Sporo szumu jest ostatnio wokół Chrisa Wondolowskiego – w części także z naszego powodu. Są nawet tacy, którzy twierdzą, że we wpychaniu tego chłopaka do reprezentacji Polski mamy jakiś interes, co pachnie trochę logiką Antoniego Macierewicza. Dzisiaj o Wondolowskim rozmawiano w “Cafe Futbol”, gdzie gościem był Piotr Nowak.
Wyjaśnijmy sobie najważniejszą kwestię. Czy my chcemy, żeby Wondolowski grał w reprezentacji Polski? Nie za bardzo. Raczej nie. Na pewno nie chcemy Arboledy, tak jak na pewno nie chcieliśmy Olisadebe czy Rogera, a teraz raczej nie chcemy Wondolowskiego, tak jak raczej nie chcieliśmy Boenischa, Obraniaka czy Perquisa. Nasz sprzeciw nie jest jednak aż tak radykalny.
Rozumiemy jednak, że selekcjoner może mieć inne zdanie i nic nam do tego. Skoro więc Smuda ma inne zdanie i chce Obraniaka, Boenischa czy Perquisa (a wcześniej też Koscielnego), to my po prostu pytamy: – Dlaczego przeoczony został najlepszy zawodnik sezonu w MLS? Przecież to niepoważne.
I tylko o to nam chodzi.
Dziś słuchamy Piotra Nowaka – jak zawsze duża klasa. W pewnym momencie pada pytanie o Wondolowskiego w konteście jego przydatności do kadry i widać, że to dla Nowaka nowy temat. I znowu musimy napisać – przecież to niepoważne.
Jeśli Franciszek Smuda ma koncepcję swobodnego dobierania do polskiej kadry piłkarzy z polskimi korzeniami, to musi być czujny i błyskawicznie reagować, bo tydzień spóźnienia może okazać się bardzo kosztowny. Jeśli gdzieś na drugim końcu świata pojawia się taki Wondolowski, to od razu powinien iść sygnał do selekcjonera, a on z kolei powinien zacząć zadawać pytania: kto to jest, jak gra, jaki to człowiek, kiedy można go obejrzeć.
Kiedy? Na razie w ogóle, bo dla San Jose wczoraj skończył się sezon – więc już wiemy, Smuda Wondolowskiego nie zobaczy. Ale jak to możliwe, że do dziś “Franz” nie skontaktował się z Piotrem Nowakiem i nie poprosił go o szczegółową opinię na temat Wondolowskiego? Ł»aden inny Polak nie byłby w stanie udzielić tak fachowych informacji, jak właśnie Nowak.
Jeśli Smuda…
a) nie poleciał obejrzeć Wondolowskiego i z nim porozmawiać
b) nie wysłał do Wondolowskiego asystenta, by go obejrzał i z nim porozmawiał
c) nie zadzwonił do Piotra Nowaka w celu zdobycia informacji, czy warto w ogóle interesować się Wondolowskim
…to znaczy, że mamy do czynienia Z ZANIEDBANIEM obowiązków. Nie o to chodzi, czy Weszło chce Wondolowskiego, bo Weszło Wondolowskiego wcale nie chce – niech sobie gra w Californii. Chodzi o to, że kryterium pod tytułem “piłkarz gra za daleko” albo “tego piłkarza nie da się obejrzeć w telewizji” nie powinno istnieć.
Smuda jest od mniej więcej roku selekcjonerem, a Wondolowski od mniej więcej roku robi furorę w MLS. Przez kolejne miesiące “Franz” nic nie wiedział o piłkarzu, który ostatecznie został wybrany MVP rozgrywek i który został królem strzelców. Teraz jest już po sezonie. Zanim ruszy nowy, zanim okaże się, czy Wondolowski dalej jest w formie, zanim się do niego poleci, zanim zacznie się rozmowy… To już będzie Euro 2012. Przez ZANIEDBANIE zmarnowano ostatni moment, kiedy Wondolowskiego można było sprawdzić – czy w ogóle coś potrafi, czy jednak to tylko meteoryt. On w kadrze nie zagra nigdy. Nigdy.
Gdyby Smuda powiedział – nie chcę Perquisa ani żadnych innych takich wynalazków, to czy to byłoby głupie, czy mądre, zdjąłby z siebie konieczność monitorowania wszystkich możliwych lig. Jeśli on jednak chce Perquisa, tak jak chciał Boenischa, to automatycznie nałożył na siebie obowiązek sprawdzenia, kim jest Wondolowski. Miał psi obowiązek sprawdzić.
Mógł się z nim spotkać przy okazji wizyty w USA? Mógł.
Mógł polecieć np. do Nowego Jorku (żeby było bliżej) na mecze play-off i obejrzeć go w akcji? Mógł.
Mógł zadzwonić do Nowaka i spytać się, co to za piłkarz? Mógł.
Nie zrobił niczego. Pozostaje więc uzasadnione pytanie – czy selekcjoner pracuje, czy tylko pozoruje pracę? I drugie pytanie – czy ktokolwiek rozlicza selekcjonera z systematycznej pracy, czy też wszyscy skupili się na ostrzeniu noży i przygotowaniach do rzezi w czerwcu 2012 roku?