Już wiadomo, że w 1/16 finału Ligi Europy na drodze Lecha stanie portugalski Sporting Braga. Mogło być lepiej, choć losowanie wypada ocenić pozytywnie. Wyjazd do Portugalii to coś łatwiejszego niż rywalizacja z Ajaxem Amsterdam czy Liverpoolem. Tym kibicom Lecha, którzy od kilku godzin skaczą pod sufit z radości proponujemy jednak kubeł zimnej wody. To drużyna w zasięgu mistrzów Polski, ostatnio trochę w dołku (jedno zwycięstwo na pięć spotkań w lidze), ale kilka miesięcy temu wybiła marzenia o Lidze Mistrzów Celtikowi Glasgow, na długie miesiące odsyłając Łukasza Załuskę na ławkę rezerwowych. Bosackiego i Kikuta raczej na pewno się nie przestraszą, choć po meczach z Manchesterem i Juventusem Lech nie jest już za granicą anonimowy.
Co jeszcze możemy powiedzieć o Bradze? Na pewno to, że fatalnie gra na wyjazdach. W lidze dwa remisy i pięć porażek; gorszy bilans ma tylko skład węgla i papy z Portimonense. Możemy więc trochę żałować, że to nie Lech będzie gospodarzem drugiego, rozstrzygającego starcia. Aha, mecze zostaną rozegrane 17 i 24 lutego. Piszemy o tym, bo przed chwilą czytaliśmy Sport.pl i zdębieliśmy. “Pierwszy mecz obu zespołów odbędzie się 17. lutego w Polsce. Rewanż 10. lutego”. Rozumiecie coś z tego?
Nazwiska w Bradze raczej nie powalają na kolana. Eltona, który rozbijał się po pijaku w Legii nie traktujemy poważnie. Nawet, jeśli podobno się ogarnął. Gdybyśmy mieli przed kimś ostrzec, to przed Brazylijczykiem Matheusem, ale akurat to chyba wie każdy. Facet ma niezły młotek w nodze. Przekonał się o tym chociażby wspomniany już przez nas Załuska.
Na koniec jeszcze info dla kibiców. Przypomniało nam się powiedzenie: “Lizbona się bawi, Porto pracuje, Braga modli a Coimbra studiuje”. Nie jest to więc jakieś super rozrywkowe miasto, więc na dobry melanż raczej nie liczcie. Chyba, że Lech puknie Brage w stylu Szachtara 3:0 i zapewni sobie awans do kolejnej rundy. Tam czeka na niego zwycięzca pary Liverpool – Sparta Praga.