PZPN podjął działania odnośnie propozycji korupcyjnej, jaką jakiś czas temu otrzymał Vuk Sotirović. Fajnie, ale czemu dopiero teraz? Czemu dziś, a nie miesiąc temu, portale robią tyle szumu? Przecież Serb już w listopadzie otwarcie mówił o całej sprawie w wywiadzie dla “Magazynu Futbol”. Jakoś wówczas nikt tego nie podchwycił. Trzeba było odgrzać zgniłego kotleta w “Przeglądzie Sportowym”, żeby związkowym strażnikom moralności włączyła się lampka.
Magazyn Futbol (listopad 2010)
“Kiedyś miałem takie propozycje i nie chciałem grać w takich spotkaniach, dlatego przyjechałem do Polski. Tutaj spotkałem się z korupcją dwukrotnie. Na przykład, kiedy broniłem barw bydgoskiego Zawiszy w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec. Ale ja w ogóle nie reagowałem na takie oferty. Drugą propozycję korupcyjną miałem już, gdy byłem zawodnikiem Śląska Wrocław. Nieważne o jaki mecz chodzi. Powiem tak – nie ma takiej kwoty, za którą ja ubrudziłbym sobie nazwisko. Ja mogę przyjąć pieniądze za to, że muszę wygrać spotkanie. Z tym, że gdy ja wychodzę na boisko, to nie myślę o kasie.”
Przegląd Sportowy (13 grudnia 2010)
“Kiedy już grałem w Śląsku, dostałem propozycję odpuszczenia spotkania, ale odmówiłem. Nie ma takich pieniędzy, za które mógłbym ubrudzić swoje nazwisko”
Cóżâ€¦ może dobrze się stało, że w sezonie ogórkowym ktoś odświeżył tę historię. Może PZPN w końcu pójdzie po rozum do głowy i zacznie trochę lepiej monitorować ogólnopolskie media.