Reklama

Raul – wybitny, kochany, doceniany, ale… jednak niespełniony

redakcja

Autor:redakcja

14 kwietnia 2011, 13:21 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jorge Valdano powiedział: “Gra jak anioł. Biegnie za wszystkim, co się rusza. Odpuszcza dopiero, kiedy spełnia swój cel: wygraną. Jego życie to pragnienie triumfu, wielkich wyzwań. I ma jeden dodatkowy gen: jest urodzonym zwycięzcą. To Raul”. W Realu postać mityczna, w reprezentacji Hiszpanii – legendarna, choć nie do końca spełniona. Postać, która dzięki swojemu charakterowi wywalczyła stałe miejsce w historii futbolu, a nawet… podręcznikach do nauki hiszpańskiego.
Osiem lat temu Pele stwierdził, że jest za wcześnie, aby porównywać Raula do Di Stefano. Teraz jest na to… za późno. Pewnie narazimy się niektórym “madridistas”, ale indywidualne wyczyny Don Alfredo z lat 50. to nic w porównaniu z tym, co osiągnął jeden z największych goleadorów ostatniej dekady. W pełni zgadzamy się z inną z legend Realu, Francisco Gento, który notabene występował u boku Di Stefano: – Alfredo był cudowny, ale wtedy grało się pięcioma napastnikami. Raul sam musi walczyć o piłkę z silnymi, nowoczesnymi obrońcami.

Raul – wybitny, kochany, doceniany, ale… jednak niespełniony

Jego bilans w barwach “Królewskich” jest niesamowity – 323 gole w 741 meczach. W reprezentacji – 102 występy, 44 bramki. Robi wrażenie, co? Ale… czy na wiele to się zdało? Z kadry wypadł jeszcze przed Euro 2008. Triumf na afrykańskim mundialu obejrzał w telewizji (lub z trybun – nie wiemy). Nie uważacie za niesprawiedliwość dziejową, że piłkarz o takich umiejętnościach, o takiej karierze nie ugrał niczego z drużyną narodową na wielkiej imprezie? Wkurza nas, kiedy Michał Ł»ewłakow mówi, że nie musi już niczego udowadniać. A Raul? On swoje udowodnił. I na te triumfy zasłużył. Cóż. Urodził się jakieś dwa lata za wcześnie. Za jego czasów Hiszpania grała jak nigdy, przegrywała jak zawsze.

Nigdy nie dostał Złotej Piłki “France Football” ani nagrody dla najlepszego piłkarza świata według FIFA. Zawsze czegoś brakowało. – To inny typ niż Messi lub Ronaldo. Gra zespołowo, nie skupia się na sobie, ale na grupie – mówi Jupp Heynckes, który w latach 97-98 pracował z nim w Realu. Wtóruje mu David Trezeguet: – Wszyscy wiemy, co Raul znaczy nie tylko dla swojej drużyny, ale dla futbolu w ogóle.

Gdybyście jeszcze półtora roku temu zapytali o słowo, które najlepiej charakteryzowałoby jego wkład w sukcesy “Królewskich”, usłyszelibyście – “todo”. Wszystko. Raul jest dla Realu wszystkim. A raczej był. Ale w końcu nawet dla niego zrobiło się na Santiago Bernabeu za ciasno. Mimo że Mourinho optował za jego pozostaniem, choćby po to, żeby razem z Dudkiem robił atmosferę w szatni. Po osiemnastu latach musiał odejść.

Reklama

Wyobraź sobie, że jesteś piętnastoletnim fanem – dajmy na to – Cracovii. Nad twoim łóżkiem wisi szalik “Pasów”, ojciec co weekend prowadzi cię na ich mecz, a w tygodniu podwozi na treningi juniorów. W końcu oświadczasz mu, że dostałeś ofertę z Wisły i zostawiasz swój dotychczasowy klub. Tak właśnie było w przypadku Raula. Pedro Gonzalez nie pozwolił mu opuścić żadnego spotkania na Estadio Vicente Calderon. – W wieku 13 lat strzelał po 80 goli na sezon – opowiada Emilio Mauri, szef skautów “los Colchoneros” w latach 1990-94. Z powodu złej sytuacji finansowej, klub musiał rozwiązać drużyny juniorskie i nie podpisał kontraktu z młodym napastnikiem. Ten przeniósł się do Realu.

– Trafiłem w samo oko cyklonu. Nie zawsze było łatwo. Czasem zastanawiałem się nad odejściem, ale zaraz myślałem – gdzie miałbym pójść? – wspominał podczas swojego pożegnania.

29 października 1994 po raz pierwszy znalazł się w kadrze meczowej. “Królewscy” przegrali z Realem Saragossa 2:3, ale Raul, mimo niewykorzystanych sytuacji bramkowych, mógł zaliczyć ten mecz na plus. Tydzień później zdobył swoją pierwszą bramkę. W derbach stolicy, z Atletico.

– Zawsze był samcem alfa, szefem stada. Mimo że Madryt to najgorsze miejsce dla liderów. Jest tu dużo barów, imprez. To kusi – mówi Eduardo Inda z Marki. Raul też dał się skusić. W 1997 prasa informowała o jego wyskokach na “balety”. Po miesiącu milczenia zwołał konferencję prasową, na której przeprosił za błędy, przyznał, że “miał prawo wydorośleć” i zaprzeczył doniesieniom łączącym jego osobę z alkoholem i narkotykami.

20-letni chłopak w momencie stał się gwiazdą, zaczął zarabiać kosmiczne pieniądze i miało mu nie odwalić? W ogóle? Raul, przeeestań. Trzeba mu jednak oddać, że przez całą karierę nie odniósł żadnej poważniejszej kontuzji. Operowany był tylko raz. – Widocznie mam dobre geny – żartował. Na tyle dobre, że nie zdecydował się na odcinanie kuponów w MLS, zarabianie petrodolarów w Katarze lub balowanie z grubasami, Adriano i Ronaldinho, w Brazylii. To nie dla niego. – Chcę grać, dopóki moje ciało nie wyrazi sprzeciwu – powiedział niedawno w jednym z wywiadów.

Reklama

Wczoraj poprowadził Schalke do zwycięstwa nad Interem i awansu do półfinału Ligi Mistrzów. Awansu, który w Zagłębiu Ruhry, będzie wspominany przez lata. Nic dziwnego, że na Facebooku zaczęły powstawać grupy w stylu – “Też jestem za Schalke. Jak Raul”.

Kumple z drużyny traktują go jak idola. – Znałem Raula z Playstation. Nasi najmłodsi piłkarze nie odważyliby się marzyć, że będą mogli z nim zagrać – przyznał Alexander Baumjohann.

Bo Raul dalej prezentuję formę jak za dawnych lat. W 29 meczach Bundesligi, zdobył dwanaście bramek. W Champions League dołożył pięć trafień. Z Schalke ma szansę sięgnąć po podwójną koronę – Puchar Niemiec i – no dobra, szansa jest – Ligę Mistrzów. Najpierw musi ograć Manchester, potem – Barcelonę lub Real. Ale tego byłoby już chyba za wiele…

TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA

Najnowsze

Ekstraklasa

Adamczuk: W trakcie strajku piłkarzy chciałem odejść z Pogoni [WYWIAD]

Paweł Paczul
2
Adamczuk: W trakcie strajku piłkarzy chciałem odejść z Pogoni [WYWIAD]