Z przykrością stwierdzam, że mój piłkarski idol okazał się człowiekiem, który honor chciałby kupić na bazarze Różyckiego. To nauka dla innych, że w Polonii bycie spolegliwym (chodziło mu o uległość – przyp. Weszło) nie pomaga, lepiej odejść z godnością – powiedział swego czasu Bogusław Kaczmarek. Teraz wypada zapytać: na jakim bazarze swój honor kupił “Bobo”? I czy w ogóle na jakimś kupił? Bo teraz się okazuje, że ma być jednym z asystentów Theo Bosa w Polonii Warszawa. Bakero nie potrafił odejść z godnością, ale kiedy Kaczmarek robił za sekretarkę, to było ok? I kiedy wraca na kolanach?
Bezrobocie nie jest niczym miłym, jeśli nie odłożyło się dość kasy. Jak widać – Kaczmarek musi był zupełnie golutki. Może nawet zdesperowany. OK – rozumiemy. To ludzkie. Coś do garnka trzeba włożyć. Ale niech już nie robi za autorytet moralny, niech już nie udziela tych wszystkich wywiadów na temat przyzwoitości i zasad. Niech zdejmie tę fałszywą maskę i nigdy więcej nie zakłada. Niech już nie powtarza bełkotu typu: – Mojej godności nie można kupić za żadne pieniądze. Sprawę pracy w Polonii uważam za zamkniętą.
Bakero kupił honor na bazarze Różyckiego. No tak. Ale teraz niech “Bobo” głośno Hiszpana przeprosi: – Nie powinienem tak mówić, bo jestem taki sam, albo nawet jeszcze gorszy.
Ileż on wywiadów udzielił na temat Józefa Wojciechowskiego, ileż razy opowiadał o tym, jak krzywda stała mu się na Konwiktorskiej, ileż razy kpił z tego, co się w Warszawie dzieje. Z jakim niesmakiem komentował zmiany w Polonii, z którą się zresztą procesował (albo dalej procesuje). Mówił, że tak nie wolno. I że polska piłka jest jak prostytutka.
Hmm, dobre porównanie. Polska piłka jak prostytutka. A Kaczmarek jak kto? Co zrobi dla pieniędzy? Wróci do prezesa, którego do niedawna szczerze nienawidził? Wojciechowskiego jeszcze – chociaż z ledwością – jesteśmy w stanie zrozumieć: skoro ktoś go chce na asystenta, to niech sobie bierze, a ja potem tę wesołą gromadkę rozliczę za wszystko. Ale Kaczmarek się szmaci i tyle.
Oczywiście, on to zaraz wszystko pięknie wytłumaczy. Okaże się, że “prezes nie okazał się małostkowy”. Obrzydliwe. Ostatni raz tak obrzydliwie zachowywał się Henryk Kasperczak, któremu w Wiśle napisano na kartce, jak ma się wypowiadać o Bogusławie Cupiale. Naprawdę – miał czytać z kartki, albo wyuczyć się na pamięć tych upokarzających słów.
Ale czy dla Kaczmarka coś może być obrzydliwe i upokarzające? Opłacało się całować rękę Beenhakkera, żeby dziś szepnął dobre słówko, co? No i swego czasu opłacało się wraz z De Zeeuwem opchnąć Małkowskiego do Feyenoordu, a potem szmuglować kasę przez granicę – żeby dziś być zaufanym człowiekiem tego menedżera. Wspierają się chłopaki strasznie. Oczywiście po prostu TYLKO się lubią i cenią. Nie ma między nimi żadnych innych układów. Tylko umiejętności Kaczmarka sprawiają, że podczepiany jest pod każdego Holendra, chociaż nie umie swobodnie mówić w żadnym obcym języku.