Granicę absurdu minęliśmy już dawno temu, teraz tylko się pogrążamy. Jeśli prezesi klubów ekstraklasy nie będą w stanie dojść między sobą do porozumienia i nie ustalą pewnych limitów w zarobkach piłkarzy, będziemy coraz częściej czytali takie szokujące notki, jak ta z dzisiejszego “PS”: “Wczoraj prezes Łukasz Mazur rozmawiał z zawodnikiem i zaoferował mu kontrakt na poziomie 720 tysięcy złotych brutto rocznie i nieco ponad 800 tysięcy złotych za podpis pod 5-letnią umową. Bonin się na to nie godzi, bo jeszcze w grudniu Górnik dawał więcej (milion za podpis i 800 tys. zł rocznie kontraktu)”.
Przeczytajcie to raz jeszcze – GRZEGORZ BONIN, średni skrzydłowy, który ani nie potrafi strzelać goli, ani nie notuje zbyt wielu asyst i który przestał już być obiecujący, odrzuca ofertę, która pozwoli mu w pięć lat zarobić 4,4 miliona złotych (plus premie oczywiście). 4,4 miliona złotych w pięć lat dla kogoś, kto w polskiej piłce po prostu się zjawił, ale gdyby nigdy się nie urodził – żadna dla naszego sportu różnica.
Bonin mówi – ZA MAŁO! Nie jego wina, właściwie. Jak nie porozumie się z Górnikiem, to zaraz weźmie go inny klub i da te cholerne pięć milionów. Ł»eby to jeszcze był zawodnik, który robi istotną różnicę, które miejsce ostatecznie zajmie zespół. Ale nie – z nim można tak samo spaść z ligi, jak i do niej awansować. Sam niczego nie zdziała, sam zespołu nie pociągnie. Ot, zwykły, naprawdę zwykły piłkarz.
Zagłębie Lubin też teraz negocjuje kontrakt z Szymonem Pawłowskim. Wiecie, ile ten chłopak – który w całej swojej karierze w ekstraklasie strzelił CZTERY gole – może zarabiać? 900 tysięcy złotych rocznie, czyli 75 tysięcy złotych miesięcznie. 75 TYSIĘCY ZŁOTYCH MIESIĘCZNIE dla 24-letniego chłopaka, który jest permanentnie kontuzjowany i który w dodatku nie strzela goli. Jesienią udało mu się raz – z trzech metrów do pustej bramki, w meczu, w którym wcześniej zmarnował rzut karny. Te 75 tysięcy to tylko podstawa, do której dochodzą kolejne bonusy.
Nie chodzi o to, czy Pawłowski jest dobry, czy nie – może dobry będzie, na razie gdzieś tam miga i nic więcej. Chodzi o to, że piłkarzy rozpieszcza się, zanim w ogóle staną się piłkarzami. Dostają kontrakty życia za ładne oczy, za kilka artykułów w gazetach i za kilka pochlebnych zdań od telewizyjnych ekspertów. Gdyby nagle wszyscy zmówili się, że będą chwalić – dajmy na to – Łukasza Hanzela, a nie Szymona Pawłowskiego, to mogłoby się potoczyć to tak samo: Hanzel negocjowałby astronomiczny kontrakt, a Pawłowski migał niezauważony.
Ale Pawłowski ma łatkę wielkiego talentu. Takiej łatki się nie odpruwa przed trzydziestką.
Za chwilę zacznie się lament prezesów – nie mamy pieniędzy! Nie mamy na wypłaty, na papier toaletowy, na szkolenie młodzieży, na boisko, na autokar. Ale już nie dodadzą – nie mamy pieniędzy, bo wszystkie przepuściliśmy na głupoty. Mazur będzie płakał, że Gorawski zły, ale kiedy z Bonina robi drugiego Gorawskiego, to już tego nie widzi.
Zamieszczaliśmy niedawno listę zarobków wszystkich piłkarzy MLS (https://www.weszlo.com/news/5908). Król strzelców tej ligi zarabiał w poprzednim sezonie 48 tysięcy dolarów, a w następnym ma dostać 250 tysięcy dolarów. Król strzelców! Dziś prezes żadnemu piłkarzowi nie zaproponuje 48 tysięcy dolarów, bo będzie się bał, że dostanie w pysk, a rośnie też grupa piłkarzy, którzy trzasną drzwiami po sumie 250 tysięcy. Uznają taką propozycję za dyshonor. Za chwilę nowy kontrakt z kimś będzie musiał negocjować Jakub Wawrzyniak. Myślicie, że on – piłkarz Młodej Ekstraklasy – wyobraża sobie zarobki poniżej 50 tysięcy złotych miesięcznie? Wątpliwe. Bardzo wątpliwe.
Dlaczego prezesi w końcu nie pójdą po rozum do głowy? Dlaczego nie ustalą, że piłkarzom o klasie X płacą do 20 tysięcy, Y do 30 tysięcy i Z do 40 tysięcy. Ł»e niby rozjadą nam się gwiazdy po Europie? Kilku na pewno, ale ilu? Ilu niby znajdzie zatrudnienie w innych ligach? Dwudziestu? Niech jadą, droga wolna! Gdyby Bonin wyjechał, to naprawdę byłaby to różnica dla polskiej ekstraklasy? Podupadłaby sportowo? Telewizja przestałaby pokazywać mecze? Frekwencja by spadła? Pawełkowi Wisła dawała gwarantowane 45 tysięcy miesięcznie plus bonusy i się wypiął, poszedł do Turcji. Takie to straszne? Jakoś chyba bez Pawełka przeżyjemy.
Co lepsi niech jadą, pozostali niech grają za wciąż duże, ale jednak nie aż tak duże pieniądze. Jeśli skrzydłowy, który w połowie sezonu może pochwalić się dorobkiem “1 gol, 2 asysty” uważa, że 4,4 miliona złotych przez pięć lat to dla niego za mało, to już nie mamy do czynienia z dzwonkiem ostrzegawczym, tu już powinny wyć syreny alarmowe. Zarobki piłkarzy szybują, podczas gdy ich klasa sportowa – pikuje. A pikuje też z powodu tych pieniędzy. Zawodnicy nie są głodni sukcesu, oni są finansowo NAŁ»ARCI po czterech golach w karierze.
Jak prezesi nie siądą przy jednym stole, nie porozmawiają, nie przerwą tego wariactwa, to znaczy, że po prostu jedni idioci doją drugich idiotów. A za to wszystko w ten czy inny sposób płacimy także my – kupując dekodery, produkty reklamowane na stadionach, bilety… Chyba też jesteśmy idiotami.
PS Najśmieszniejszy jest argument piłkarzy, że ich kariera trwa krótko i muszą odłożyć kasę na resztę życia. A to niby dlaczego? Po zakończeniu kariery rączki ucinają? Do pracy iść nie można? Na taksówce pojeździć? Rozkręcić interesu? Otworzyć knajpy albo sklepu? Metaforycznie rzecz ujmując – tylko najlepsi w czasie kariery zgromadzą tyle ryb, żeby jeść do końca życia, a pozostali powinni skupić się na tym, by zaoszczędzić na wędkę, albo nawet na kuter rybacki.