Czy specyficzne podejście Józefa Wojciechowskiego do piłkarzy i trenerów przyniesie kiedyś oczekiwany przez niego efekt, czy też zawsze będzie to toksyczny szef, przy którym żaden pracownik nie potrafi działać z maksymalną wydajnością? Mimo wszystko, kibicujemy mu – on, jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, próbuje polską piłkę… ucywilizować. Zdziwieni, co? A tak – on, naszym zdaniem, wprowadza pewną normalność. To znaczy wyciąga leniwego piłkarza za uszy spod klosza i mówi: – Gnojku jeden, płacę ci wielkie pieniądze, więc mam wielkie wymagania. Ty jesteś w pracy, a ja czekam na efekty.
To cywilizowanie polskiej piłki polega na tym, że Wojciechowski zrywa ze schematami, za którymi chowają się rozkapryszeni zawodnicy czy zblazowani trenerzy. Z reguły jest tak, że piłkarz żyje jak pączek w maśle, bo szkoleniowiec woli utrzymywać z nim dobre stosunki (wiadomo – konflikt z zespołem to niechybne wywalenie z pracy), prezesi nie ingerują, kibice coś tam śpiewają, ale tylko piętnaście razy w roku, więc można przeżyć. Pensja spływa, presja jest znikoma, wystarczy powiedzieć, że “nie idzie, ale wkróte powinno zaskoczyć”.
Wojciechowski wkracza i mówi: – Wszyscy wypierdalać!
Jest to prezes, który sprowadza piłkarzy do rangi zwykłych pracowników fizycznych, którymi w praktyce faktycznie są. Jego nie interesuje, że jeden zawodnik pokłócił się z dziewczyną, drugiego boli głowa, a trzeci w listopadzie zazwyczaj prezentuje się trochę gorzej. On egzekwuje. W polskiej lidze przyjęło się, że nie ma nic dziwnego w tym, że jednego dnia piłkarz zagra fantastycznie, a następnego dnia nie umie trafić w piłkę. Do Wojciechowskiego to nie dociera, nie przesiąkł tymi dyrdymałami. Raz umiesz, a raz nie? No patrz, a ja ci muszę płacić zawsze tak samo.
Wiele osób mówi – taka specyfika futbolu. Wojciechowski twierdzi – gówno, a nie specyfika. Jeśli specyfika futbolu jest taka, że moi piłkarze zagrają dobrze co trzeci mecz, to moja specyfika płacenia będzie do tego dostosowana.
Oczywiście, on na koniec wywiąże się z podpisanych kontraktów. Jeśli jakiemuś piłkarzowi nie będą pasowały opóźnienia w realizacji umów, będzie mógł taką umowę rozwiązać z winy klubu i dostanie całą kasę co do grosza. Tylko, że żaden zawodnik na taki ruch się nie zdecyduje – bo każdy chce doić Wojciechowskiego jak najdłużej.
On się daje doić, ale wymaga. Stawia piłkarzy pod presją. Zewsząd słychać – w taki sposób niczego się nie osiągnie, prezes nie może wprowadzać nerwowej atmosfery. Ale jakiej nerwowej? Ł»e skrytykuje piłkarzy w prasie, że nie zdobywają punktów? Takie słowa mają sprawić, że Smolarek nie strzeli gola, a Gancarczyk nie dorzuci? Presja jest częścią futbolu. Nie chcesz presji? Graj hobbystycznie. Piłkarze chcą zarabiać na poziomie europejskim, a jednocześnie mieć spokój jak sprzedawcy w antykwariacie. Nie umiesz pracować w stresie – nie nadajesz się do sportu, zwolnij miejsce komuś innemu.
Teraz piłkarze mają nową wymówkę – trudno się gra przy Wojciechowskim. Wprost tego nie powiedzą, ale tam puszczą sygnał, tam coś podszepną, zaraz dziennikarze będą pisać, że problemem Polonii jest właściciel, a nie banda nierobów, którym nie można zwrócić uwagi, żeby nie zepsuć samopoczucia. U nas zawodnik ma mieć komfort psychiczny – zawsze, nawet jak przegrywa.
Wojciechowski nie daje pieniędzy na zasadzie “masz, nie interesuje mnie, co dalej”. Wojciechowski mówi: – Ja się nie pytam, czy akurat jesteś w dobrej formie i w dobrym nastroju do grania, tak jak ty się mnie nie pytasz, czy akurat jestem w dobrej formie i w dobrym nastroju do zarabiania pieniędzy na twój gigantyczy kontrakt… Jest to człowiek, który pogania piłkarzy batem. Oni woleliby święty spokój – to oczywiste. W każdym innym klubie mieli święty spokój, przyzwyczaili się.
Polska piłka przy Wojciechowskim będzie normalniejsza, bo będzie to piłka, w której zawodnik musi zapracować na swoją pensję. A jak nie zapracuje, to zostanie chociaż przyzwoicie przeczołgany w prasie.
Zjebka od szefa. Witamy w dorosłym życiu. Witamy w realnym świecie.