Reklama

Wielki Lech. Możdżeniu, nie zostań Smolińskim!

redakcja

Autor:redakcja

04 listopada 2010, 20:52 • 2 min czytania 0 komentarzy

Nieprawdopodobna końcówka meczu Lech – Manchester City. Przy stanie 1:1 gola dla “Kolejorza” strzela Boyata, z wykorzystaniem czaszki Arboledy i słupka. Robi się 2:1, goście ruszają do ataku. Mija dosłownie kilka chwil i Silva z sześciu metrów nie trafia w bramkę. W ciągu minuty czy dwóch Lechowi dwukrotnie sprzyja niebywałe szczęście. I w końcu dochodzi 90. minuta, kiedy fantastycznym uderzeniem z dystansu popisuje się Mateusz Możdżeń. Jezu, Mateusz, prosimy cię – udowodnij, że naprawdę tak potrafisz, strzelaj takie gole częściej, tak z 5-6 razy na sezon! Potrzebujemy Polaka z dobrym kopytem.

Wielki Lech. Możdżeniu, nie zostań Smolińskim!

Gol Możdżenia był niezwykły, naprawdę. Zdarzało się, że w takim meczach, w starciach z renomowanymi przeciwnikami, rozbłyskały gwiazdy i gwiazdeczki. Oby dla młodego lechity to był przełomowy moment w karierze. On trochę już meczów w Lechu zaliczył, ale to były głównie epizody. Teraz może wskoczył na trampolinę, która go wybije wysoko. Może go wybić wysoko.

Tylko prosimy, zrób coś z tym. Wykorzystaj. Nie skończ jak Marcin Smoliński, który strzelił kiedyś fantastycznego gola Austrii Wiedeń, został “Odkryciem Roku”, a potem zgnił. Jeśli mogłeś tak strzelić z Manchesterem City, to możesz też z Ruchem Chorzów, z Cracovią, z Legią, Widzewem czy Zagłębiem. Liczy się POWTARZALNOŚĆ. Jak to się mawia – raz do roku to i kij od szczotki strzeli. Pokaż, że to ciebie nie dotyczy i zacznij ładować takie bramy raz za razem.

Sam mecz był specyficzny – to znaczy Lech odniósł niezwykły sukces po dość zwykłym meczu. Ale raz jeszcze trzeba mu oddać, że na szczęście w końcówce zapracował niebywałą determinacją w kluczowych momentach. Lechici grali z zębem, agresywnie, odważnie. Może nie od razu porywająco czy nadzwyczajnie, ale dali możliwość, by szczęście się do nich uśmiechnęło. Sprowokowali to szczęście. Bo tak – te ostatnie minuty, ten gol Arboledy, to był fart. W farcie nie ma nic złego – to nie zarzut. Po prostu ciężką pracą udało się grać na tyle blisko bramki Anglików, że ostatecznie przez przypadek sami pomogli we wbiciu sobie decydującego gola.

Po czterech kolejkach Lech jest liderem w swojej grupie i ma duże szanse na awans. Przede wszystkim nie może przegrać następnego meczu, z Juventusem. Jeśli uda się chociażby zremisować, sytuacja stanie się naprawdę bardzo dobra. Ale tak czy siak – to niebywałe, co “Kolejorz” osiągnął w Lidze Europejskiej. Takie mecze, tyle goli, tyle punktów w takiej grupie – CZAPKI Z GŁÓW. Ogranie najbogatszego klubu świata, ogranie zespołu, w którym Yaya Toure zarabia w pięć dni tyle ile kosztował Jacek Kiełb – CHAPEAU BAS.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...