– Pozytywnie oceniam to spotkanie. W drugiej połowie zabrakło nam sił, ale jesteśmy na takim etapie przygotowań, że można się było tego spodziewać – powiedział Marcin Kikut.
Oto zawodowy polski piłkarz, lat 27.
Pewnie zaczął na dobre uprawiać sport w wieku tak mniej więcej 14 lat. To oznacza, że od około 13 lat trenuje dzień w dzień. W miarę intensywnie. I oto mówi, że aktualnie jest na takim etapie przygotowań, że można się spodziewać braku sił.
O czym my w ogóle mówimy?
Przecież wysportowany człowiek – naprawdę wysportowany – powinien wytrzymać kondycyjnie 90 minut bez względu na to, czy to 1 lutego, 1 lipca, 12 grudnia czy jakikolwiek inny dzień. Co jak co, ale przez tyle lat treningów przygotowanie kondycyjne powinno być już na takim poziomie, że ani 90 minut biegania nie będzie problemem, ani 120.
Polscy piłkarze chcą nam wszystkim wmówić, że ich organizmy resetują się i co roku zimą trzeba budować kondycję od początku. Teraz nie mają siły, ale już za 11 dni będą optymalnie przygotowani do starcia z Bragą. Typowe polskie alibi – “nie ten etap przygotowań”. Można zrozumieć, że jak trener da zawodnikom mocniej w dupę, to zrobią się trochę powolni, ociężali, ale – do jasnej cholery – kondycję powinni mieć zawsze i wszędzie.
Jeśli to nie jest zwykłe pieprzenie od rzeczy i jeśli nasi ligowcy faktycznie po zimowych urlopach tracą kondycję i potem muszą ją mozolnie odbudowywać, to wyjście jest jedno – skasować im zimowe urlopy. A przynajmniej skrócić do dwóch tygodni.