Jose Maria Bakero – wielki piłkarz, gwiazda Barcelony. Jako trener jeszcze niczego nie osiągnął, ale swoje widział, swoje wie, był charyzmatycznym piłkarzem, na pewno ma o futbolu większe pojęcie niż nasi lokalni spece. Jest Hiszpanem. Mówi po hiszpańsku. To inna klasa, inna szkoła. A wyniki? Wyniki kiedyś przyjdą. Pamiętajmy – on grał w Barcelonie!
Zbigniew Boniek – wielki piłkarz, gwiazda Juventusu. Jako trener niczego nie osiągnął, jest beznadziejny, niczego nie wie, niczego nie potrafi, nieudacznik. Był charyzmatycznym piłkarzem, ale co z tego? Był zawodnikiem wielkich klubów, zdobył Puchar Europy – kogo to dziś obchodzi? Rozmawiamy o tym, jakim jest szkoleniowcem. A jest… żadnym! Nie każdy wielki piłkarz musi być wielkim trenerem.
Pierwszy nie radzi sobie w życiu, jedzie gdzieś do Polski, byle zarobić parę złotych. Kłaniają mu się ludzie w pas, dają mu do prowadzenia zespół mistrza Polski. Witaj Jose, legendo Barcelony.
Drugi jest inteligentny, ma klasę, ma pieniądze, a dzięki pieniądzom – niezależność. Ale jak zapytasz kogoś, czy mógłby być dobrym trenerem, odpowiedź będzie jedna: wykluczone! Witaj Zbyszku, legendo Juventusu. Od ławki trzymaj się z daleka!
Pierwszy jest Hiszpanem, drugi jest Polakiem. Polak w Polsce zawsze ma pod górkę.
Gdyby Zbigniew Boniek zgłosił się do Lecha, że chętnie poprowadziłby zespół w meczu z Manchesterem City, to co by usłyszał? Ł»e mu rzymskie słońce zaszkodziło. W tej odpowiedzi kibice nie widzieliby niczego dziwnego. Kiedy jednak swoje usługi zgłosił Bakero, to spytano się tylko “ile chcesz zarabiać”? I też nikt nie widzi niczego dziwnego…
Dziwne.