą nas komentarze, że „za nakładkę nie daje się czerwonych kartek”. To taka sama prawda jak to, że za atak wślizgiem nie daje się czerwonej. W przepisach gry w piłkę nie ma czegoś takiego jak „nakładka”, jest za to coś takiego, jak zagranie zagrażające zdrowiu przeciwnika, z użyciem zbytniej siły…