Dzisiejszy odcinek opowieści Jacka “człenia” Bąka zamieszczanych w “Przeglądzie Sportowym” jest naprawdę smaczny. Trener Janusz Wójcik – on nigdy nie kazałby piłkarzom “grać swoje”. On zawsze miał plan…
Przez 15 lat mojej gry w reprezentacji jedno się nie zmieniło – zawsze było w niej wesoło. Zdecydowanie najbardziej przaśnie było za rządów Wójcika. Trwa odprawa przed jednym z meczów. Wójcik kończy. – No, a teraz, misie, pokażcie mi swoje zęby. Zobaczymy, kto ma największą przerwę między jedynkami.
Stałem najbliżej trenera. Myślałem, że żartuje. Szybko wyprowadził mnie z błędu. “No, misiu, pokaż swoje ząbki” – usłyszałem. Co miałem robić? Otworzyłem buzię.
– Nie, ty nie – Wójcik zajrzał i wydał werdykt. Przeszedł do następnego. – O, ty masz dobre, świetna jest ta przerwa – zapalił się selekcjoner, ale zaraz zgasł. – Ale nie, ty przecież nie zagrasz.
Przejrzał zęby wszystkim zawodnikom i wybrał najodpowiedniejszego kandydata. W krótkich żołnierskich słowach poradził, co ma zrobić z przeciwnikiem. “Misiu, siknij mu śliną między oczy na dzień dobry, niech się boi” – rzekł z poważną miną.
A tę anegdotę zamieszczaliśmy już kiedyś na Weszło, ale jest warta powtórzenia…
Innym razem, to było przed meczem z Hiszpanią, Wójcik długo nie mógł się zdecydować, kto ma bronić: Adam Matysek czy Jurek Dudek. Męczyło go to okrutnie, chodził zamyślony przez cały dzień. Wreszcie wpadł na pomysł, jak rozstrzygnąć ten dylemat. Wezwał obu do siebie. Stanęli na środku pokoju, a Wójcik krążył między nimi.
– Panowie, jutro gramy ważny mecz. Nie mogę się zdecydować, którego z was wystawić. Dlatego postanowiłem… – przerwał i… zrobił głośne “puuuuuuu…”. To było takie “puuuuuuu”, jakimi straszą się dzieci w podstawówce. Zaskoczony Jurek lekko się wzdrygnął. Trener spojrzał na Adama. Ten stał jak pomnik. Wójcik zwrócił się do Dudka. – Uuu, misiu, co jest? Nerwy masz jakieś zszargane, chyba boimy się tych Hiszpanów. Niedobrze, niedobrze… Jutro broni Adam – powiedział i wyprosił obu z pokoju.