Dziennikarze sportowi są bardzo specyficzni. Ich podstawowy problem – nie rozróżniają informacji całkowicie bzdurnych od prawdopodobnych. Drugi problem – jeśli podadzą informację bzdurną jako pierwsi, są z tego bardzo dumni i wręcz domagają się uznania. Wydaje się, że to problem właśnie tego konkretnego wycinka mediów.
Być może nie śledzimy dziennikarstwa politycznego czy biznesowego wystarczająco dokładnie, ale wydaje nam się, że tam jednak taki problem w aż takiej skali nie występuje. To znaczy nie wyobrażamy sobie, żeby prowadzący wydanie „Faktów” powiedział: – Jak poinformował jeden z zagranicznych portali, jutro do dymisji poda się premier Donald Tusk, a zastąpi go znany satyryk, Marcin Daniec.
Nie, ktoś by to zablokował. Sam dziennikarz podrapałby się po głowie i stwierdził: – To jakiś nonsens. Nie przeczytam tego!
Albo weźmy gospodarkę. – Jedna z angielskich stron internetowych poinformowała, że w ciągu tygodnia funt zostanie zlikwidowany, a w jego miejsce wprowadzone zostanie euro. Dlatego też spodziewany jest znaczący spadek wartości funta względem dolara. Jednocześnie spekuluje się też, że nową walutą w Wielkiej Brytanii może nie być euro, ale… polski złoty – wypowiedziałby ktoś takie słowa? Nie. Bo to by oznaczało stratę pracy.
W sporcie można wszystko. Na przykład: „Artjoms Rudnevs, napastnik Lecha Poznań, znajduje się w strefie zainteresowania Arsenalu Londyn – informuje serwis Fourfourtwo.com. Według tych informacji zawodnikiem Kolejorza interesują się także inne kluby m. in. FC Barcelona, Juventus Turyn, Galatasaray Stambuł. Sam Rudnevs przyznaje, że najchętniej przeniósłby się na Emirates Stadium. – Mój agent nad tym pracuje – mówi Rudnevs. – Oczywiście na pierwszym miejscu jest Barcelona, ale dla mnie równie atrakcyjna jest Premier League”. Bez mrugnięcia okiem przeklepują to redaktorzy największych portali.
Toż to śmianie się czytelnikowi w twarz. Najchętniej Barcelona, ale Arsenal może być? Ciekawe, czy w innych krajach też tak mają – wiecie, że gra sobie jakiś napastnik w niezłym klubie z Czech, Słowacji, Szwecji czy Białorusi. I tam dziennikarze piszą: – Arsenal Londyn go chce, ale on woli Barcelonę! Na przykład: „Mathias Ranegie w orbicie zainteresować Realu Madryt”. Albo: „Michal Hubnik blisko Interu Mediolan”.
Innymi słowy – ciekawe, czy zatruwanie kibicom głów zwykłym bełkotem to tylko polska specyfika, czy jednak ogólny trend?