Reklama

A Wichniarek prosto z leżaka…

redakcja

Autor:redakcja

20 listopada 2010, 23:22 • 2 min czytania 0 komentarzy

Dziś w Lidze+ po raz kolejny usłyszeliśmy, że Artur Wichniarek nie był odpowiednio przygotowany do gry w Lechu i trzeba było z nim przepracować okres przygotowawczy, zamiast zwalniać.
Cóż, znamy tę śpiewkę.

A Wichniarek prosto z leżaka…

Piłkarz prosto z leżaka, bez obozu przygotowawczego, jeszcze nie w optymalnej formie, z zaległościami. I tak dalej. Zdanie-alibi: “nie przepracowałem pełnego cyklu z drużyną”. Tylko jakoś nikt nie chce odpowiedzieć na pytanie: a kto kazał Wichniarkowi przyjechać “prosto z leżaka”? Kto mu się kazał w czasie urlopu kłaść na leżaku? Kto kazał Wichniarkowi zapuścić się w wakacje? Co to za usprawiedliwienie dla profesjonalnego sportowca? Skoro Lech miał zostawić Wichniarka, przepracować z nim zimę i dopiero zacząć rozliczać z gry wiosną, to czy w takim razie miał mu też dopiero po zimowych obozach zacząć płacić?

Piłkarz przychodzi do klubu i chętnie mówi: nie przepracowałem obozu z zespołem. To ma brzmieć jak: nie macie prawa jeszcze mnie rozliczać. Ale kaskę chętnie weźmie. Bardzo chętnie.

Wichniarek uprawia sport wyczynowy od kilkunastu lat. Jego organizm ma być jak maszyna, ciągle gotowy do odpowiednich obciążeń. Jego organizm to narzędzie pracy. Jak o to narzędzie odpowiednio nie zadbał – to już nie wina działaczy. Rafał Grzyb całą zimę trenował sam, a potem wskoczył do składu Jagiellonii i zagrał bodajże we wszystkich spotkaniach. Nie mówił, że przyjechał z leżaka, tylko zapieprzał.

Piłkarz miał zaległości treningowe? Tym gorzej to świadczy o piłkarzu.

Reklama

Inna sprawa, że argumentacja serwowana nam przez dziennikarzy i między wierszami też przez Wichniarka jest w ogóle niedorzeczna i te wszystkie rozważania należałoby uciąć na samym wstępie, jednym zdaniem: Artur Wichniarek podpisał kontrakt z Lechem Poznań 30 czerwca. Czyli na długo, długo przed startem ligi.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...