Często powtarzane przez prezesów polskich klubów słowa – “nie chcemy tworzyć kominów płacowych”. To największa głupota, jaką może wypowiedzieć osoba odpowiedzialna za zarządanie w zawodowym sporcie. Kominy płacowe są bowiem – i powinny być – normą. Czy w Realu Madryt Cristiano Ronaldo zarabia zdecydowanie więcej niż inni? Tak. Czy Lass Diarra kiedykolwiek zbliży się finansowo do Portugalczyka? Nie. Czy Jerzy Dudek dostaje chociaż jedną dziesiątą tego, co Ronaldo? Nie.
Najlepsi zarabiają najlepiej – prawda stara jak świat. Najgorsi – najgorzej. Oczywistość. Drużyna piłkarska nie składa się z dwudziestu zawodników o identycznej przydatności.
W poprzednim tekście napisaliśmy o limicie zarobków, jaki powinien obowiązywać w naszej lidze – by wszystkie pompowane w futbol pieniądze nie szły na torebki, paski, portfele, majteczki, kremy na rozstępy, na wieczną młodość, pod oczy, na uda i na szyję dla kochanek piłkarzy (a zamiast tego były inwestowane, np. w ośrodki piłkarskie). Bo u nas żaden klub nie ma nawet porządnej bazy treningowej. Wszystko przelewane jest prosto na konta nieutalentowanych piłkarzy.
Od każdej reguły są jednak wyjątki. Jeśli pojawia się ktoś wybitny – niech zarabia 100 czy 200 tysięcy złotych miesięcznie (może nie być Polakiem). Jeśli trafi się gdzieś na drugim końcu świata perełka, której trzeba dać 250 tysięcy złotych miesięcznie – dajmy.
Ale nie. U nas “nie chcą kominów płacowych”.
I właśnie dlatego w jednym zespole gra sześciu Boninów, kasujących po 50-70 tysięcy złotych miesięcznie (300 – 420 tysięcy złotych miesięcznie), zamiast pięciu Boninów po 20 tysięcy plus jedna perełka zgarniająca 200 tysięcy złotych. Przez perełkę rozumiemy kogoś, kto strzela nieludzkie jak na polską ligę liczby bramek i kogo można z wielkim zyskiem sprzedać.
Polskie kluby ulegają szantażowi przeciętniaków.
– Prezesie, Michał zarabia 20 tysięcy, a ja jestem lepszy, chcę 25.
– Temu w Górniku dali 25, to ja chcę 30.
– Z dobrych źródeł wiem, że ten w Legii dostał 30, więc ja za mniej nie zagram.
– Jak tamci mają 30, to ja chcę co najmniej 38.
– Ten co ma 38 jest ode mnie starszy, mój kontakt się kończy, mogę odejść za darmo, chcę 52 tysiące.
– Niech prezes będzie poważny, w innych klubach płącą już po 52 tysiące. Ja mam grać za 40?
I tak dalej. Aż wreszcie Grzegorz Bonin mówi, że 60 tysięcy złotych miesięcznie plus 800 tysięcy złotych za podpis to dla niego ZA MAŁO.
Brak kominów płacowych sprawia, że wszyscy zarabiają mniej więcej tyle samo, za to… zdecydowanie za dużo. Dlatego trzeba te kominy budować. A jak popsuje się atmosfera? Jak komuś nie odpowiada, że piłkarz siedzący w szatni obok ma pięć razy więcej? To znaczy, że jest za głupi na zawodowy sport. Kobe Bryant nie będzie się dzielił kasą za swój talent z jakimiś niedorajdami, tylko dlatego, że zatrudnia ich ten sam pracodawca.
Zamiast ulegać piłkarzom, którzy chcą więcej i więcej, chociaż wcale nie dają więcej i więcej, należałoby właśnie budować te kominy płacowe. Uzgodnić, że tych wszystkich szaraczków opłaca się tak, jak na to zasługują – czyli średnio. Za to szukać trzeba ludzi, którzy będą naprawdę warci wielkiej kasy. Jeśli mamy dwa miliony euro na wynagrodzenia, to naprawdę można tę kasę podzielić rozsądniej, niż na dwadzieścia mniej więcej równych kawałków. Można milion dać gwieździe i podzielić resztę.
Piłkarze i tak się nie zbuntują. Co oni mogą? Zmienią zawód? Nie. Pójdą grać gdzie indziej? Ciekawe gdzie. Co, nagle stu Polaków kupią do Grecji, Turcji i na Cypr? A na co im tam Polacy?
Tylko, że to wszystko wymagałoby pewnej solidarności, na którą prezesi klubów są pewnie za głupi. Gdyby taki Bonin dostał ofertę 35 tysięcy złotych miesięcznie i nic za podpis, to trzasnąłby drzwiami. Jednak gdyby się zorientował po tygodniu, że inni oferują mu po 25 tysięcy, to chętnie wróciłby do Zabrza. A tak naprawdę – czy on jest warty chociażby tych 35 tysięcy?
Jeden Bonin, drugi, trzeci, dziesiąty i nagle piłkarze (ci szarzy) obudziliby się w nowej rzeczywistości. I musieliby zrozumieć, że koniunktura się zmieniła i że dziś ich praca wyceniana jest inaczej. Niezadowolony? Szukaj szczęścia w Belgii. Powodzenia! Już tam pewnie wszyscy czekają z otwartymi rękoma…
Nasz apel – koniec z socjalizmem, twórzmy kominy płacowe! Szukajmy piłkarzy, którzy tę ligę odmienią, a tym skapcaniałym kopaczom płaćmy godnie, ale akurat.