Za oknem oczywiście ciemno.
Sami o to dbamy. Jeśli dałoby się stworzyć ranking bezsensownych czynności, które ludzie bez zastanowienia wykonują, to przestawianie zegarka powinno zdecydowanie zwyciężyć. Co roku kradnie nam się promienie słoneczne, kradnie się nam światło i jeszcze wmawia, że tak być musi. Nikt nie zadaje pytań. Wszyscy się przyzwyczaili. Zmiana czasu – jakie to normalne. Przecież wszyscy zmieniają czas. No, prawie wszyscy, prawie cały świat, nie licząc głupków z Japonii. A skoro tak, to znaczy, że jest w tym sens.
“Nie wiesz, czemu zmienia się czas? To sprawdź w książce! W szkole cię nie uczyli?”
Pomyślcie – jak ogłupiałe jest społeczeństwo jako masa, że nie jest w stanie dostrzec, iż zmiana czasu z letniego na zimowy jest całkowicie irracjonalna i wbrew interesowi ludzi. Nikt nie protestuje. Kiedyś jeden pisarz napisał mniej więcej coś takiego: “Chcesz kontrolować społeczeństwo, to spraw, by ludzie wykonywali najgłupsze polecenia bez jakiegokolwiek sprzeciwu. Spraw, by żołnierze maszerowali w wypastowanych, ciężkich butach wyrzucając wyprostowane nogi niemal w okolice głów i nie pytali, po co. Spraw, by gospodynie domowe przestawiały dwa razy w roku zegarki i nie pytały, dlaczego”.
Tak, w szkole też mieliśmy nauczycieli, którzy mówili – zmiana czasu wynika z oszczędności energii. Ci nauczyciele byli głupi czy leniwie powtarzali przygotowane przez innych regułki, mając świadomość paplania od rzeczy? Z chęcią byśmy ich teraz zapytali.
Wiecie skąd wzięła się pierwsza zmiana czasu? Z I Wojny Światowej. Tak w dużym skrócie… Niemcy chcieli mieć latem o godzinę więcej światła na naparzankę z resztą świata, więc ustalili, że przestawią zegarki i o 20.00 dalej będą mieli dość jasno, by podpalać Europę. Potem Amerykanie też zmienili czas, bo nie chcieli być gorsi. Cytat znaleziony w internecie: “W nocy 30 kwietnia 1916 r. wskazówki niemieckich zegarów zostały posunięte po godzinę do przodu, a 1 października tego samego roku cofnięte o godzinę wstecz. Wkrótce później za przykładem Niemiec poszły wojujące poniekąd z nimi wówczas Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. 19 marca 1918 Kongres Stanów Zjednoczonych ustalił podział na strefy czasowe w USA i wprowadził na czas trwania wojny obowiązek stosowania czasu letniego w celu oszczędności paliwa służącego do produkcji energii elektrycznej”.
Tak to się wszystko zaczęło… Gdyby nie Niemcy i I Wojna Światowa, gdyby Amerykanie mieli w marcu więcej hajsu na działania militarne… Nie chciano słuchać mądrych ludzi i przestawić zegarków, dopiero wojna pozwoliła podjąć decyzję, bo jak wiadomo wojna to najlepszy interes. Tylko, że wojna się skończyła. I zaczęło motać. Raz w górę, raz w dół. I tak do usranej śmierci. I nikt nie pyta – w górę było w porządku, ale po co teraz w dół?
Trzeba było tylko mądrego, który powie: – Przestawiamy w górę, raz na zawsze.
Pomyślcie sami – jaki sens ma przestawianie zegarków dwa razy w roku? Co by się złego stało, gdyby non-stop obowiązywał czas letni? Aktualnie wcześniej robi się jasno i wcześniej robi się ciemno. O ile z wcześniejszego wschodu słońca nie korzystają wszyscy (bo nie wszyscy zrywają się tak wcześnie z łóżek), o tyle na wcześniejszym zachodzie tracą już wszyscy (bo chyba wszyscy około 17.00 są jeszcze na nogach).
Oszczędzanie energii elektrycznej – oczywiście głupota. Każdy z nas zużywa energii więcej niż zużywałby bez zmiany czasu. Są tacy, którzy mówią – to po to, żeby dzieci mogły bezpiecznie dojść do szkoły! A wrócić to już bezpiecznie nie muszą? Po ciemku lepiej? Frajerzy, płacicie większe rachunki i jeszcze myślicie, że to dla waszego dobra.
Niesamowita jest geneza zmiany czasu. Niemcy potrzebowali godzinkę więcej na łupienie i te złe intencje pozwoliły im podjąć dobrą decyzję. Ale jak już łupienie się skończyło, to ktoś zakrzyknął: – Wracamy do poprzedniego czasu! I my bez zastanowienia robimy to samo, rok w rok.
Czy naprawdę do przestawienia czasu w taki sposób, by jak najbardziej pasował ludziom potrzebna jest jakaś fajna wojenka w grudniu albo w styczniu? Bez strzelaniny się nie da?
1 stycznia 2010 roku. Wschód słońca był o 6.58, a zachód słońca o 15.07. Czy nie rozsądniejszy byłby układ bez przestawiania zegarka? Czy nie rozsądniejszy byłby wschód o 7.58, a zachód o 16.07?
Piszemy ten tekst dlatego, że rok w rok ktoś utrudnia nam życie i zsyła na nas ciemność. Jednocześnie zupełnie nikt nie zwraca uwagi, siła przyzwyczajenia jest tak wielka, tak ogłupiająca. A przecież wystarczyłaby tylko jedna decyzja premiera (brak podpisu na dokumencie o zmienie czasu, podsuwanym co roku)… Gdyby powstała partia mająca jeden tylko postulat – “zniesiemy zmianę czasu z letniego na zimowy, a reszta nas nie obchodzi” – zagłosowalibyśmy na nią.
W ciemno.