Najsłodszy brzusio RP, czyli Rafał Murawski, zamierza wrócić do Polski, co wywołało spore podniecenie w Poznaniu i okolicach. Nasz kochany tłuścioszek nie zrobił furory w Rubinie, czyli tak naprawdę odbił się od poważnego futbolu – w zakończonym niedawno sezonie nie strzelił żadnego gola, nie zaliczył żadnej asysty i zapracował na jedną z najniższych średnich not w zespole (5,63). Ale oczywiście do naszej ekstraklasy wróci jako gwiazda. Nie bez powodu – wygląda jak turysta i może jest za słaby na Kazań, ale jednak na polskich boiskach powinien znowu brylować.
Natomiast śmieszne jest to, co opowiada menedżer Rafała, Radosław Osuch na swojej stronie internetowej. “Rzeczywiście Rafał chce wrócić do Polski, poinformowałem o tym działaczy Lecha. Udało mi się wynegocjować w Rosji bardzo dobrą cenę, jest ona śmiesznie niska w porówaniu z tą, którą Rubin za niego zapłacił. Trzeba pamiętać przy tym też, że Rafał jest podstawowym graczem i klub nie chciał zbytnio się go pozbywać” – stwierdził.
Zastanówcie się chwilę nad tym.
Po pierwsze – Radosław Osuch wynegocjował za Murawskiego śmiesznie niską cenę.
Po drugie – Rubin nie chce się go pozbywać, bo to podstawowy zawodnik.
OK, Radziu, rozumiemy, że jesteś dobry w tego typu opowieściach (no dobra – jesteś najlepszy w nawijaniu makaronu na uszy), ale znaj pewien umiar, bo to się kupy nie trzyma. Gdyby Rubin nie chciał się pozbywać Murawskiego, to nawet ty nie wynegocjowałbyś za niego “śmieszniej niskiej ceny”. Skoro tobie się udało wywalczyć tę “śmiesznie niską cenę” (a przecież Rubin dopiero co zapłacił za Murawskiego 3,5 miliona euro), to znaczy, że Murawski jest tak Rubinowi potrzebny Gorawski Górnikowi. No dobra, może troszeczkę bardziej – w końcu Górnik by jeszcze Gorawskiemu zapłacił za odejście.
Do tego: “Rozmawiamy z Lechem i jeszcze jednym polskim klubem. Oprócz tego jest oferta z Bundesligi i klubu ligi austriackiej. Rafał najchętniej wróciłby do Lecha, teraz wszystko zależy już od działaczy”. Ma ofertę z Bundesligi, ale wolałby wrócić do Lecha? Jako menedżer powinieneś mu chyba powiedzieć – chłopie, prawdziwy futbol jest w Bundeslidze! No, chyba że to tylko takie opowieści, by potem wszyscy cieszyli się, że piłkarze wolą grać w Lechu, niż w np. w Wolfsburgu. Jasne.
Chętnie zobaczymy Murawskiego z powrotem w polskiej lidze, bo to dobry piłkarz. Ale bądźmy szczerzy – wraca po 1,5 roku, po został negatywnie zweryfikowany przez poważniejszą ligę niż polska. Wraca, bo sobie nie poradził. Nie zhańbił się jakoś, nie został wtrącony do rezerw, po prostu jakoś tam zawiódł – spodziewano się więcej, dziś nikt w Kazaniu nie wiąże już z nim nadziei, nikt nie sądzi, że się rozwinie i że wokół niego warto budować zespół na następny sezon.
Witamy w domu. Schudnij.
PS Przykro nam, że treść tego tekstu rozczarowała wielu kibiców Lecha, ale niestety życie bywa brutalne. Gdyby w Rubinie byli zadowoleni z Murawskiego, to oczywiście Lech mógłby go sprowadzić, ale za 7 milionów euro. Natomiast jeśli ktoś wierzy, że klub wydaje na kogoś 3,5 miliona euro, a potem oddaje go za “śmiesznie niską kwotę”, bo piłkarz zatęsknił za żoną, to znaczy, że jest debilem i wierzy w tłumaczenia, które wymyśla się specjalnie właśnie dla takich debili (“Powiedzmy, że wraca z przyczyn rodzinnych – będzie lepiej brzmiało, kibice uwierzą”). Gdyby Murawski był ceniony i gdyby chciano by grał w następnym sezonie w Kazaniu, to usłyszałby: “Tęsknisz za żoną? To ją sprowadź”.